Baekhyun
Leżałem zatopiony w puszystej pościeli, obserwując, jak klatka piersiowa Channiego unosi się do góry, a następnie opada. Miał taki równomierny oddech, a jego twarz była taka spokojna, gdy spał. Podniosłem się na łokciach, aby móc z góry na niego patrzeć i móc analizować każdą niedoskonałość na jego cerze.
Czasami sprawiał wrażenie idealnego, ale poniekąd zdawałem sobie sprawę z tego, że w rzeczywistości taki nie był. Jego mała blizna przy ustach była idealnym tego przykładem. Nikt nie jest perfekcyjny. Jednak on w moich oczach był niczym ósmy cud świata.
— Mój Channie — wyszeptałem, cicho się śmiejąc i dłonią, gładząc jego policzek. Wyglądał naprawdę pięknie, gdy spał.
Zapewne czując mój dotyk na swoim policzku, mężczyzna otworzył lekko swoje zaspane i posklejane śpiochami oczy. Dałem mu chwilę na rozbudzenie się. W tym czasie obdarzyłem jego usta ciepłym, porannym pocałunkiem i delikatnie się uśmiechnąłem.
— Kochanie, wstajemy — powiedziałem cicho, gdyż wiedziałem, że ukochany nie był prędki do odezwania się chociaż słowem, od razu po otworzeniu oczu. Trzeba było chwilkę poczekać, aż się dobrze rozbudzi. Chanyeol przeciągnął się i odwrócił w moją stronę, przyciągając ramieniem moje ciało. Delikatnie przetarłem wszystkie śpiochy z jego oczu, a on szybko musnął ustami mój nosek.
— Dzień dobry — zamruczał zadowolony, przyciągając mnie do siebie i sprawiając, że zostałem przygwożdżony do jego torsu, a przy okazji zmuszony do wsłuchania się w jego serce, które biło tylko dla mnie.
Uwielbiałem takie poranki. Były niczym ukojenie i oderwanie się od codzienności. Mogłem poczuć, że naprawdę żyję i że naprawdę jestem kochany, a właśnie tego potrzebowałem.
Potrzebowałem czuć się kochany. Chanyeol od zawsze starał się dać z siebie jak najwięcej. Wiedziałem, że daleko mi do ideału. Znałem wszystkie swoje cechy, które najbardziej denerwowały Channiego.
Ale to właśnie on sprawiał, że chciałem być chodzącą perfekcją, choć on nią oczywiście nie był. Dla niego wspiąłbym się na samo niebo, aby złapać mu światełko z gwiazdozbioru, do którego każdego wieczoru wypowiadałem swoje modlitwy, aby następny dzień był lepszy od poprzedniego.
— Która godzina? — zapytał cicho, odkrywając z siebie resztę burgundowej kołdry, pod którą leżał. Pomogłem mu się z tego wygrzebać i spojrzałem na godzinę w telefonie.
— Jest dwunasta — zaśmiałem się dźwięcznie — musiałeś być cholernie zmęczony ostatniej nocy. A nie budziłem cię, ponieważ widziałem w grafiku, że masz dziś wolne. — Pogłaskałem go delikatnie po włosach i wstałem.
— Idę zrobić śniadanie, wstawaj mój ty śpiochu. — Narzuciłem na siebie za dużą koszulę Chanyeola i przy wyjściu, seksownie klepnąłem się w tyłek, widząc, jak ukochany patrzy na każdy mój ruch.
Po drodze zahaczyłem jeszcze toaletę, aby załatwić swoją potrzebę. Mama mówiła, żeby nie wstrzymywać. Z pustym pęcherzem powędrowałem do kuchni, uprzednio oczywiście myjąc łapki. Z lodówki wyjąłem kilka jajek, a z szafki kilka innych produktów. Miałem zamiar zrobić omlety w kształcie serduszek. Ewentualnie miałem jeszcze foremki do misiów, ale serduszka były lepsze.
Poczułem silne ramiona oplatające się wokół mojego pasa, przez co zamruczałem zadowolony. Odkładając miskę na bok, w której mieszałem składniki, odwróciłem się przodem do swojego ukochanego, który od razu skradł mi pocałunek z ust.
— Chyba śniadanie może poczekać, prawda? — spytał zadziornie, uśmiechając się przy tym łobuzersko niczym jakiś nastolatek. — Nie wiem, nie wiem... — parsknąłem śmiechem, zarzucając ręce na jego szyję.
Złączyłem nasze usta w długim, namiętnym pocałunku, a chłopak starał się go coraz bardziej pogłębiać. Gdy rękoma zszedł na moje pośladki, które od razu ścisnął, poddałem się i dałem mu dostęp do swojej buzi. Cicho jęknąłem mu w jego zachłannie całujące mnie usta, a w drugiej sekundzie znalazłem się na blacie, obejmując nogami biodra mężczyzny.
— Nie jesteś zbyt zachłanny, misiek? — mruknąłem w jego usta między pocałunkami.
— Może — zaśmiał się gardłowo, napierając na mnie kroczem. Palcami delikatnie pociągałem kosmyki jego włosów, które jak zawsze pachniały. Czułem je nawet teraz. Dobrze zrobiłem, wybierając lawendowy szampon, gdy byliśmy ostatnio na zakupach.
Całą scenę jak rodem z filmów przerwało burczenie w brzuchu Channiego, który warknął coś pod nosem, chcąc kontynuować, jak mniemam, naszą grę wstępną. One zawsze zaczynały się tak niepozornie.
— Czas jeść — zadecydowałem, odrywając się od Yeola, a przy tym starając się uwolnić z jego objęć.
— No ale Baekkie.. — Mężczyzna zaczął jęczeć. — A po jedzeniu? — Zapytał z nadzieją w głosie, lecz tylko się zadziornie uśmiechnąłem. Odwróciłem się tyłem do Chanyeola i zacząłem smażyć omlety. Po skończonej czynności i nałożeniu wszystkiego na talerze podałem jeden ukochanemu. Usiedliśmy naprzeciw siebie, a Yeol jak zwykle starał się mnie nakręcić, wsuwając swoją wielką nogę, między moje uda.
— Przestań — fuknąłem, wpychając sobie kolejny kawałek omletu do ust. Widziałem, jak Chan pożera mnie wzrokiem. Wiedziałem, że ma nie lada problem w bokserkach. Ba! Nie tyle wiedziałem, ile widziałem. I wcale nie było dziwnym to, że jeszcze bardziej go prowokowałem, tym samym go nakręcając.
Dobrym przykładem jest to, że 'przypadkowo' strąciłem swój widelec, a pochylając się 'przypadkowo' oparłem się o jego udo, a palcami jednej dłoni przejechałem po jego przyrodzeniu. Oczywiście wszystko upozorowałem tak, aby wyglądało to, jakbym chciał się po prostu schylić.
— Baekhyun, ty podstępna suczko. — Zaśmiał się Chanyeol przejeżdżając palcem po swoim kroczu. Zwycięsko się uśmiechnąłem i po zjedzeniu posiłku, zabrałem naczynia i zacząłem zmywać. Chanyeol szybko podziękował i widząc, że tylko się z nim droczę, przepadł za sypialnianymi drzwiami.
Zmywałem naczynia w najlepsze, gdy po domu rozległ się krzyk, że musimy pogadać, po czym do pomieszczenia wparował już ubrany Chan.
— Mam pytanie — zapytał ostro, co mnie odrobinę zdziwiło.
— Słucham? — zapytałem, wycierając dłonie w suchą szmatkę, a następnie podchodząc bliżej niego z zaniepokojeniem wymalowanym na twarzy. Channie rzadko się denerwował, a gdy już to robił, to musiało się coś stać. Zazwyczaj, gdy bywał zły, to chodziło o pracę i sądziłem, że i tym razem coś się stało związanego z jego stanowiskiem i obowiązkami. Naprawdę nie przepadałem za jego pracodawcą, który wręcz uwielbiał robić mu pod górkę.
— Z kim się dzisiaj widzisz? — warknął, marszcząc groźnie brwi.
Ściągnąłem brwi, kompletnie nie wiedząc, o co chłopakowi chodzi. Dłońmi objąłem jego policzki i spojrzałem mu w oczy. Nie chciałem, by się denerwował, to źle się dla nas skończy...
— Co się stało Chanyeol? Nie wiem, o czym mówisz. — Westchnąłem cicho, starając się go jakoś uspokoić. Yeol kipiał ze złości, o czym świadczył bordowy kolor jego twarzy. Zaniepokoiłem się nieco jego stanem, a gdy podszedłem bliżej, ten odsunął się, rzucając telefonem na stół. Spojrzałem chwilę na urządzenie, lecz wzrokiem wróciłem do mężczyzny.
— Powiesz mi w końcu, gdzie się dzisiaj wybierasz? — warknął z jadem, który można było wyczuć w jego głosie.
— Chanyeol, przecież ci powiedziałem, że nigdzie nie idę, tak? Zostaję z tobą, nie wiem, o czym mówisz! Mógłbyś mi to wytłumaczyć? — powiedziałem już dość zrozpaczony, z rękoma splątanymi w krzyż na klatce piersiowej.
— Oh, przestań — warknął, wyciągając z kieszeni swój portfel, a następnie wyciągając wszystkie banknoty i rzucając mi nimi w twarz. — Zwariowałeś?! — pisnąłem przerażony jego zachowaniem.
— Jedź sobie do niego. — Pokazał palcem na mój telefon. — Tylko nie zapomnij kupić wina!
Po tych słowach Chanyeol po prostu wyszedł. Zostawił mnie w osłupieniu kompletnie samego. Słysząc, że drzwi frontowe trzasnęły, nie potrafiłem wydobyć z siebie nawet słowa. Moje wargi chciały coś powiedzieć, ale nie mogły.
Spojrzałem na swoje stopy, które otulane były przez papierki przeznaczone na dzisiejsze zakupy. Czyli Channie dzisiaj ich ze mną nie zrobi? Przecież na zakupy zawsze chodzimy wspólnie. Roztrzęsiony podszedłem w końcu do telefonu, który dał o sobie znak. Dopiero po zobaczeniu wiadomości zrozumiałem, co Yeollie miał na myśli, aby kupić wino.
Od: Nieznany
Cześć, misiek. Dziś, wieczór, u mnie. Nie zapomnij zabrać ze sobą swojej czerwonej bielizny. Ostatnio, gdy tylko ją zobaczyłem, chciałem cię posiąść w całości. Mam dla nas wino. Do zobaczenia, kotek.
Od: Nieznany
O Boże, Baekhyun! Pomyliłem numery, przepraszam! A właśnie! To mój nowy numer, ponieważ zgubiłem poprzedni telefon. Twój ukochany przyjaciel, Kyungsoo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz