Strony

Perfect Dad | Nini : Rozdział 1

JONGIN
Z twardego snu, wybudził mnie głośny budzik ustawiony na godzinę 7:05 rano.
Wstałem i po założeniu błękitnych kapci z przyczepioną mini maskotką z podobizną Elsy, poszedłem do pokoju Sangmina i nieudolnie, jak na co dzień starałem się go obudzić.
- Minnie, wstawaj - rzuciłem krótko. Potelepałem go po ramieniu i skierowałem się w stronę kuchni, którą mieliśmy otwartą na salon, gdzie w przejściu stał duży, jadalniany stół.
Kuchnię od salonu oddzielała tylko jedna malutka ścianka, przy której stała srebrna dwudrzwiowa lodówka.
Usmażyłem synu jajecznicę i postawiłem na stole.
- Minnie! Wstawaj, śniadanie gotowe! - krzyknąłem.
Wróciłem do sypialni, usiadłem na łóżku i wpadłem w trans.
Wszystkie wspomnienia sprzed dwóch lat powróciły.
Kyungsoo, wypadek... Strata osoby, która była dla ciebie najważniejsza to nie jest to czego chciałem. Nie tak miało wszystko wyglądać.
Wizja pełnej, szczęśliwej rodziny poszła się jebać wraz ze śmiercią ukochanego.
Chcę znowu poczuć być kochanym, chcę się ponownie zakochać jak wariat. To cudowne uczucie wiedzieć, że osoba, którą się kocha całym sobą, ufa, jest obok ciebie na każde wyciągnięcie ręki. Ja czułem to dwa lata temu.
Teraz? Teraz zostałem sam.. Z poważnymi zaburzeniami osobowości. Powrócił stary Jongin, ten który nie chce miłości na kolejne długie lata. Jedyne czego teraz pragnę to seks i pożądanie. Bo kto by chciał przygarnąć faceta z problemami i do tego szesnastoletnim synem, który nie jest zbyt posłuszny i robi wiele problemów z niczego?
Problemy z alkoholem, papierosami, używkami.. Nie chciałem by mój własny syn staczał się na złą drogę, bo jaki rodzic chciałby tego dla własnego dziecka?
Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się w czarne jeansy, tego samego koloru t-shirt i zszedłem na dół.
Spojrzałem na nastolatka, który właśnie ubierał buty.
- O której dzisiaj wrócisz? - spytałem pakując mu do torby wcześniej zabrane z kuchni jabłko.
- Dzisiaj około 17, bo obiecałem Jinwoo, że do niego wpadnę - uśmiechnął się delikatnie i podszedł by wziąć ode mnie plecak.
- Nie zrób niczego głupiego - poklepałem go po ramieniu na co on parsknął.
- Tatuś, nie jestem już małym dzieckiem. Umiem o siebie zadbać. Idę, bo się spóźnię - odpowiedział szybko po czym wyszedł.
Udałem się do kuchni z zamiarem zrobienia sobie śniadania, lecz głośny dzwonek do drzwi, nie pozwolił mi tego dokończyć.
Poszedłem i otworzyłem drzwi, a za nimi jak zwykle stał mój dobry przyjaciel Baekhyun z jednym z bliźniaków, Jisungiem.
Przywitaliśmy się, zrobiłem kawę i usiedliśmy na kanapie w salonie.
- Gdzie zgubiłeś Tae? - spytałem patrząc na małego trzylatka, na kolanach Byuna.
- Jest chory, pojechał z Channim do lekarza - odparł. - Jak się czujesz? - zapytał, gdy wgapiałem się smutno w chrześniaka.
Znowu o tym pomyślałem. O tamtych czasach, o małym Sangminie, o Kyungsoo.. Wszystkie sytuacje, wspomnienia z tamtych lat, wracały jak bumerang i wydawały się nigdy nie mieć końca.
Moje krótkie, lecz intensywne rozmyślania przerwał Baekhyun, który zapewne od dłuższego czasu starał się do mnie przemówić.
- Um, co? A tak tak.. Wszystko jest dobrze - uśmiechnąłem się od niechcenia i wziąłem Ji na kolana, robiąc mu głupie miny.
Czemu stałem się bardziej miękki?
Chcę wrócić do tego starego Jongina, który miał w dupie wszystkich ludzi i ich zdanie. Nie potrafiłem. Czy to dlatego, że mam syna, chrześniaka i najlepszego przyjaciela?
Baekhyun.
Przynajmniej on był dobrym uke, jak go wyruchałem na imprezie z okazji zakończenia liceum.
Był gnojkiem, który dopiero co dołączył do gimnazjum. Pierwszy raz alkohol w ustach, pierwszy papieros, głośna muzyka i seksownie pociągający ja. No przecież to nie mogło zakończyć się inaczej!
Tylko najgorsze było po.
Niezły opierdol od rodziców chłopaka i obita morda. Jaki pogrzaniec bije tak przystojną twarzyczkę?
- Hej Baekkie, idę dziś do klubu. Wyjdziesz ze mną? Przydałoby ci się odreagować codzienny styl życia, wieczór bez dzieci, bez Chana. Co ty na to? Obiecuję cię pilnować! - ocknąłem się po chwili i spojrzałem na chłopaka.
- Nie Nini, dzisiaj nie mogę. Muszę się zająć dzieciakami. Tae chory, Chan ma nocną zmianę w firmie - odsapnął.
Nini. Tak mówili na mnie znajomi, gdy czegoś chciałem. Tylko ci najbliżsi wiedzieli, że chodzi tu dokładniej o szybki numerek.
Lecz ta ksywka coraz częściej pojawiała się w normalnych sytuacjach, po prostu się tak przyjęło.
👦👦👦
Całe południe zleciało mi w mgnieniu oka, a spędziłem je raczej jak co dzień. Sangmin siedział u siebie w pokoju ze swoim chłopakiem Jinwoo i przeglądali coś w internecie - mam nadzieję, że to nie to co mam na myśli.
Pora na zebranie się na imprezę. Wziąłem szybką kąpiel, postawiłem włosy na żel, ubrałem się w czarne rurki, biały t-shirt i czarną skórzaną kurtkę.
Wszystko pięknie, teraz tylko trzeba uruchomić gej radar!
Skierowałem się do pokoju syna, by oznajmić mu, że wychodzę. Nie pukałem bo co by mogli robić oglądając filmy? A poza tym, Minnie jest jeszcze niepełnoletni i będę bronić jego cnotki, tak jak zabierałem ją przypadkowym gówniarzom. Czyli bardzo.
Rozszerzyłem oczy ze zdziwienia i odchrząknąłem.
- Przepraszam bardzo, czy może mi któryś z was wytłumaczyć co tu się właśnie odpierdala? - podniosłem głos, widząc chłopaka leżącego i próbującego się dobrać do mojego syna.
Gdy tylko usłyszeli mój głos, odskoczyli od siebie udając zainteresowanych czymś innym.
Sangmin odepchnął lekko chłopaka z siebie i zaczął zapinać koszulę drżącymi rękoma.
- Tato, to nie tak - zaczął chłopak, a ja czekałem na jego wyjaśnienia. Nie mógł mi nic zaoferować oprócz "to nie tak", "ja tego nie chciałem".
- To jak? Wytłumacz mi. Mamy czas - spoglądałem co chwilę na syna, to na Jinwoo. Ten młody pomimo, że go lubię ma dość u mnie przejebane.
- No niech pan się nie wkurza, to tylko całowanie. Nigdy się pan nie całował? Każdy jest młody i chce to wykorzystać. Założę się, że pan teraz też wybiera się na akrobatykę, nie prawda? - zaczął chłopak z głupim uśmieszkiem.
Przypominał mi siebie za czasów liceum, gdy byłem niezależny i miałem w dupie to czy kogoś zapłodniłem.
Nie zapowiadałem się na stałe związki ani na słodkie słówka i nędzne buziaki. Przechodziłem od razu do sedna. Jednak cieszę się, że syn chce zacząć to inaczej. Z osobą którą kocha.
Mam nadzieję, że nie zostawi go jednak po zaliczeniu.
- Ty gówniarzu nie pyskuj dobra? Ubieraj się teraz i nie chcę was słyszeć w nocy ani widzieć nagich nad ranem, zrozumiano? - rzuciłem chłopakowi koszulkę i odszedłem do drzwi.
- A przede wszystkim to, że ty jesteś pełnoletni nie uświadamia cię, że możesz to robić z szesnastoletnim chłopakiem, przecież on jeszcze nic o życiu nie wie. - powiedziałem i wyszedłem z pokoju.
Zszedłem na dół, wziąłem portfel i wyszedłem na dwór kierując się w stronę klubu. Nie brałem samochodu ponieważ nie zamierzałem nim wracać. Cóż nie mam pojęcia czy w ogóle wrócę do domu bez staczania się po ulicy i krzakach.
Szedłem wzdłuż ulicy i zacząłem rozmyślać o tym co powiedziałem młodym. Zdecydowanie przesadziłem, nie powinienem na nich tak naskakiwać.
Postanowiłem tego wieczoru dać im trochę luzu. Miałem nadzieję, że nie zrobią niczego głupiego i to co powiedziałem dotrze do ich pustych główek.
W barze usiadłem na wolnym miejscu przy blacie i na dobry początek zamówiłem kolejkę shotów.
Chciałem odpłynąć, poczuć się wolnym, szczęśliwym, powrócić choć raz do tamtych czasów. Gdy na nikim mi nie zależało, gdy kochałem imprezy, lizanie dup, szybkie numerki.
Łyknąłem kolejną kolejkę, a potem zamawiałem jak leciało.
Mój wzrok przykuł pewien chłopak, na oko jakieś dwadzieścia trzy lata, siedział sam, zapity przy jednym ze stolików. Usiadłem obok niego.
- Postawić ci drinka? - zapytałem, gdy ten na mnie dziwnie spojrzał.
Głębokość jego oczu była hipnotyzująca. Pokiwał głową, a ja zawołałem kelnerkę i zamówiłem dwa mocne trunki.
- Co cię tu sprowadziło? - spytałem z nadzieją, że chociaż załapię się na loda.
- Zapijam się w smutkach, nic nowego - uśmiechnął się lekko. - A ty?
- To samo, czekam na zbawienie - uśmiechnąłem się.
Wypiliśmy po trzy drinki i nie wiem jakim cudem udało mi się to zrobić, ale skończyłem z nim w jednej z kabin w toaletach. To pewnie ten mój urok.
🐶🐶🐶
Wróciłem do domu o czwartej nad ranem. Wszedłem do ciemnego pomieszczenia, przewracając się co chwile to o stół, to o drzwi, to o kanapę. Poszedłem do sypialni, przebrałem się w dresy i białą koszulkę do spania, po czym poszedłem zobaczyć do syna, w razie czego byłem w gotowości!
Wszedłem znowu bez pukania, ale ukazał mi się słodki obrazek zakochanej nastoletniej pary.
Spali pod kołderką, wtuleni w siebie jak dwa małe misie. A co najważniejsze - byli w ubraniach!
Punkt dla tatuśka!
Przykryłem ich kołdrą i wyszedłem do sypialni, ale oczywiście musiałem się wypieprzyć trzy razy w drzwi. Ułożyłem się wygodnie na łóżeczku i zasnąłem.
Rano obudziłem się o godzinie czternastej. Czułem się wypoczęty i zdrów jak ryba! Kac morderca przestał mi dokuczać już za czasów liceum. Teraz wstaje i jestem gotowy do jakiejkolwiek ciężkiej pracy.
Zrobiłem poranną toaletę, przebrałem się i zszedłem do kuchni, gdzie zastałem młodych przy śniadaniu.
Uśmiechnąłem się do nich i zabrałem się za robienie sobie jajecznicy.
- Jak było? - zapytał młodszy.
- Dobrze, nawet bardzo - uśmiechnąłem się - a u was? Mam nadzieję, że nie dokończyliście tego co zaczęliście - podniosłem na nich wzrok kiedy spojrzeli na siebie z dziwnym uśmieszkiem.
- No nie mówcie, kurwa. - syknąłem z poważną miną, na co oni parsknęli śmiechem. Podszedł do mnie chłopak syna i poklepał po plecach.
- Niech się pan nie martwi, nie wyrucham Minniego w tym wieku - po czym uśmiechnął się, wrócił do syna i objął go ramieniem.
Westchnąłem ciężko i gdy zjadłem ruszyłem swoją dupę i przeszedłem się do Baekhyuna. Zapukałem, lecz nikt nie odpowiadał, więc wszedłem a moim uszom ukazały się dość specyficzne odgłosy.
Rozwaliłem się na kanapie, włączyłem tv i czekałem aż tamta dwójka skończy się sobą zadowalać.
Nagle ze schodów zszedł kaszlący Tae.
Wstałem i rozchyliłem ramiona, a dzieciaczek w nie szybko wbiegł. Wziąłem go na kolana i przytuliłem bo cały się trząsł.
- Cześć Tae, jak się czujesz? - spytałem z udawaną troską w głosie, chłopaczek wtulił się we mnie i cicho wydukał.
- Źle wujaszku a tata z tatą czyszczą teraz łóżko i ja nie mogę do nich wejść, bo powiedzieli mi, że nie dostane zabawek - posmutniał, na co ja prychnąłem śmiechem.
- Naprawdę ci tak powiedzieli? Pf, możesz zawsze przyjść do wujka się pobawić! A teraz chodź, zrobimy ci coś jeść. Jadłeś kiedyś kanapkę z serem i dżemem? - popatrzył na mnie spode łba.
- A..a to dobre? Nie jadłem, chce zjeść! - wziąłem go na rączki i poszedłem do kuchni.
Zrobiłem mu śniadanko, usiedliśmy przy blacie jak facet z facetem i zaczęliśmy wyjadać z lodówki wszystko co popadnie - przynajmniej głodny nie będę.
- Ile razy tatusiowie.. Czyszczą łóżko? - ledwo powstrzymałem śmiech, miałem chęć im tam wejść, ale od razu zostałbym wygnany - nie pierwszy i nie ostatni raz.
- Codziennie! Rano i wieczorem! Ja nie wiem co oni muszą jeść na tym łóżku żeby mieć takie okruchy hihi - zaśmiał się chłopczyk.
Już wiem czym będę mógł szantażować Baekhyuna.
Usłyszałem czyjąś obecność za plecami, odwróciłem się i zauważyłem zdyszaną dwójkę przytuloną do siebie. Uśmiechnąłem się do nich szeroko i im pomachałem na co oni stanęli jak osłupieni.
- Już, skończyliście czyścić łóżko?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz