Strony

I'll Protect You | Hunhan : Two


Luhan
Umrę.
To oficjalne.
Albo to, albo wszyscy ludzie będą się mnie wystrzegać. Tak, to brzmi dobrze. W ten sposób będę samotny, nie martwy.
Gdy Baekhyun zaczął ciągać mnie w każdym możliwym kierunku, przyłapałem się na rozglądaniu w poszukiwaniu Sehuna.
Nie wiem, dlaczego tak się zachowywałem. Zgaduję, że zżerały mnie nerwy i zbyt martwiłem się o swoje życie. Bardziej przejmowałem się tym przypadkowym chłopakiem niż własnymi rodzicami.
W tym momencie wręcz traciłem rozum, chciałem się od tego wszystkiego odciąć. Moja głowa nie powinna być pełna obaw, że zobaczę tego chłopaka. To powinno się dziać przez moich rodziców. Co, jeśli wyszli z domu, aby mnie szukać i znajdą tu? Co, jeśli wysłali kogoś, żeby mnie znaleźć? Co, jeśli...
Oh, cholera, dlaczego w ogóle się przejmuję? Rodzice są ostatnią rzeczą, o którą powinienem się martwić.
Wyrywając dłoń z uścisku Baeka, czekałem aż się odwróci.
- Potrzebuję złapać oddech - wyznałem. - Nie przyszedłem tu, żeby w kółko chodzić. Przyszedłem, żeby się zabawić i jeśli, mamy uciekać od każdej grupki, która się tu znajduję, to wracam do domu - Powiedziałem, a przyjaciel nerwowo zachichotał.
- Przepraszam - jego policzki się zaczerwieniły. - Nie zauważyłem, że byłem zbyt nachalny.
- Nie chodzi o to, że byłeś nachalny... - przerwałem, myśląc jak inaczej skończyć to zdanie. - Chodzi o to, że odkąd Sehun - zrobiłem palcami znak cudzysłowia - ze mną rozmawiał, włączył ci się jakiś radar i dłużej tego nie wytrzymam.
- Przepraszam - oblizał usta.
- Po prostu myślę, że - wziąłem głęboki wdech - od chwili, w której się do mnie odezwał, zachowujesz się, jakbym miał umrzeć, a to nie prawda.
- Skąd możesz wiedzieć? - wyrzucił ręce w górę, jednocześnie pokazując na mnie. - Są powody, dla których mówią, że jest niebezpieczny, Lu.
- Yhm, wiesz, Sehun rozmawiał ze mną raz. Nie umówił się ze mną ani nic w tym rodzaju - pokręciłem głową. - Przesadzasz i dobrze o tym wiesz. Poza tym nawet go nie znasz!
- Wiem wystarczająco, żeby mieć pewność, że oznacza on coś złego - próbował brzmieć przekonywająco, ale brzmiało to jak kupa kłamstw.
- A ty wierzysz we wszystko, co mówią inni? - podniosłem brew, gdy chłopak energicznie przytaknął - Baekhyun, nie każda rzecz, którą usłyszysz, jest prawdą. Teraz ludzie wszystko wyolbrzymiają. Nie możesz wierzyć w ich pierdolenie. Powinieneś dobrze o tym wiedzieć - przypomniałem mu, jak Junglin rozpuścił plotkę, że Baek się z nim przespał. Ubarwiono to do tego stopnia, że rzekomo zaszedł w ciążę i poddał się aborcji. Minęły wieki, zanim cała sprawa ucichła, a ludzie znaleźli sobie nowy temat.
- To coś innego - próbował się kłócić.
- W którym momencie? - położyłem dłonie na biodrach. - Wymień jedną różnicę - zacząłem uderzać butem o podłogę, czekając na jego odpowiedź.
- To po prostu nie jest to samo, okej? - wymamrotał. - Wszyscy o nim wiedzą, Luhan. On tego nie zaczął. Ludzie już o nim wiedzieli.
- Wiedzieli o tym z historyjek innych. Nie ważne kto zaczął, Baekhyun, prawda zawsze pozostaje taka sama. Nikt nie wie wszystkiego. Nikt, oprócz jego samego i kiedy on to potwierdzi, wtedy masz pewność, że to prawda. Do tej pory wszystko, co usłyszysz, jest kłamstwem.
Po chwili ciszy, blondyn wreszcie się poddał.
- Zgoda, ale nie mów, że cię nie ostrzegałem - skrzywił się, pokazując na mnie, po czym chwycił mnie za rękę i pociągnął do części imprezy, gdzie ludzie tańczyli. Nie myślałem, że to jeszcze dziś zobaczę.
Zazwyczaj nie łamałem reguł, ale ten jeden raz miałem wrażenie, że to zrobię. Otwierając sobie kolejną puszkę piwa, wolno upiłem łyk. Odwróciłem się i zobaczyłem, że Baek zniknął.
Wzdychając, zacząłem go szukać. Przepychając się przez ludzi, którzy ocierali się o siebie, jakby uprawiali seks, palaczy z jonitem w ręku i alkoholików wlewających w siebie litry piwa, wciąż nie mogłem znaleźć przyjaciela.
Minęło kilka minut, a moje stopy były całe obolałe od ciągłego chodzenia. Nawet na chwilę nie siadłem. Nieważne. Jakby ci ludzie nie wiedzieli co to krzesło. W końcu się poddałem i wyjąłem telefon, żeby do niego napisać.
Gdzie jesteś? Szukałem wszędzie. Odpisz, żebyśmy mogli się spotkać. Muszę niedługo wracać do domu.
Usatysfakcjonowany schowałem telefon, gdy coś niedaleko przykuło moją uwagę. Kiedy poszedłem bliżej, okazało się, że to kłoda. Uzmysławiając sobie, że to najbliższa rzecz podobna do krzesła, jaką tu znajdę, siadłem na niej. Prostując nogi, nagle stałem się spokojniejszy... zrelaksowany.
Trwało to do chwili, w której uświadomiłem sobie, że minęło dziesięć minut, a Baekhyun wciąż nie odpisał. Zazwyczaj odpisywał po kilku sekundach, maksymalnie dwóch minutach, jeśli był pijany. Zaczynałem się martwić. Wiedząc, że nie było go w tłumie, postanowiłem zejść do doliny pełnej drzew.
Włożyłem ręce do kieszeni, odpychając od siebie wszelkie dziwne myśli, gdy zauważyłem, jak ciemno jest wokół.
Jak Baekhyun mógł tak zniknąć? Naprawdę był aż tak przybity tym, że nie robiłem z Sehuna rozmawiającego ze mną takiej afery jak on?
A może chodziło o coś innego? Może ktoś poprosił go, żeby z nim gdzieś poszedł... Ale w takim wypadku poinformowałby mnie przed odejściem.
Wzdychając, sfrustrowany samym sobą, poczułem buzowanie w głowie. Trzy piwa, które wypiłem, zaczynały dawać o sobie znać, a szelest liści wcale nie pomagał. Kiedy zaczynałem myśleć, że wariuję, zauważyłem niedaleko grupę ludzi.
Nie zastanawiając się długo, kontynuowałem spacer, czując, jak uderza we mnie chłodne powietrze. Ostrożnie spojrzałem w górę i zauważyłem, że nie była to jakaś przypadkowa grupka ludzi. Mieli na sobie czarne rzeczy, a przypominając sobie kawałki wielu kazań Baekhyuna, uświadomiłem sobie, że... To byli ludzie, przed którymi ostrzegał mnie przyjaciel.
Grupa Sehuna.
Czując przyśpieszone bicie własnego serca, przesunąłem się bliżej drzew, próbując pozostać niezauważonym.
- Jesteś w wielkim gównie, Lee - mroczny głos dobiegał z cienia. Poczułem, jak ściska mi się żołądek, a pachy pocą.
- Prze-przepraszam - do kogokolwiek chłopak mówił, jego jąkanie się zabrzmiało tak niepewnie, że się skuliłem.
- Przepraszam, już nie wystarcza. Dostałeś kilka szans i gówno z nich wyszło. Daliśmy ci trzy dodatkowe tygodnie, a ty wciąż nie miałeś czasu zdobyć pieniędzy?
Proszę, potrzebuję tylko trochę więcej czasu...
- Hm, cóż, twój czas się skończył, kolego - zdrętwiałem, oglądając się za siebie akurat, aby zobaczyć wystrzał i ciało padające na ziemię. Podłoże od razu pokryło się czerwoną cieczą.
Co do kurwy nędzy się właśnie stało?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz