Strony

I'll Protect You | Hunhan : Twenty Five



Sehun
Wydałem z siebie sfrustrowane warknięcie, a moje zwinięte pięści dotknęły stołu naprzeciwko.
— To jest kurewsko niedorzeczne! — krzyknąłem, czerwony na twarzy.
— Chłopie, uspokój się. — Głos Laya był delikatny. Energicznie potrząsnąłem głową, ignorując go.
— Jak to kurwa nie możemy go namierzyć? To gówno się popsuło czy coś? — kopnąłem stół, na którym został rozłożony cały sprzęt. Przebiegłem palcami po włosach, ciągnąc za końce.
— Kopanie stołu nic nie zmieni, Sehun — odezwał się Chanyeol, kręcąc głową. — Musisz usiąść i się skupić — mruknął. Chodziłem w tą i z powrotem, ignorując jego słowa. Wiedziałem tylko, że musiałem znaleźć Luhana.
— Co jeszcze możesz nam powiedzieć?
— Co jeszcze chcecie usłyszeć? — warknąłem, odwracając się i łapiąc kontakt wzrokowy. — Wiem tylko, że odjechał spod restauracji w dół ulicy, w czerwonym samochodzie tego sukinsyna.
— Znajdziemy ich, okej? Musisz się tylko do cholery uspokoić i skupić. Nie możesz kopać stołu za każdym razem, kiedy wydaje nam się, że jesteśmy w kropce. Nie znajdziemy go, jeśli twoim jedynym wkładem będzie robienie afery.
— Nie robię afery — powiedziałem nisko. — Po prostu nie mogę ryzykować tracenia czasu. — Spochmurniałem. — Minęło ile? Chyba od godziny siedzimy, próbując go znaleźć. Co, jeśli potrzebuje teraz mojej pomocy?
— Dlaczego do kurwy nędzy on w ogóle od ciebie uciekł? — syknął Yeol. Wzruszyłem ramionami, drapiąc się po karku.
— Nie wzruszaj na mnie ramionami i powiedz cholerną prawdę. Co się stało?
— Poszliśmy do restauracji, zdenerwował się i wyszedł. — Odwróciłem wzrok.
— Tak, ale dlaczego? — patrzył na mnie intensywnie.
— Nie wiedziałem, że Lia jest tam kelnerką, a to ona miała nas obsługiwać. Powiedziałem, że ma odejść. Luhan zorientował się, że się znamy, chciał wiedzieć skąd i dlaczego. Nic mu nie powiedziałem, więc się wkurzył i wyszedł. — Przygryzłem wargę, przypominając sobie naszą kłótnię.
— Dlaczego mu nie powiedziałeś?
— Jak miałem wytłumaczyć to gówno w naszym życiu? Huh? W jaki sposób miałem powiedzieć, że Lia jest dwulicową dziwką, która finalnie mnie oszukała?
— Dokładnie tymi słowami — powiedział Lay, jakby to było coś oczywistego.
— A wtedy chciałby wiedzieć co takiego zrobiła Lia. — Potrząsnąłem głową, oblizując usta. — Nie mogłem ryzykować, okej? Poza tym przeszłość moja i Lii to nasza przeszłość. To nie była sprawa Luhana.
— Cóż, jeśli jest twoim chłopakiem, ma prawo wiedzieć? — Lay spojrzał na mnie znacząco.
— Kto powiedział, że jest moim chłopakiem? — warknąłem.
— Chłopie, kogo ty próbujesz oszukać? Znam cię jak własną kieszeń i wiem, że jeśli nic by dla ciebie nie znaczył, nie przechodziłbyś przez to wszystko. — Wskazał na nas i stół — tylko żeby go znaleźć. Nie wspominając o tym, że słyszałem, co powiedziałeś Chanowi. — Pomachał na mnie palcem z łobuzerskim uśmiechem.
— Nieważne — wymamrotałem.
— Widziałem tego chłopaka tylko raz i przyniósł więcej kłopotów niż wszystkie nasze misje razem wzięte. — Yeol potrząsnął głową. — Lepiej, żeby był tego warty, Oh, bo obiecuję, że jeśli nas wykiwa, zamorduję was oboje.
— Nie martw się. Nie zrobi tego. — Usiadłem obok Laya, pomagając im wszystko ogarnąć.
— Z kim mógłby odjechać? — odezwał się Yixing. — To znaczy, czy ten samochód był znajomy? Widziałeś go kiedyś wcześniej? To mogłoby nam pomóc.
Zmarszczyłem brwi, długo myśląc nad jego pytaniem. Chwilę zajęło mi poskładanie wszystkich elementów.
— Taejin.
— Co? — Chanyeol podniósł wzrok.
— Terytorium Dod'sów — zakpiłem z niedowierzaniem. — Widziałem ten samochód niedaleko nich, zanim zostałem dźgnięty nożem. Kiedy szedłem, zauważyłem go z daleka. Nie przykułem do niego zbyt wielkiej uwagi. — Ponownie zwinąłem dłonie w pięści.
— Czekaj, próbujesz mi powiedzieć, że Taejin zabrał Luhana? — Yeol przerwał to, co robił i skupił na mnie uwagę.
— Oh, to nie był Taejin. Luhan wie, jak on wygląda. Byłby idiotą, gdyby sam po niego przyjechał. To był ktoś od nich. — Pokiwałem głową, zgadzając się z własnymi słowami. — Cały czas stał za tym Taejin. — Wstałem.
— Whoa, przemyśl to przez chwilę, zanim zrobisz coś, czego będziesz żałował. — Chłopak również się podniósł.
— Nie — warknąłem. — To on. Na pewno. Kto inny zabrałby Luhana, jeśli nie wiedziałby, kim on jest? — przerwałem. — Jeśli nie wiedziałby, że ja go znam. — Potrząsnąłem głową, czując, jak złość eksploduje w moich żyłach. — Dlaczego mamy czekać na strzelaninę? Możemy równie dobrze zrobić to teraz.
Podchodząc do szafy stojącej niedaleko, szeroko otworzyłem drzwi, po czym wyjąłem z niej metalowe pudełko. Podchodząc do stołu obok, położyłem je na nim, a następnie wbiłem szyfr i je otworzyłem. Wyjmując ze środka pistolet, odbezpieczyłem go, upewniając się, że w środku jest wystarczająco dużo pocisków, po czym znów zabezpieczyłem i włożyłem do tylnej kieszeni jeansów. Zamykając pudełko, włożyłem je z powrotem do szafy i podszedłem do chłopaków.
— Skończyłem z gierkami. Jeśli ci idioci lubią igrać z ogniem, zaraz się poparzą.
Luhan
Jęknąłem, czując, że się budzę. Wszystko było w porządku do chwili, gdy się rozbudziłem i zorientowałem się, że nie rozpoznaję miejsca, w którym się znajduję. Ogarnęła mnie panika. Zacząłem się kręcić, chcąc stąd wyjść, gdy zauważyłem, że jestem przywiązany do krzesła. Szerzej otworzyłem oczy, a moje serce na moment zamarło.
Gdzie ja do cholery byłem?
Przełykając ślinę, próbowałem sobie przypomnieć, co się wydarzyło. Do głowy przyszła mi kłótnia z Sehunem, odchodzenie w złości, podjeżdżający samochód... Kurwa.
Suo. On za tym wszystkim stał. Ten gnojek.
Próbowałem uwolnić ręce, ale skończyło się na ryciu po skórze sznurem, którym byłem obwiązany. Wydając z siebie cichy jęk bólu, syknąłem, zirytowany swoją głupotą. Rozejrzałem się wokół, próbując znaleźć coś, co mogłoby mi pomóc się odwiązać, gdy za drzwiami pojawiły się odgłosy i zanim zdążyłem się zorientować, co się dzieje, zostały one szeroko otwarte.
— Ładnie, ładnie. Czy to nie chłopak pana Oh? — zdecydowanie zbyt znajomy głos rozbrzmiał w uszach.
— Nie jestem niczyim chłopakiem, dziękuję bardzo — warknąłem. Wiem, że nie powinienem pyskować do grupy facetów, których nie znałem i nie wiedziałem, do czego są zdolni, ale byłem znany z gadania dużo i nie miałem zamiaru pokazać tym idiotom, że się boję.
Jeśli się poddasz, będzie jeszcze gorzej. Jak widać, opery mydlane się do czegoś przydają.
— Nie musisz kłamać. Wszyscy wiemy, że jesteś związany z Oh.
— Nie wiem, o czym ty do cholery mówisz — syknąłem. Nie ma mowy, żebym cokolwiek powiedział. Zwłaszcza facetom, którzy mnie porwali.
— Wiesz... — Przechylił głowę na bok. — Nie toleruję kłamców — syknął, zbliżając się. Stał teraz naprzeciwko mnie.
— Nie kłamię — powiedziałem.
— W co ty próbujesz grać, mały? — kątem oka mogłem zobaczyć Suo i dwóch innych chłopaków, których nie znałem. Stali tam z irytującymi uśmiechami. Jeśli tylko mógłbym je zetrzeć z ich twarzy... Po dłuższej chwili poczułem uderzenie w policzek, odrzucające moją głowę w prawo, sprawiające, że skrzywiłem się z bólu.
— Co do cholery? — warknąłem, odwracając się zszokowany.
— Jeśli jest coś, czego nienawidzę bardziej niż kłamców, są to ludzie ignorujący mnie — odpowiedział, krzywo na mnie patrząc.
— Jesteś pojebany — syknąłem z obrzydzeniem. — Jak mogłeś uderzyć słabszego? — gnojek.
— To całkiem łatwe, skarbie. Musisz tylko podnieść rękę i przejechać nią po twarzy. Właśnie tak. — Znów mnie uderzył.
— Mogę zrobić co mi się podoba, szmato, a ty nic na to nie poradzisz.
— Jeśli nie byłbym przywiązany do krzesła, na pewno bym zareagował, skarbie — powtórzyłem jego słowa. — To śmieszne, że musiałeś mnie związać, żeby zrobić coś tak obrzydliwego.
— Masz rację. — Pokiwał głową. Nie odzywając się, podniosłem brwi. Patrzyłem na niego z ciekawością.
A myślałem, że to Sehun był bipolarny...
— Jeśli nie to krzesło, nie zrobiłbym tego. Właściwie zrobiłbym dużo więcej niż tylko uderzenie cię. — Łobuzerko się uśmiechnął, podkreślając ukryte znaczenie jego słów.
— Wiesz — urwał, obchodząc wokół krzesła, na którym siedziałem. — Jak na ukesia jesteś całkiem zadziorny... — Figlarnie się uśmiechnął, schylając się, żeby być ze mną na jednym poziomie. — Nie dziwie się, że Oh cię trzyma. Musisz być świetny w łóżku — mrugnął.
— Jesteś obrzydliwy. — Skrzywiłem się, odwracając głowę, żeby na niego spojrzeć.
— To twoje nowe ulubione słowo czy coś? — położył ręce po moich bokach. — Bo jeśli tak, może powinieneś się przyzwyczaić do mówienia czegoś innego... — Znów mrugnął, a uśmieszek na jego ustach zrobił się jeszcze większy. — Będę miał z tobą dużo zabawy — szepnął, przesuwając dłonią po mojej twarzy. — Nie będziesz w stanie mnie odepchnąć, kiedy już położę na tobie ręce.
Kątem oka obserwowałem, jak podchodzi do drzwi, szepcze coś do reszty, po czym opuszcza pokój z dwoma nieznanymi mi chłopakami, zostawiając Suo. Ugryzłem się w język, żeby przypadkiem nie palnąć nic głupiego. Nawet nie zauważyłem, gdy do mnie podszedł, do czasu, gdy poczułem jego obecność obok.
Powstrzymując chęć przeklnięcia jego życia, siedziałem bez ruchu, nic nie mówiąc. Coś metalowego rozbłysło w pokoju, głównie dzięki światłu z małego okna, sprawiając, że zrobiło mi się sucho w gardle, a w moich oczach pojawił się strach. Powstrzymałem się przed gwałtownym zaczerpnięciem powietrza, gdy czubek noża dotknął mojej twarzy. Przygryzając wargę, nie chciałem pokazać ani odrobiny lęku, na co Suo łobuzersko się uśmiechnął.
— Szkoda byłoby zranić tak piękną twarz, czyż nie? — jego głos sprawił, że przeszły mnie ciarki. Zacisnąłem powieki, nic nie mówiąc.
— Niestety będę musiał — szepnął, po czym przycisnął ostrze mocniej do mojej skóry i zjechał nim po policzku. Przeciął moją skórę, wywołując u mnie krzyk niemożliwego bólu.
— Powinieneś był posłuchać swojego chłopaka, skarbie — mruknął mi do ucha, przejeżdżając nożem po mojej szyi, na co krzyknąłem jeszcze głośniej. — Nie powinieneś wsiadać do mojego samochodu. — Polizał skórę za moim uchem. — Zgaduję, że dostałeś już swoją lekcję. — Mrocznie się zaśmiał, po czym wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samego.
Gdzie jesteś, Sehun?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz