Luhan
Przez sposób, w jaki Sehun odezwał się do Soyeon byłem niemal pewien, że dziewczyna wyjdzie, ale, ku mojemu zdziwieniu, została.
— Słyszałam, co ci się stało. — Weszła do pokoju z wysoko podniesioną głową i figlarnym uśmieszkiem na czerwonych ustach. — Szkoda, że nie umarłeś — zakpiła.
— Spierdalaj, zanim...
— Zanim co? — warknęła. — Hmm? — przekrzywiła głowę.
— Zabiję cię — warknął z jadem w głosie. Przygryzłem wargę, wiedząc, że był do tego zdolny. Dobrze wiedziałem, że nie miał oporów przed skrzywdzeniem jej psychicznie ani fizycznie — nie uderzył mnie, ale przyciskał do ściany i już to cholernie bolało. Sądziłem, że Soyeon odejdzie, ale zamiast tego zaśmiała się, na co Sehun zacisnął szczękę.
— Co jest tak kurewsko zabawne? — syknął. Dziewczyna z łobuzerskim uśmieszkiem pokręciła głową.
— To, że składasz puste obietnice. Szkoda, że myślisz, że naprawdę w nie wierzę.
— Nie znasz mnie — warknął.
— Oh, ależ znam. — Złośliwie się uśmiechnęła, a mi zacisnął się żołądek. — I wiem, że nie położyłbyś na mnie ręki.
— Zgaduj dalej, suko. Jak na kogoś, kto tak dobrze mnie zna, nie wiesz, do czego jestem zdolny.
— Zapominasz o wielu rzeczach, Oh. Nie zdziwiłoby mnie, jeśli zapomniałeś, ile razy mi groziłeś, ale nic z tego nie wyszło.
— Oczywiście, że nie. Jesteś głupia? Potrzebuję cię do swoich celów. Jak mógłbym coś takiego wyrzucić? — uśmiechnął się.
— Smaż się w piekle, Oh.
— Spotkamy się tam, skarbie. — Puścił jej oczko. Skrzywiłem się, słysząc, jak ją nazwał, a moje całe ciało przepełniła zazdrość. Soyeon patrzyła na niego z obrzydzeniem.
— Marnuję na ciebie życie.
— A ty mój czas. Wypierdalaj stąd, Soyeon!
— Z przyjemnością — warknęła.
— Nie uderz w drzwi. — Zaśmiał się cicho. Dziewczyna od razu się odwróciła, na co oboje wywróciliśmy oczami. Dlaczego nie mogła już skończyć? Zaczęła działać mi jej na nerwy, a ledwo ją znałem.
— Jeszcze jedno. — Podniosła palec.
— Co? — warknął Sehun.
— Nie mówię do ciebie. — Przeleciała po nim wzrokiem, po czym spojrzała prosto na mnie. — Mówię do twojej seks zabawki.
— Nie mów tak na niego — warknął.
— Uczciwie ostrzegam, używa cię do jednej i tylko jednej rzeczy. Nie obchodzisz go ty ani twoje uczucia. Interesuje go tylko, co kryje się pod tymi ubraniami. Szkoda, że zdążył zobaczyć już połowę.
— Nie mieszaj go w to — zagroził Sehun.
— Pierdol się.
— Nie. — Pokręcił głową. — Byłem, widziałem, robiłem. Nic specjalnego. — Zaśmiał się łobuzersko. Zmarszczyłem brwi. Co to miało znaczyć? Patrząc na niego, stanęła prosto, pokazując, że ma gdzieś jego słowa, chociaż było widać, że ją trafiły. Zerkając na niego po raz ostatni, odwróciła się na piętach i wyszła, trzaskając za sobą drzwiami.
— Co się do cholery właśnie stało? — wymamrotałem po kilku sekundach ciszy.
— Nic, po prostu ją ignoruj. Kłamie — zapewnił, lekko mnie całując i gładzą kciukiem po policzku.
— A tak poza tym, kto to był? Znaczy... kim ona dokładnie jest?
— Nikim ważnym — mruknął. Poczułem, że zaciska mi się żołądek. Wiedziałem, że coś ukrywa i zabijało mnie to, że znów zaczyna mnie okłamywać. Akurat wtedy, gdy wszystko zaczynało się układać. Kładąc mu dłonie na torsie, zepchnąłem go z siebie i usiadłem.
— Co ty robisz? — spytał.
— Skończyliśmy już z kłamstwami i obiecaliśmy, że nie będzie między nami sekretów, a ty i tak znów to robisz. — Wziąłem wdech, rozczarowany kręcąc głową. Chciałem, żeby było dobrze, ale jak wszystko może być okej, jeśli coś wciąż nie gra?
— Nie kłamię — mruknął. — Przysięgam, że ona jest nikim.
— Nikt. — Robiłem w powietrzu cudzysłów. — Ot, tak wchodzi do twojego pokoju i życzy ci śmierci. — Wywróciłem oczami, krzyżując ręce na klatce.
— Robi to szalona suka, bo właśnie tym ona jest. Pojebaną dziwką. — Pokiwał głową. Westchnąłem, chwytając swoją bluzkę z podłogi i wkładając ją przez głowę.
— Luhan...
— Nie. — Podniosłem dłoń. — Dlaczego chociaż raz nie możesz być ze mną szczery, bez wahania się i dawania mi prostych, chcę-łatwo-się-z-tego-wyplątać, odpowiedzi!
— Mówię ci prawdę! — krzyknął desperacko, mierzwiąc palcami włosy i ciągnąc za końce. — Cholera, Luhan — wymamrotał. — Dobra, chcesz wiedzieć, kim ona jest?
— Proszę.
— Okej, powiem ci. Jest częścią grupy.
Sehun
Luhan pytająco podniósł brwi, a ja w obronie podniosłem obie ręce.
— To tyle. Jest zła, że nigdy nie będzie niczym więcej niż dziewczynką na posyłki. Wkurzyło ją też to, że ją oszukałem, zabierając przesyłkę. Którą, zanim spytasz, trzymała dlatego, że jest suką. — Wywróciłem oczami, przypominając sobą, jaką była idiotką. Luhan długo na mnie patrzył, a ja robiłem to samo, pokazując, że byłem szczery, pomijając, że zapomniałem wspomnieć o wcześniejszych spotkaniach z Soyeon.
— Okej. — Oblizał usta, patrząc mi w oczy. — Wierzę ci.
— Dziękuję.
— Nie ma za co?
— Jesteś taki uroczy, kiedy się denerwujesz. — Poruszałem brwiami, wywołując u niego śmiech.
— Głupek.
— Nie. — Pokręciłem głową. — Jestem na to zbyt cool.
— Czy ty właśnie powiedziałeś cool?
— Owszem, masz z tym jakiś problem, skarbie? — zapytałem z uśmiechem. Chłopak pokiwał głową, po czym lekko się skrzywił, na co zrobiłem to samo.
— Coś się stało?
— Powiedziałeś do mnie skarbie.
— Więc? Zawsze cię tak nazywam. Jesteś moim chłopakiem.
— To już nie to samo.
— Co masz na myśli?
— Nazwałeś tak Soyeon — mruknął. Otworzyłem usta, żeby zaprzeczyć, ale po chwili znów zamknąłem, przypominając sobie, do czego nawiązuje i mojej kłótni z Soyeon.
— Skarbie, powiedziałem tak, tylko żeby ją zdenerwować. To nic nie znaczyło. Jesteś taki uroczy.
— Zdecydowanie nie jestem uroczy.
— Jesteś.
— Nie.
— Tak.
— Nie chcę być uroczy.
— Więc jaki chcesz być?
— Chcę być seksowny.
— Uwierz mi, skarbie. Słowo seksowny nawet w połowie cię nie opisuje. — Łobuzersko się uśmiechnąłem i chwyciłem jego dolną wargę w zęby, delikatnie ciągnąc, po czym go pocałowałem. Jęknął, na co chwyciłem go za biodra. Nie byłem w stanie opisać, jak gorący był. Zawsze, gdy byłem blisko niego, zaczynałem tracić kontrolę.
Prowadząc go tyłem w kierunku łóżka, chwyciłem jego bluzkę, zdjąłem i rzuciłem gdzieś na bok, a następnie ponownie złączyłem nasze usta. Tym razem to się tu nie skończy. Chciałem pójść nieco dalej. Przesuwałem dłońmi po każdym centymetrze jego ciała, chcąc odsłonić je dla moich chciwych oczu.
Zjeżdżając ustami na jego szyję, zacząłem ją lekko ssać, po czym przeniosłem się na jego klatkę, gdzie zacząłem składać mokre pocałunki, na co chłopak niekontrolowanie jęknął. Wślizgnąłem rękę pod jego plecy. Spojrzałem mu w oczy, upewniając się, że jest okej. Kiedy przygryzł wargę i przytaknął w oczekiwaniu, złączyłem nasze usta, szepcząc jednocześnie słowa pełne zachęty.
— Jesteś taki piękny — wymamrotałem. Przygryzłem wargę, nie będąc w stanie się dłużej kontrolować. Chwyciłem w usta jeden z jego sutków, na co chłopak wygiął plecy w łuk, a z jego ust wydobył się głośny jęk.
— Sehun — szepnął, gwałtownie łapiąc powietrze, czując na sobie mój język. Zmierzwił mi włosy i pociągnął za końce, na co jęknąłem. Przewracając nas, Luhan odsunął moją głowę od swojego torsu i siadł mi między nogami. Przygryzłem wargę, instynktownie kładąc ręce na jego biodrach.
— Zrób coś, kochanie — jęknąłem. Nie musiał się zastanawiać. Od razu zaczął ruszać biodrami, na co odrzuciłem głowę w tył.
— Jezu Chryste — wymamrotałem, widząc, jak Luhan ruszał się coraz szybciej, przez co mój penis był już twardy. Zacząłem kręcić jego biodrami i jęknąłem, czując, jak jego ciało ociera się o moje. Po chwili zaczął nierówno oddychać i wiedziałem, że zaraz dojdzie.
— Chcesz, żebym nas obrócił i skończył za ciebie? — szepnąłem. Luhan pokręcił głową i złączył nasze usta. Kochałem, gdy chłopak wiedział, czego chce, a Luhan ocierał się o mnie z taką pewnością i chcicą, że czułem coraz bardziej rosnące podniecenie.
— Kurwa, kochanie, trochę szybciej. Jeszcze chwila — szepnąłem. Kiwając głową, zaczął ciężko oddychać tuż przy mojej szyi i kontynuował ruchy przy moim kroczu, wbijając mi paznokcie w ramiona.
— Luhan — jęknąłem.
— Sehun — szepnął. — O... mój... Boże! — krzyknął, dochodząc w tym samym momencie co ja. Opadł na mnie jednocześnie zaskoczony i dumny z tego, co zrobił.
— Byłeś niesamowity, kochanie... — Musnąłem jego usta. — Naprawdę niesamowity.... — Ponownie złączyłem nasze usta.
Luhan
Czy właśnie zrobiłem to, co myślę, czy tylko mi się wydaje?
Kiedy Sehun mnie objął, przysuwając bliżej, wiedziałem, że to działo się naprawdę. Nie myślałem, że to, co się wydarzyło się... Cóż... Wydarzy, ale część mnie się z tego cieszyła. Wiedziałem, że nigdy nie chciałem niczego przyspieszać, ale robienie małych kroczków było dobre dla naszego związku.
W przeciwieństwie do słów Soyeon, Sehun nie odszedł. Nie powiedział, że już ze mną skończył lub, że dostał, czego chciał. Mimo że nie uprawialiśmy seksu — ale byliśmy cholernie blisko — pokazał, że jest tu dla mnie i Soyeon była taka, jak opisał ją Sehun — kłamliwa, a mój lęk zniknął. Uśmiechnąłem się, czując usta chłopaka na czole i podniosłem brodę, aby go pocałować. Zanim zdążyłem się powstrzymać, z moich ust wyleciały dwa słowa, których się nie spodziewałem.
— Kocham cię.
Sehun był zaskoczony i spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami, a ja natychmiast pożałowałem, że się odezwałem.
— Ja, uhm, przepraszam. Nie chciałem... — Sehun mi przerwał, łącząc nasze wargi.
— Też cię kocham. — Pogłaskał mnie po włosach. — I to bardzo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz