Luhan
Oszalałem czy Sehun naprawdę powiedział, że mnie kocha?
— Co właśnie powiedziałeś? — szepnąłem.
— Powiedziałem, że cię kocham. — Uśmiechnąłem się na jego słowa. Wszystko w moim życiu zaczynało być coraz lepsze i miałem wrażenie, że zrzuciłem z siebie duży ciężar. Przez chwilę ciągnęło mnie do Sehuna coś, czego nie mogłem zdefiniować. Nie wiedziałem, co to było, ale wydawało mi się, że chyba chodzi o miłość.
— Wiesz... — Sehun złączył nasze palce. — Nigdy nie myślałem, że to się stanie. Po całej aferze z Lią byłem pewien, że moje życie było przesądzone. Że będę musiał martwić się już tylko o siebie. Nie musiałem przejmować się jakąś suką czy problemami w związku... Ale wtedy pojawiłeś się ty, pokazałeś mi, dlaczego znów powinienem się otworzyć i cieszę się, że to zrobiłeś. Dałeś mi powód. Nie chodzi już tylko o chłopaków, mam teraz jeszcze kogoś, kto sprawia, że chce mi się żyć. Ale musisz wiedzieć. — Podniósł się na łokciu, patrząc na mnie z powagą. — Skoro jesteś ze mną w związku, wszystko będzie od tej pory inne.
— Co masz na myśli?
— Mam na myśli, że jak już zdążyłeś zauważyć, moje życie nie jest zbyt bezpieczne. Mam wrogów, którzy zrobią wszystko, żeby zniszczyć mnie i chłopaków, nawet jeśli będzie to wymagało skrzywdzenia ludzi, których kocham. Jeśli myślisz, że czyny Taejina były złe, to nie widziałeś jeszcze najgorszego. Pomimo mojego niebezpiecznego życia, kocham cię i zrobię wszystko, żeby cię obronić. Jesteś częścią mojego życia, więc wezmę cię pod swoje skrzydła. Chłopaki też będą tu dla ciebie. Nie pozwolą nikomu cię skrzywdzić. Ale musisz też wiedzieć, że bycie ze mną w związku oznacza, że są rzeczy, o których nie będziesz wiedział. Głównie biznes.
— Rozumiem.
— Więc kiedy każę ci opuścić pokój, robisz to. Okej?
— W porządku.
— A gdy jesteś w tym samym pokoju co my, nie zadajesz pytań ani nie mówisz o niczym, co widziałeś, co dotyczy też opowiadania wszystkiego Baekhyunowi — powiedział. Udałem, że zamykam usta na kłódkę i rzucam za siebie klucz.
— Jesteś uroczy. To znaczy seksowny, wybacz. — Zaczął się ze mną drażnić, po czym delikatnie pocałował.
— Aj kapitanie. — Zasalutowałem, nawiązując do jego wcześniejszych poleceń.
— Co ja bym bez ciebie zrobił?
— Nie wiem. — Wzruszyłem ramionami. — Ale mogę powiedzieć ci jedno. — Łobuzersko się uśmiechnąłem. — Miałbyś cholernie nudne życie.
— I tu masz rację. — Wziął mnie w ramiona.
— Sehun?
— Hmm?
— Która godzina?
— Cholera. — Wyciągnął telefon. Wypuścił oddech pełen ulgi. — Oh, dzięki Bogu. Dopiero jedenasta trzydzieści. Ominąłeś połowę angielskiego. Przepraszam. Wiem, że obiecałem powrót przed końcem lunchu...
— W porządku. Przecież nie wiedziałeś, że samochód wybuchnie.
— Mimo że nie chcę przerywać naszego przytulania. To muszę.
— Nie chcę — powiedział płaczliwym głosem jak dziecko.
— Dalej dupku, musimy iść. Obiecałeś, pamiętasz? — zacząłem się z nim żartobliwie drażnić.
— Jak mnie właśnie nazwałeś? — chłopak zabrał rękę z twarzy, patrząc na mnie sceptycznie.
— Nie ważne — powiedziałem niewinnie.
— Pierdolisz.
— Nie.
— Powiedz to, Luhan.
— Co?
— To, jak mnie nazwałeś.
— Przecież ja nic nie powiedziałem. — Odwróciłem wzrok, próbując powstrzymać się od śmiechu. Sehun z łobuzerskim uśmiechem przekrzywił głowę na bok.
— Okej, w takim razie będę to musiał z ciebie wyciągnąć.
— Co masz na myśli? — spojrzałem na niego z szeroko otwartymi oczami.
— Zobaczysz. — Oparł się na rękach i kolanach. Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, oparł się nade mną i zaczął łaskotać, a ja wybuchnąłem śmiechem.
— Nie, przestań! — zawołałem z desperacją w głosie.
— Nie ma mowy!
— P-proszę! — wykrztusiłem między napadami śmiechu.
— Powtórz, co powiedziałeś!
— Nigdy! — zaśmiałem się.
— W takim razie nigdy nie przestanę. — Cicho się zaśmiał, łaskocząc mnie, gdzie tylko mógł. Byłem już koloru pomidora. Jego ręce zmusiły mnie do poddania się wcześniej, niż sądziłem.
— Okej! — krzyknąłem, przez co starszy przestał, lecz jego dłonie wciąż trzymały mnie w talii.
— Co to było?
— Powiem ci!
— Śmiało.
— Najpierw ze mnie zejdź — próbowałem negocjować, ale Sehun natychmiast się połapał.
— Tak, pewnie, skarbie — powiedział z sarkazmem. — Myślisz, że jestem aż taki głupi?
— Nie, po prostu nie wierzę, że przestaniesz, nawet gdy ci powiem.
— A ty niby nie uciekniesz, kiedy cię wypuszczę? — podniósł brew.
— Nienawidzę cię.
— Nie, wcale nie.
— Tak.
— Jeśli tak, to by cię tutaj nie było.
— Jesteś strasznie skomplikowany.
— A ty nie? — zapytał. Ze śmiechem wzruszyłem ramionami.
— Dobrze ci wychodzi próba zmiany tematu.
— Dziękuję.
— Nie ma za co. A teraz powtórz, co powiedziałeś i jesteś wolny.
— Okej, okej... Nazwałem cię dupkiem — mruknąłem.
— Kim? — udawał, że mnie nie dosłyszał, przystawiając dłoń do ucha. Wywróciłem oczami.
— Nazwałem cię dupkiem, idioto!
— Serio, skarbie? Dupkiem? Co to za gówno?
— Nie wiem.
— Jesteś strasznie dziwny.
— To jest nas dwoje, skarbie. — Uśmiechnąłem się łobuzersko.
— Mm. — Chłopak przygryzł wargę. — To brzmi seksownie w twoich ustach.
— Co? — udawałem głupiego. — Skarbie? — powiedziałem niskim, uwodzicielskim głosem. — Chodźmy, zanim ktoś zauważy, że nas nie ma.
— Wątpię, żeby ktoś zwrócił na to uwagę.
— Z naszym szczęściem pewnie to zrobili. — Zepchnąłem go z siebie i wstałem, podchodząc do swoich ubrań. Już miałem je podnieść, gdy poczułem ręce oplatające mnie w pasie.
— Sehun...
— Hmm? — mruknął, całując moje nagie ramię. Zadrżałem, czując jego dotyk.
— Nie teraz — wydyszałem.
— Dalej skarbie. — Zjechał rękoma na mój brzuch. — Możemy przecież tu zostać i się sobą nacieszyć — szepnął do ucha. Kiedy już miałem ulec, wrócił mój zdrowy rozsądek. Wyswobadzając się z jego uścisku, pokręciłem głową.
— Nie, Sehun, musimy iść.
— Czemu do cholery chcesz tak szybko wracać do szkoły?
— Bo ominąłem już trzy dni?! — spojrzałem na niego z niedowierzaniem.
— Więc? Kogo to obchodzi? — warknął. — To tylko szkoła!
— Tylko szkoła? — zaśmiałem się bez krzty humoru. — Sehun, od szkoły zależy moja przyszłość. Oczywiście, że mnie to obchodzi! Wiem, że masz już zaplanowaną przyszłość, ale ja nie. Jeśli chcę kimś być, muszę dostawać dobre oceny i ukończyć rok z jak najlepszymi osiągnięciami.
— To idiotyczne.
— Nie, to prawdziwe. Mam wrażenie, że żyjesz w swojej bajce, w której wszystko dostajesz bez wysiłku. Jesteś przyzwyczajony do dostawania, co chcesz, prawda? Cóż, niespodzianka kolego, to się niedługo skończy. Zwłaszcza jeśli chodzi o mnie.
— I co? Spławisz mnie za każdym razem, kiedy będę chciał się pieprzyć?
Te słowa zabrzmiały tak ostro i wstrętnie, że coś ścisnęło mnie w sercu. Miałem wrażenie, że cały świat nagle zniknął, a jedynymi pozostałymi byłem ja i Sehun. Po jak mi się wydawało, wieczności, wreszcie się odezwałem.
— Właśnie tym dla ciebie jestem? Kimś do „pieprzenia"? — warknąłem, wymawiając ostatnie słowo z obrzydzeniem. Wyższy długo się we mnie wpatrywał, nie mówiąc ani słowa. Pokręciłem głową. — Jesteś niemożliwy i nie mówię tego w dobrym sensie — zakpiłem, wkładając na siebie koszulkę.
— Luhan...
— Nie mogę uwierzyć. Dopiero co się pogodziliśmy i wszystko zapowiadało się dobrze — urwałem, porządkując myśli. — A ty musiałeś znów wywołać kłótnię? — spojrzałem na niego z niedowierzaniem. — Jak wielkim chujem można być? Widocznie Soyeon miała co do ciebie rację. Obchodzi cię tylko seks.
— Nawet nie próbuj wierzyć tej dwulicowej pieprzonej suce — syknął. — Ona oznacza jedynie kłopoty.
— Lub. — Udałem zaskoczonego. — Jesteś zły, bo rzeczywiście mówiła prawdę.
— Nie — warknął. — Jeśli chciałbym cię jedynie przelecieć, zrobiłbym to dawno temu.
— Po co to pośpieszać? — zaśmiałem się urażony. — To znaczy, jesteś sprytny. Przyciągnąłeś mnie do siebie, sprawiłeś, że miałem wrażenie, że coś dla ciebie znaczę. Nawet uwierzyłem, gdy powiedziałeś, że mnie kochasz.
— Bo cię kocham!
— Pokazujesz to w zabawny sposób.
— Czy ty sobie ze mnie kurwa żartujesz, Luhan? — warknął.
— Nie.
— Kurwa mać, Lu — westchnął, mierzwiąc sobie włosy. — Po prostu się zdenerwowałem, okej?
— Wszyscy się denerwujemy, Sehun. Jestem wkurwiony, ale nie traktuję cię jak gówno!
— Nienawidzę tego.
— Może byłoby lepiej, gdybyśmy spędzili trochę czasu osobno...
— Nie — warknął. — Nie ma mowy, żebyśmy to zakończyli.
— Czemu? Nie dam ci tego, czego chcesz. Możesz równie dobrze być z kimś, kto zaspokoi twoje potrzeby i będzie uprawiał z tobą seks, kiedy tylko chcesz.
— Jeśli chciałbym kogoś takiego, wciąż byłbym z Lią.
— To dlaczego nie pojedziesz do restauracji i do niej nie wrócisz?
— Bo nie chcę jej. Chcę ciebie — wymamrotał ostatnie słowa, a moje serce zabiło mocniej. Pokręciłem głową, gdy łzy frustracji napłynęły mi do oczu.
— Czemu mi to robisz? — szepnąłem. Sehun wpatrywał się we mnie z powagą. — Czemu przechodzisz ze szczęścia w złość? Czemu traktujesz mnie jak gówno? Co najważniejsze, dlaczego nie pozwalasz sobie być szczęśliwym? Odpychasz każdego, na kim ci zależy. Dlaczego?
— Nie wiem.
— Za każdym razem, gdy się do kogoś zbliżasz albo zaczynasz być szczęśliwy, zamieniasz się w tego potwora...
— Przepraszam.
— Nie musisz przepraszać. Po prostu przestań robić to mi... sobie. — Spojrzałem na swoje stopy. Chłopak pokiwał głową, odwracając wzrok. Po raz pierwszy brakowało mu słów. Podszedł do swojej koszulki, podniósł ją i założył.
— Chodźmy — rzucił. Otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć, ale zrezygnowałem i podążałem za chłopakiem przez korytarz i po schodach.
— Do zobaczenia chłopaki! — zawołał Sehun, wychodząc. Nawet za siebie nie zerknął, żeby upewnić się, że za nim idę.
— Pa.
— Pa, Luhan — powiedzieli równo, na co się zaśmiałem.
— Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
— Ja też.
— Wszystko okej? — spytał Lay. Podniosłem brew. To dziwne, jak chłopak, którego ledwo znałem, potrafił odczytać z mojej twarzy wszystkie emocje.
— Tak, jest dobrze...
— Jesteś pewien?
— Tak, dzięki.
— Do usług — mruknął. Pomachałem im jeszcze raz i wyszedłem, delikatnie zamykając za sobą drzwi.
— Co ci tyle zajęło? — spytał Sehun, gdy wsiadłem do jego kolejnego samochodu.
— Żegnałem się z chłopakami — wymamrotałem, zapinając pas. Zacząłem się kręcić, gdy chłopak wyjechał na drogę. Bałem się, że dzisiejsze wydarzenia się powtórzą. Zauważając to, wyższy odchrząknął.
— Sprawdziłem każdy centymetr, jesteśmy bezpieczni.
— Dzięki.
— Obiecałem, że będziesz przy mnie bezpieczny — szepnął. Zacisnąłem usta, a mój żołądek boleśnie się zacisnął.
***
Kiedy dojechaliśmy do szkoły, chłopak zatrzymał się tuż przed drzwiami. Odpinając pas, wysiadłem i zamknąłem za sobą drzwi. Zacząłem iść, gdy zorientowałem się, że Sehuna za mną nie ma. Odwróciłem się, a następnie zniżyłem do poziomu okna.
— Nie idziesz?
— Idź beze mnie, muszę coś załatwić — powiedział monotonnie.
— Ale...
— Idź już Luhan — powiedział. — Zobaczymy się później.
— Nie ważne. — Porzuciłem temat, prostując się i cofając. Sehun bez słowa odjechał, zostawiając mnie samego i zdezorientowanego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz