Strony

I'll Protect You | Hunhan : Forty One




Luhan
Cholera... w co ja się wpakowałem tym razem?
— Co tu robisz? — nerwowo spytałem Baekhyuna, czując, jak rodzice wiercą mi wzrokiem dziurę w plecach.
— Pomyślałem, że wpadnę zobaczyć co u ciebie, ale najwidoczniej byłeś w drodze do mnie, żeby zrobić zadania z włoskiego. — Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
— Tak. — Zacząłem się kręcić. — Ale nie było cię w domu.
— Minęły dwie godziny, Luhan — warknął mój ojciec, zaciskając usta w linie. — Możesz nam powiedzieć, gdzie byłeś przez ten cały czas, kiedy miałeś odrabiać lekcje?
— Ja...
— I nas nie okłamuj — powiedziała moja matka ostrym tonem. Spojrzałem na Baekhyuna, który stał tam bez ruchu. Zmarszczyłem brwi. Coś tu było nie tak.
— Co się tu dzieje? — wypowiedziałem na głos własne myśli, nieco przytłoczony całą sytuacją.
— Powiedz nam prawdę, Luhan. I przestań próbować zmienić temat.
— Nie próbuję. Naprawdę nie wiem, co się dzieje... — wymamrotałem, wiercąc się i rozglądając się po pokoju. Zauważyłem na schodach Minah z powagą w oczach. Skrzywiłem się, próbując odgadnąć, co podpowiada mi intuicja. Żeby mi pomóc, Minah bezgłośnie powiedziała słowa Sehun i Baekhyun.
Natychmiast zrozumiałem. Zaciskając szczękę, lekko kiwnąłem głową, po czym spojrzałem na Baeka z obrzydzeniem.
— Czekamy, Luhan — powiedział tata, niecierpliwie uderzając butem o podłogę.
— Po co mam wam cokolwiek mówić? — spojrzałem na niego. — Jestem pewien, że Baekhyun już wszystko wam opowiedział. — Chłopak natychmiast podniósł głowę i słowa Minah stały się dla mnie jasne.
— Luhan...
— Jak mogłeś mi to zrobić? Byłeś moim przyjacielem.
— Jestem twoim przyjacielem — krzyknął.
— Nie — zakpiłem. — Nie jesteś, bo gdybyś nim był, nie zrobiłbyś mi tego. Nienawidzę cię.
— Luhan! — pisnęła mama, niezadowolona z mojego doboru słów, ale miałem to gdzieś. — Wynoś się. — Wskazałem na drzwi. — I usuń mój numer. Skończyłem z tobą.
— Chcesz skończyć naszą przyjaźń przez jakiegoś chłopaka?! — krzyknął z niedowierzaniem. Zaśmiałem się bez krzty humoru.
— Tu nie chodzi o Sehuna. Chodzi o to, że nagadałeś na mnie za moimi plecami!
— Lu Han! — krzyknęła moja mama. — Nie waż się krzyczeć na Baekhyuna za próbowanie cię ochronić.
— Chronić mnie? Myślisz, że on chce mnie ochronić? Niby przed czym?
— Przed kryminalistą — warknął ojciec z rozczarowaniem. — Jak mogłeś zrobić to nam, sobie?
— Sehun nie jest kryminalistą! Nie znacie go i ty też nie. — Wskazałem na Baekhyuna.
— Wiem wystarczająco, żeby mieć pewność, że jest niebezpieczny — załkał Baekhyun.
— A skąd możesz to wiedzieć? — warknąłem, patrząc mu w oczy.
— Bo ludzie mówili, że...
— Ludzie. — Zaśmiałem się, kręcąc głową. — Oni nic nie wiedzą. Nikt nie wie. To, że nie jest towarzyski i nie kumpluje się z całą drużyną piłkarską, nie znaczy, że jest tym wielkim, złym facetem!
— Oni wszystko widzą i wiedzą, czym się zajmuje. Każdy to wie. — Wyrzucił ręce w powietrze.
— Jesteś z nim codziennie? Dorastałeś z nim? Nie wiesz, że połowa rzeczy, które wszyscy mówią to kłamstwa? Dobrze wiesz, że ludzie są na tyle bezczelni, że potrafią obrobić dupę każdemu, kto im podpadnie!
— Luhan! — krzyknęła mama.
— Co?
— Język!
— Mam to w dupie!
— Nie mów tak do swojej matki. — Ojciec jak zawsze się wtrącił.
— Wiem, kim jest, co robi i mogę was zapewnić, że wszystko, co o nim mówią o kupa kłamstw!
— Więc to prawda — szepnęła mama. — Naprawdę widywałeś się z tym chłopcem za naszymi plecami.
— Mamo...
— Za każdym razem, gdy się wymykałeś albo spóźniałeś, to dlatego, że spotykałeś się z kryminalistą. — Ojciec pokręcił głową.
— Nie, to nie tak. Po prostu... Proszę, wysłuchajcie mnie.
— Okłamałeś nas. Tyle razy pytaliśmy cię, gdzie byłeś, dostawałeś wiele szans, żeby powiedzieć prawdę, ale zamiast tego wolałeś skłamać nam prosto w twarz. Skąd mamy wiedzieć, że znów tego nie zrobisz?
— Jeśli bym wam powiedział, zdenerwowalibyście się i zabronili się z nim spotykać...
— Oczywiście, że byśmy nie pozwolili! — krzyknął. — Masz szesnaście lat Luhan, a nas okłamujesz, wymykasz się... Odkąd poznałeś tego chłopaka, stałeś się zupełnie inną osobą niż kiedyś.
— Inną niż co? Sztywnym, nudnym, niemogącym żyć tak, jak ja chcę? — zakpiłem, krzyżując ręce na klatce.
— Nie. Byłeś nauczony szacunku i nam nie pyskowałeś. Potrafiłeś odróżnić dobro od zła. Znasz tego chłopca tak krótko, a on już ma na ciebie wpływ — i zdecydowanie nie jest on dobry.
— To ja zadecydowałem, żeby was okłamać, nie on. On nie jest mną, tato... Nie kontroluje mnie. Zrobiłem to, co sam chciałem.
— Więc sam zdecydowałeś, że będziesz zachowywać się jak kurwa? — zakpił, na co wszyscy w pokoju gwałtownie zaczerpnęli powietrza.
— Ed... — szepnęła mama, kładąc mu dłoń na ramieniu. Ojciec zrzucił jej rękę, wpatrując się we mnie z rozczarowaniem.
— Jestem tobą całkowicie rozczarowany, Luhan. Po wszystkim, co ja i twoja matka dla ciebie zrobiliśmy, ty odpłacasz się nam w ten sposób. Nie mogę już nawet na ciebie patrzeć. Idź do swojego pokoju i nie wychodź, dopóki ci nie pozwolimy. — Pokręcił głową. Zastygła mi twarz i serce. Mogłem wręcz usłyszeć, jak upada, rozbijając się na milion kawałków, gdy do oczu napłynęły mi łzy. Rozejrzałem się po pokoju, przełykając ślinę.
— Mamo?
— Po prostu idź, Luhan — szepnęła. Jeszcze bardziej ścisnęło mi się serce. Pokiwałem głową i zacząłem iść, zatrzymując się na chwilę przy Baekhyunie.
— Dzięki, najlepszy przyjacielu — wymamrotałem z obrzydzeniem, po czym wszedłem po schodach do pokoju.
Sehun
Chodziłem w kółko po pokoju, brutalnie mierzwiąc swoje włosy. W żyłach ciągle krążyła mi wściekłość, razem z chęcią wyrwania Blackowi serca. Posunął się za daleko, grożąc Luhanowi i przywołując przeszłość. Zapłaci za to, co zrobił prawie trzy lata temu.
Byłem to winny Suzy, swojej rodzinie i samemu sobie. Musiałem ją pomścić. Odwróciłem głowę, słysząc otwierane drzwi. Stał w nich Lay.
— Czego chcesz?
— Nie rób tego.
— Niech zgadnę... Chanyeol cię tu przysłał.
— Nie, ale słyszałem cię i zabraniam ci tego robić. Skup się na Taejinie i aktualnych problemach, zamiast na tych z przeszłości.
— Przeszłość zawsze wraca, żeby kopnąć mnie w dupę. Wiesz o tym. Nie mówię, że nie dam sobie z tym rady, ale... to naprawdę osobista sprawa. — Pokręciłem głową. — Chodzi o moją siostrę. Dobrze wiesz, ile dla mnie znaczyła, a ten gnojek bez wahania ją zabił.
— Nie było cię, gdy próbowałem wrócić do magazynu i ją uratować, ale strażak mnie powstrzymał i powiedział, że nikt więcej nie przeżył. Nie było cię, gdy usłyszałem, że Suzy zginęła w wybuchu... — Pokręciłem głową, a wspomnienia niemal natychmiast wróciły.
-flashback-
Kaszląc, wyszedłem z płonącego budynku. Ręką zasłaniałem usta, a moje całe ciało było brudne o popiołu.
— Woah, chwilka. Zaczekaj moment, kolego. — Mężczyzna w uniformie chwycił mnie za rękę, sadzając na czymś. — Wszystko w porządku?
— Jest okej. Po prostu boli mnie ciało od wszystkiego, co na mnie spadło — wymamrotałem, ponownie kaszląc.
— Okej. Boli cię klatka piersiowa? Głowa?
— Tak.
— Nie masz się czym martwić. Wspominałeś, że coś na ciebie spadło?
— Tak.
— Właśnie to powoduje ból. Twoja klatka piersiowa została przygnieciona, a wybuch był na tyle głośny, że wciąż rozbrzmiewa ci w głowie.
— Czy to minie? — spytałem zachrypniętym głosem.
— Do jutra powinno być lepiej.
— Dziękuję.
— Nie ma za co. Po to tu jestem.
— Pan Oh. — Usłyszałem i podniosłem wzrok na policjanta, na którego twarzy wymalowana była powaga. W myślach wywróciłem oczami. Zawsze próbowali wyglądać na twardych, ale nie przekonywali mnie.
— Co?
— Mamy do ciebie kilka pytań.
— Właśnie wyszedł z płonącego budynku — powiedział zajmujący się mną lekarz. — Nie jest w stanie odpowiadać teraz na żadne pytania. Musicie poczekać do jutra albo będę zmuszony poinformować centralę, że nie dostosowaliście się do zaleceń medycznych.
— Zobaczymy się później, Oh.
— Do zobaczenia. — Kiedy odszedł, spojrzałem na lekarza. — Dziękuję za pomoc.
— Nie masz za co. Mówiłem prawdę. Naprawdę nie możesz wdawać się teraz w żadne dyskusje.
— Co się tu kurwa stało? — powiedział Chanyeol, zbliżając się do mnie.
— Nie wiem. Miałem się tu z kimś spotkać, a gdy się odwróciłem, zobaczyłem, że śledzi mnie ta pieprzona Suzy... — urwałem, a moje źrenice się rozszerzyły. — Chwila, gdzie jest Suzy?
— Powiedziałeś, że była z tobą w magazynie — Chan zmarszczył brwi. Ogarnęła mnie panika, więc natychmiast wstałem, przez co ból się nasilił. Jęknąłem, przykładając dłoń do czoła.
— Woah, wszystko okej? — spytał, chwytając mnie za ramiona.
— Tak, jest dobrze. Muszę tylko znaleźć Suzy. — Zdjąłem z siebie jego ręce i zacząłem przepychać się przez ten cały chaos. — Suzy? Suz? Gdzie jesteś? — krzyknąłem. Zaczekałem chwilę na odpowiedź, ale odpowiedziała mi cisza. Zacząłem nerwowo rozglądać się wokół, mając nadzieję ją gdzieś zobaczyć.
— Suzy! — wrzasnąłem, desperacko chcąc znaleźć siostrę. Postanowiłem przestać szukać jej tu i sprawdzić, czy nie utknęła gdzieś w magazynie. Przepychając się przez wszystkich stojących wokół, nie przestałem jej wołać, modląc się, żeby mi odpowiedziała. Cały czas rozglądałem się wokół.
— Proszę pana! — ktoś krzyknął, ale go zignorowałem.
— Proszę pana! — ta sama osoba chwyciła mnie za przed ramię. — Nie może pan tam wejść.
— Muszę znaleźć siostrę! — warknąłem, próbując bezskutecznie wyrwać się z jego uścisku. Gnojek był dla mnie za silny.
— To chyba nie jest dobry pomysł — wymamrotał z powagą, a w jego oczach pojawił się smutek. Od razu wiedziałem, że coś jest nie tak.
— Muszę znaleźć moją siostrę... Wiem, że ona gdzieś tam jest. Daj mi tylko kilka minut i mnie tu nie będzie. Proszę...
— Przykro mi, że to ja muszę pana o tym poinformować, ale nasza ekipa przeszukała już cały magazyn... nikogo nie znaleziono. Bardzo mi przykro z powodu pańskiej straty — powiedział. Kiedy wreszcie dotarły do mnie jego słowa, coś ścisnęło mnie w żołądku. Świat zawirował mi przed oczami.
— Nie — wymamrotałem. — Ona musi tam być. Była tam ze mną. Ja... ja tam byłem. Widziałem ją przed... Nie. — Potrząsnąłem głową.
— Przykro mi...
— NIE! — krzyknąłem. — Ona tam jest. Jakim kurwa cudem ja stamtąd wyszedłem, a ona nie? Stała kilka metrów ode mnie.
— Jej ciało nie wytrzymało tego ciężaru. Została przygnieciona przez zbyt wiele rzeczy, co uniemożliwiło jej jakąkolwiek ucieczkę — kontynuował policjant. Kątem oka zobaczyłem jak Yeolowi opada szczęka, a oczy się rozszerzają. Pokręciłem głową, cofając się o krok.
— Nie... Nie... — Ponownie potrząsnąłem głową, a do oczu napłynęły mi łzy. Chanyeol zaczął się do mnie zbliżać, ale przestał, gdy zobaczył, w jakim jestem stanie. — Była dla mnie wszystkim... Tak bardzo chciałem ją ochronić, trzymać z daleka od rzeczy, które robię. Powinna być w domu, śpiąca, a nie m.. mar... — Przygryzłem wargę, nie będąc w stanie wypowiedzieć tego słowa. — Jest moją siostrą, moim życiem. Kocham ją... Próbowałem ją chronić.
— Ja... ja obiecałem, że będzie bezpieczna. Powiedziałem, że nie pozwolę nikomu jej skrzywdzić. — Zwinąłem dłonie w pięści. — Obiecałem! I ją zawiodłem... — szepnąłem prawie niesłyszalnie. Słony płyn wciąż spływał mi po policzkach. Moje ciało nie dało już rady. W jednej chwili upadłem na kolana i przeturlałem na bok z niedowierzaniem.
Moja siostra była martwa.
I to była tylko moja wina.
-flashback-
Kilkukrotnie zamrugałem, wracając do rzeczywistości, po czym spojrzałem na Laya.
— Nie wiesz, jak to jest usłyszeć, że twoja siostra jest martwa. Nie wiesz jakie to uczucie, gdy musisz oznajmić rodzicom, że ich córka nie żyje i zdecydowanie nie masz pojęcia, jak to jest, kiedy twój własny ojciec mówi, że jesteś dla niego martwy. — Zacisnąłem szczękę. — Straciłem wtedy siostrę, Lay. Straciłem też rodzinę i ten sukinsyn musi za to zapłacić.
— To naprawdę gruba sprawa.
— Suzy zasługuje na to, żeby za jej śmierć została wymierzona sprawiedliwość. Black zasługuje na gnicie w piekle za wszystko, co zrobił — warknąłem.
— Wiem i zaufaj mi, pomogę ci w tym. Wiesz, że bym to zrobił. Zwłaszcza teraz, gdy wiem co ten gnojek zrobił tobie i twojej rodzinie... Ale Chanyeol ma rację. Za dużo ryzykujesz.
— Nie obchodzi mnie to...
— Ale Luhana tak. Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, co by pomyślał lub nawet zrobił, gdyby jego chłopak poszedł do więzienia?
— Zrozumiałby.
— Nie bądź taki naiwny, Sehun. Zrozumiałby, dlaczego to zrobiłeś, ale nie byłby w stanie pojąć jak mogłeś być na tyle bezmyślny, żeby dać się zamknąć.
— Przecież mnie kurwa nie zaaresztują — warknąłem. — Nie zrobili tego wtedy, nie zrobią i teraz. Poza tym, bez Blacka będzie dużo lepiej. O tyle lepiej, że mogliby mi nawet podziękować.
— Ta, pewnie daliby ci nagrodę, podziękowali, po czym zamknęli za morderstwo. — Wywrócił oczami. — Powtarzam, nie bądź tak naiwny. Jesteś bystry. Wiesz, jakie jest ryzyko i możliwe scenariusze, które mogłyby się wydarzyć, jeśli zrobisz, co planujesz.
— Wiem, co robię — zapewniłem.
— Pozwalasz złości przejąć nad sobą kontrolę. Nie myśl przez pryzmat złości, myśl swoim mózgiem... sercem. Gdzieś tam głęboko wiesz, co naprawdę jest słuszne.
— Kim jesteś? Doktorem Jackiem? — warknąłem z cichym śmiechem.
— Nie, ale jestem twoim najlepszym przyjacielem i wiesz, że gdybym uważał twój wybór za słuszny, nie stałbym tu teraz, próbując namówić cię do zmiany planów. Słuchaj, to naprawdę zły pomysł. Po prostu zapomnij na chwilę o Blacku i skup się na Taejinie.
— Wszystko jedno.
— Wiesz, że mam rację, więc mnie posłuchaj. Chociaż raz zrób to, co jest słuszne. — Wzdychając, poklepał mnie po ramieniu, po czym wstał i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Kiedy miałem zamiar pójść do łazienki i wziąć prysznic, zadzwonił mój telefon. Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się kto to. Wyjąłem go z kieszeni, a na wyświetlaczu pojawiło się imię Luhana.
— Halo? — spytałem, odbierając. Położyłem się na łóżku, patrząc na sufit.
— S-Sehun? — usłyszałem jego słaby głos. Coś ścisnęło mnie w sercu i momentalnie usiadłem prosto.
— Kochanie? Co się dzieje?
— M-moi rodzice, Sehun... Dowiedzieli się.
— Jak to się dowiedzieli?
— B-Baekhyun im powiedział. — Ponownie pociągnął nosem. Nawet nie mogłem sobie wyobrazić, w jakim stanie teraz był. Nagle poczułem wielką chęć wzięcia go w ramiona i niewypuszczania już nigdy.
— Jakim kurwa cudem... — urwałem, próbując to zrozumieć.
— Kiedy mnie podrzuciłeś, wszedłem do domu i zobaczyłem rodziców z Baekhyunem w dużym pokoju. Rodzice byli źli i chcieli znać „prawdę". Coś w środku mówiło mi, że chodzi o ciebie... wtedy zobaczyłem Minah. Bezgłośnie powiedziała imię twoje i Baekhyuna. Wtedy powiedziałem rodzicom, że chłopak już pewnie wszystko im opowiedział. Momentalnie podniósł głowę i zrozumiałem, że Minah chciała mi powiedzieć, że to on za wszystkim stał.
— I? — zachęciłem go do kontynuowania.
— Rodzice zaczęli się na mnie drzeć i... nie wiem co mam już robić. Baekhyun im o tobie skłamał, mówiąc, że jesteś kryminalistą...
— Jestem kryminalistą, skarbie. — Cicho się zaśmiałem, próbując rozładować napięcie.
— Ale oni nie muszą o tym wiedzieć, poza tym Baekhyun nawet nie wie, co robisz. Użył słów kilku ludzi ze szkoły i nakarmił rodziców tym gównem, a wiesz, co oni pierdolą i jak potrafią wszystko przekręcić.
— Jezu Chryste — wymamrotałem, ciągnąc się za końce włosów. — Co jeszcze powiedzieli?
— Zorientowali się, że o dlatego byłem w domu późno za każdym razem, gdy mnie przyłapali... — Przez chwilę zamilkł i słyszałem jedynie szum w słuchawce. Wiedziałem, że nie mówi mi wszystkiego.
— Skarbie?
— Hmm?
— Co jeszcze powiedzieli?
— Oh... nic...
— Nie okłamuj mnie — westchnąłem.
— Naprawdę, Sehun...
— Luhan — powiedziałem z powagą. — Po prostu mi powiedz.
— Mójtatanazwałmniekurwą — powiedział to tak szybko, że nie byłem w stanie nic zrozumieć.
— Możesz powtórzyć, ale tym razem wolniej?
— Mój tata nazwał mnie kurwą.
— On co? — warknąłem, a cała złość powróciła.
— Proszę, nie każ mi tego powtarzać — szepnął.
— Nie ma prawa cię tak nazywać! Nawet nic nie zrobiliśmy. Jakim cudem mógłbyś być ku- tym czymś? Czy ty sobie kurwa żartujesz? — syknąłem, nie mogąc uwierzyć, że jakikolwiek ojciec mógłby powiedzieć coś tak obrzydliwego do własnego syna.
— Nie — szepnął.
— Nie martw się, skarbie. Wszystkim się zajmę, okej?
— Sehun, co ty chcesz zrobić? — mogłem wyczuć zmartwienie w jego głosie.
— Nic. Po prostu się uspokój i spróbuj zrelaksować. Nie chcę, żebyś już płakał. Nie mogę znieść tego, że nie jestem obok, żeby cię pocieszyć.
— Okej...
— Dobry chłopiec. Pójdę już, dobrze? Ale jeśli będziesz chciał porozmawiać, śmiało dzwoń. Kocham cię. — Wstałem i podszedłem do szafy, z której wyjąłem skórzaną kurtkę.
— Też cię kocham — powiedział i się rozłączył. Wkładając telefon do kieszeni, nałożyłem kurtkę i zbiegłem po schodach.
— Wrócę za kilka minut.
— Gdzie idziesz, Oh?
— Gdzieś. Nie martwcie się, Black jest bezpieczny. To go nie dotyczy — zapewniłem i wyszedłem. Odpaliłem samochód, po czym wyjechałem na drogę, trzymając w ustach odpalonego papierosa. Wziąłem go w dwa palce i wypuściłem kółko z dymu, jednocześnie zmieniając pas i skręcając w kolejną uliczkę.
Znałem to miasto jak własną kieszeń, więc nie minęło dużo czasu, gdy wreszcie dojechałem do zamierzonego celu. Wyciągając kluczyki, wysiadłem, po czym głośno trzasnąłem drzwiami. Wszedłem po schodkach i pewnie zapukałem.
— Otwieraj — warknąłem. Po kilku sekundach drzwi się otworzyły i zobaczyłem chłopaka, którego chciałem zobaczyć od skończenia rozmowy z Luhanem.
— Witaj, Baekhyun — wypowiedziałem jego imię z obrzydzeniem, czując, jakbym miał przez nie zwymiotować.
— Co ty tu robisz? — syknął. — Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam?
— Mam swoje sposoby, skarbie, nie musisz się o to martwić. — Zrobiłem krok w przód tak, że mój oddech owiał jego twarz. — Ale słyszałem, co zrobiłeś, Baekhyun i muszę przyznać, że mi się to nie podoba.
— Wow, już ci powiedział? — zakpił, kręcąc głową. — Naprawdę skacze ci wokół dupy... Oplotłeś go sobie wokół małego palca. — Spojrzał na mnie wymownie, przechylając głowę na bok. — Jak się z tym czujesz? To musi być przyjemne uczucie, mieć nad nim taką kontrolę.
— Nie mów tak o nim, suko — warknąłem. — Nie wiesz nic o mnie ani o moim związku z Luhanem, więc dlaczego się po prostu nie odpierdolisz?
— Wiem, że jesteś bezużytecznym kryminalistą.
— Więc powinieneś wiedzieć, że nie zawaham się przed zabiciem ciebie.
— Nie odważyłbyś się położyć na mnie ręki.
— Oh, odważyłbym i jeśli wciąż będziesz to kwestionować, to już niedługo będziesz leżał w kałuży własnej krwi — powiedziałem.
— Wiesz, właśnie udowadniasz, że mam rację. — Zaśmiał się bez krzty humoru. — Jesteś kryminalistą, którego nie obchodzi nikt ani nic oprócz jego samego.
— Twierdzisz, że wiesz tak wiele... w takim razie, dlaczego wciąż pierdolisz? — byłem tak blisko, że poczułem, jak jego ciało drży. — Jeśli byłbyś sprytny i naprawdę wiedział, co robię i do czego jestem zdolny, nie gadałbyś tyle. Nie lubię też, kiedy ludzie pieprzą się z uczuciami tych, na których mi zależy i doprowadzają ich do płaczu. Masz czelność latać ze wszystkim do rodziców Luhana i chcesz nazywać się jego najlepszym przyjacielem? Daleko ci od tego.
— Jestem jego najlepszym przyjacielem!
— Poprawka. — Uśmiechnąłem się złośliwie. — Byłeś jego najlepszym przyjacielem. Jesteś dla niego niczym i na twoim miejscu trzymałbym się od niego z daleka. Rozumiemy się? — warknąłem. Tym razem nic nie powiedział. Jedynie wolno pokiwał głową, zaciskając usta w cienką linię.
— Dobry chłopiec. — Odwróciłem się i zacząłem iść, jednocześnie wyjmując z kieszeni telefon i wybierając znajomy numer.
— Halo?
— Wszystkim się zająłem, skarbie.
— Sehun, co ty zrobiłeś? — spytał Luhan z niepokojem.
— Powiedzmy, że nie musisz się już martwić o Baekhyuna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz