Sehun
Zamknąłem za sobą drzwi Soyeon i się zaśmiałem, słysząc jej narzekania o tym, co zrobiłem.
— Zapłacisz za to Oh! — krzyknęła. Ignorując ją, potrząsnąłem głową i zszedłem na dół do chłopaków, którzy automatycznie przestali gadać i się na mnie spojrzeli.
— I? — Chanyeol wstał. — Zrobiłeś to? Masz przesyłkę? — zapytał. Kiwnąłem głową, wyjmując przesyłkę zza pleców, po czym rzuciłem ją przez pokój, a on złapał.
— Dobra robota, Oh. — Z podziwem pokiwał głową. — Jak to zrobiłeś?
— Jak mógłbym zawieść tak seksowną dziewczynę, jak ty? — jęknąłem nisko, przyciągając ją bliżej za biodra. Zanurzyłem twarz w jej włosach i zacząłem popychać w kierunku łóżka. Przygryzając wargę, chwyciła mnie za koszulkę, składając jednocześnie mokre pocałunki na mojej szczęce.
— Nie wiem, ale jeśli się postarasz, to obiecuję, że dam ci tę przesyłkę. — Zbliżyła się do moich ust, ale wyprzedziłem ją, przyciskając wargi do jej szyi. Kiedy jej nogi zderzyły się z łóżkiem, poleciała na nie, ciągnąc mnie za sobą. Ułożyłem się tak, żeby na nią nie napierać. Pochylając się, złożyłem mnóstwo pocałunków na jej szyi i przeniosłem na klatkę piersiową. Jęknąłem, żeby ją zadowolić. Musiała uwierzyć, że mi się to podoba. Suka nie mogła nic podejrzewać.
— Sehun... — Gwałtownie nabrała powietrza, gdy lekko przygryzłem jej skórę. — O mój Boże — jęknęła głośno. W duchu modliłem się, by Luhan nic nie usłyszał. Ostatnim, czego potrzebowałem, był mój chłopak budzący się przez jęki z końca korytarza.
— Brakowało mi tego. — Przygryzłem wargę.
— Mi też. — Chwytając mnie za kark, pociągnęła mnie w dół, żeby złączyć nasze usta, ale tak jak poprzednio, odsunąłem się. Nie ma mowy, żebym ją pocałował. Skończyłem z jej gierkami, a to był ostatni raz, kiedy pozwalam czemuś takiemu się wydarzyć.
Luhan był dla mnie wszystkim i nie miałem zamiaru go zdradzać. Zwłaszcza kiedy miałem przy sobie kogoś takiego jak on. Głęboko w sercu czułem, że staję się dla niego delikatny. Nigdy nie przypuszczałbym, że coś takiego się stanie. Odkąd Lia mnie wykiwała, nie ufałem żadnemu człowiekowi. Wtedy on wszedł do mojego życia i pokazał, że jeśli się przyjrzę, to zobaczę, że jest jeszcze kilku ludzi, którym mogę zaufać i, mimo że poznałem Luhana w dziwnych okolicznościach, to cieszę się, że wszedł do lasu i zobaczył, jak zabijam Lee.
Bez względu na to, jak pojebanie to brzmiało, zbliżyło nas to do siebie i będę za to wdzięczny do końca życia. Nawet nie wiem, co by się stało, gdybym go nie poznał, ale jednego jestem pewien. — Moje życie nie byłby wtedy tak ciekawe.
Zauważyłem, że Soyeon zaczyna denerwować mój brak chęci do wymiany śliny, więc zrobiłem coś równie dobrego. Zacząłem ściągać jej szlafrok. To na chwilę odciągnie jej myśli. Jeśli dasz jej coś, nad czym może pracować, to skupi na tym całą swoją uwagę, więc jeżeli musiałem zdjąć jej szlafrok, a następnie dać jej ściągnąć moją koszulkę, to byłem skłonny do poświęceń.
Kiedy już mieliśmy to za sobą, przebiegła palcami po moim torsie. Normalnie bym jęknął i uznał to za pociągające, ale mogłem myśleć jedynie o tym, że jej palce nie dorównywały palcom Luhana. Soyeon były żądne, a Luhana delikatne. Soyeon ciągnęła, podczas gdy Luhan pchał.
— Soyeon?
— Hm? — mruknęła. Zamknęła oczy, biorąc głębokie wdechy. Zaczęła się podniecać, więc to był dobry moment.
— Gdzie jest przesyłka? — wymamrotałem jej do ucha, po czym złożyłem na nim delikatny pocałunek. — Gdzie ona jest, Soyeon? Muszę mieć pewność, że nie kłamiesz.
— Nie kłamię — wydyszała.
— W takim razie. Powiedz mi. Gdzie ona jest.
— Pod moim łóżkiem — powiedziała na wydechu.
— Dzięki skarbie. — Wciąż całowałem jej szyję, podczas gdy jedna z moich rąk zanurkowała pod łóżko. Dziewczyna nie miała pojęcia, co się dzieje i tak miało zostać.
Przenosząc się na drugą stronę, zacząłem ssać i przygryzać jej skórę, przez co wygięła plecy w łuk. Macałem wszystko pod materacem, chcąc jedynie znaleźć tę przesyłkę i stąd wyjść. Kiedy miałem zamiar wstać i zacząć jej szukać, wyczułem coś pod palcami i od razu wiedziałem, że właśnie tego szukałem. Wyciągając ją spod łóżka, odsunąłem się od Soyeon.
— Miło mi się z tobą pracowało, skarbie. Mam nadzieję, że to kiedyś powtórzymy. — Wstałem, podszedłem do swojej koszulki i ją założyłem.
— O czym ty mówisz? — powiedziała, nierówno oddychając.
— Ty, moja droga, właśnie zostałaś ograna. — Łobuzersko się uśmiechnąłem. — Przez gracza.
— O czym ty do cholery mówisz, Oh? — warknęła, siadając na łóżku. Lekko się zaśmiałem, podnosząc w górę przesyłkę.
— Powinnaś już wiedzieć jak nie ulegać pokusie. Niczego się nie nauczyłaś?
— Ty gnojku! — krzyknęła.
— Jakbym już tego nie słyszał. — Otworzyłem drzwi, ale przed wyjściem się odwróciłem. — Następnym razem, kiedy spróbujesz takich sztuczek, nie będę cię uwodził. Zabiję cię. — I po tych słowach wyszedłem.
Co śmieszne, to nie była pusta obietnica.
— Ona cię zabije! — zaśmiał się Kai.
— Lepiej śpij dziś z jednym okiem otwartym. — Zaśmiał się Chen, sięgając po puszkę piwa.
— Zaufaj mi, nic mi nie zrobi. Ta suka wie, że ze mną się nie pieprzy.
— Nie jestem tego taki pewien, Oh. — Lay siadł naprzeciwko. — Dziś widocznie miała ochotę się z tobą pieprzyć.
— To przez ten urok. Działa za każdym razem. — Żartobliwie puściłem im oczko, po czym zerknąłem na swój zegarek. — Cóż, jest za piętnaście druga, a ja padam na twarz.
— Ta, lepiej się już kładźmy. Mamy przed sobą ciężki dzień, a ciebie czeka szkoła, Oh. — Chanyeol wskazał na mnie.
— Cholera — mruknąłem. Całkiem o tym zapomniałem.
— Po prostu się prześpij — zawołał Chen.
— Ta, dla ciebie to łatwe. Nie musisz budzić się za kilka godzin — mruknąłem, wstając.
— Hej. — Podniósł ręce w górę. — Ja tylko mówię.
— Wiem. — Oblizałem usta. — Do zobaczenia później.
— Jestem z ciebie dumny, Oh. — Yeol poklepał mnie po plecach i potarł ramię w ramach uznania. — Odwaliłeś dzisiaj kawał dobrej roboty. Nie tylko dałeś sobie radę z Taejinem...
— Pieprzona małpa dałaby sobie radę z Taejinem, Chan. Ten dzieciak jest cholernie słaby. — Wywróciłem oczami.
— Okej, okej, masz rację. — Uśmiechnął się. — Ale poza tym uratowałeś swojego chłopaka i odzyskałeś moją wysyłkę. I to wszystko jednego dnia.
— Jeśli to nie jest twoja zajebistość, to nie wiem co! — krzyknął Chen.
— Dzięki, doceniam to.
— Nie ma za co, a teraz na górę do swojego chłopaka. Jestem pewien, że za tobą tęskni. — Cicho się zaśmiał, po czym zajął swoje stałe miejsce.
— Do zobaczenia. — Przybiłem z chłopakami piątkę, po czym wszedłem po schodach i do swojego pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi. Luhan wciąż spokojnie spał na moim łóżku, szczelnie owinięty kołdrą i przytulony do poduszki. Wyglądał tak niewinnie. Coś we mnie miało nadzieję, że zostanie taki na zawsze.
Odwróciłem się i zamknąłem drzwi na klucz. Nie chciałem ryzykować tym, że Soyeon wtargnie tu w nocy i spróbuje się na mnie odegrać. Mimo że ją ostrzegałem, a ona wiedziała, że nie powinna ze mną zadzierać, nie miałem zamiaru ryzykować, zwłaszcza gdy był tu Luhan.
Podchodząc do łóżka, upewniłem się, że wszystko jest w porządku, po czym delikatnie pogładziłem dłonią jego policzek. Rozcięcia powoli się leczyły i byłem pewien, że zostaną po nich blizny, ale nie mogłem nic na to poradzić. Wzdychając, pochyliłem się i przycisnąłem usta do jego czoła, po czym się odsunąłem. Otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć, ale się powstrzymałem.
Nie byłem gotowy, a on tym bardziej. Wyprostowując się, miałem zamiar odejść i poszukać jakiejś pościeli, którą mógłbym położyć na ziemi, żeby było mi w miarę wygodnie, gdy poczułem lekkie pociągnięcie za rękę. Marszcząc brwi, odwróciłem się i zobaczyłem Luhana patrzącego na mnie sennym wzrokiem.
— Nie idź, proszę — wymamrotał. Przygryzłem wargę, zastanawiając się co zrobić, gdy przypomniałem sobie dzisiejsze wydarzenia i uświadomiłem, że mnie potrzebował. Obiecałem, że będę go chronił. Podniosłem kołdrę, położyłem się obok i okryłem nas oboje, po czym objąłem go ręką, przyciągając bliżej.
— Wszystko w porządku? — szepnąłem, a chłopak kiwnął głową. — Prześpij się trochę, skarbie.
Czas mijał, a ja się w niego wpatrywałem. Musiałem mieć pewność, że wszystko będzie dobrze i nic mu nie przeszkodzi. Obserwowałem, jak jego klatka piersiowa rytmicznie się unosi i opada, a jego ciało coraz bardziej się relaksuje. W głowie miałem tylko jedno. — Musiałem się upewnić, że wydarzenia z dzisiaj już nigdy się nie powtórzą. Że będzie bezpieczny bez względu na wszystko.
Sama myśl o straceniu go doprowadzała mnie do szaleństwa, a wizja kogoś krzywdzącego jego ciało wywoływała u mnie instynkt mordercy. Byłem pewien, że oszalałem, ale gdy czas mijał, a ja wciąż podziwiałem jego piękno, uświadomiłem sobie, że to nie szaleństwo.
Ale, zamiast tego, przytrafiło się coś dużo bardziej niebezpiecznego, niż się spodziewałem.
Zakochałem się w nim. I to przerażało mnie najbardziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz