Luhan
— Co ty tu robisz?
W chwili, w której go przed sobą zobaczyłem, wszystko wokół się zatrzymało, a słowa, które zamierzałem mu powiedzieć, całkiem wyleciały mi z głowy.
— Mi też miło cię widzieć — zakpiłem, krzywo się uśmiechając. Najwyraźniej Sehuna to nie rozbawiło. Spojrzał na mnie spode łba, po czym potrząsnął głową.
— Nie powinno cię tu być — syknął. Wiedziałem, że próbuje ukryć swoją frustrację. Spoważniałem, a z mojej twarzy zniknęły nagle wszystkie kolory.
— A to niby czemu? — spojrzałem na niego, mrużąc oczy.
— Bo to nie jest dla ciebie bezpieczne — odpowiedział, na co zakpiłem z tego, jak naiwny był w tym momencie. Podniosłem brew, nie będąc pewien, czy dobrze go usłyszałem.
— To nie jest dla mnie jakie?
— Bezpieczne, Luhan. Będąc tu, nie jesteś do cholery bezpieczny — syknął, a w jego głosie było czuć jad, przez co na moim ciele pojawiła się gęsia skórka.
— Żartujesz sobie ze mnie? — wstałem, znajdując się zaledwie pół metra od niego. — To nie jest dla mnie bezpieczne? — położyłem nacisk na ostatnie słowo z niedowierzaniem w głosie. — A co ze wszystkimi poprzednimi razami, kiedy stałem dokładnie tutaj? — trzymałem ręce blisko ciała, obawiając się, że w innym przypadku nie powstrzymałbym się od uderzania nimi w jego tors.
— Byłem idiotą, sądząc, że było inaczej. Byłem w ciebie tak zapatrzony, że nie widziałem czyhających tu na ciebie niebezpieczeństw. — Próbował zamaskować napięcie słyszalne w jego głosie.
— Pierdolisz od rzeczy i dobrze o tym wiesz — warknąłem, kręcąc głową. — Dlaczego tak bardzo starasz się udawać, że nie zabija cię to od środka tak samo, jak mnie?
— Powinieneś odejść... Teraz. Zanim ktokolwiek cię zobaczy.
— Nikt mnie nie zobaczy — odpyskowałem zirytowany. — Wybacz, że niszczę twoją wizję świata, ale nikt poza twoimi znajomymi i mną się tu nie pojawia.
— I to zmieni się od dzisiaj. Nie chcę, żebyś zbliżał się do tego miejsca, rozumiesz? — pytająco podniósł brwi. Kiedy nic nie odpowiedziałem, postanowił sobie pójść. I właśnie to zrobił. Zaczął iść w kierunku domu, trącając mnie ramieniem, gdy przechodził obok. Już miał zamiar wejść po schodach, kiedy szybko się odwróciłem i mocno chwyciłem go za przedramię, zanim całkiem zniknął mi z oczu.
— Nie rób tego — wymamrotałem, próbując przedrzeć się do jego umysłu. — Nie możesz znów ode mnie odejść.
Przez chwilę zapanowała cisza, podczas której Sehun myślał nad moimi słowami. Oblizując usta, wyswobodził się z mojego uścisku.
— Luhan... — Potrząsnął głową. — Zakończyłem to dla twojego dobra. Kiedy ostatnio sprawdzałem, nie pozwalałem ci tu przychodzić, więc lepiej już idź. — Wskazał palcem na drogę za mną.
— Dlaczego jesteś taki uparty? Obaj wiemy, że nie chcesz, żebym odszedł.
— Jesteś tego pewien? — spytał, a z jego twarzy nie można było odczytać żadnych emocji, przez co nie wiedziałem, czy mówi poważnie, czy nie.
— Tak, ponieważ... — Odwróciłem wzrok. — Jeśli chciałbyś, żebym odszedł, już dawno byś to załatwił. No wiesz, nie tak trudno przerzucić mnie sobie przez ramię i gdzieś zabrać... — Nawiązałem do naszego pierwszego spotkania i nim się zorientowałem, poczułem motylki w brzuchu.
Sama myśl o tym, że gdybym tamtej nocy nie wszedł do lasu w poszukiwaniu Baekhyuna i nie poznałbym Sehuna była niewyobrażalna, bo okazało się to najlepszym, co mnie spotkało w życiu. Gdyby tylko mógł zobaczyć, jak bardzo go teraz potrzebowałem.
— Lay! — krzyknął, zaskakując mnie swoim nagłym wybuchem. Lay pojawił się po kilku sekundach z nadzieją w oczach, którą szybko zastąpiły zmarszczone brwi.
— Tak? — spytał. Biorąc krok w tył, żebym był bardziej widoczny, Sehun spojrzał na mnie z powagą na twarzy, po czym kiwnął w moim kierunku.
— Zabierz go do domu — mruknął. Mężczyzna spojrzał najpierw na Sehuna, a następnie na mnie. W jego oczach malowało się coś, czego nie mogłem dokładnie określić.
— Nie — warknąłem. — To nie będzie konieczne, Lay, bo gdyby naprawdę chciał się mnie pozbyć, sam by mnie stąd zabrał. Nie, żeby to coś dało. — Łobuzersko się uśmiechnąłem — bo i tak tu wrócę.
— Dlaczego musisz być tak cholernie uparty? — warknął, a w jego oczach pojawiła się frustracja.
— Oh, ja jestem uparty? — wskazałem na siebie. — Ja jestem uparty? — powtórzyłem z sarkazmem w głosie, po czym zakpiłem. — To ty nie przestajesz próbować mnie odepchnąć!
— Robię to, co dla ciebie najlepsze!
— Nie — syknąłem. — Robisz to, co dla ciebie najlepsze. Nigdy nie spytałeś, czego ja chcę. W jaki sposób to ma być dla mnie najlepsze?
— Będziesz bezpieczny!
— Nie chcę być bezpieczny! — krzyknąłem. — Chcę być z tobą! — wyrzuciłem ręce w górę, pozwalając wszystkim emocjom wyjść na wierzch.
— Cóż, to się nie stanie — wymamrotał, jakby próbując przekonać samego siebie. Usilnie unikał mojego wzroku, cały czas wpatrując się w niebo.
— Kochasz mnie? — spytałem, czując się tym wszystkim nieco przytłoczony.
— Co? — wreszcie oderwał oczy od chmur i spojrzał na mnie.
— Spytałem, czy mnie kochasz? — powtórzyłem. Kiedy nic nie powiedział, zrobiłem w jego kierunku kilka kroków. — Jeśli powiesz, że nie, to odejdę. Powiedz, że mnie nie kochasz, a już na zawsze dam ci spokój.
— Luhan — warknął, ściskając czubek nosa.
— Odpowiedz mi — syknąłem.
— Nie mogę.
— Dlaczego nie?
— Bo cię kocham, do cholery. — Potrząsnął głową. — I to się nigdy nie zmieni.
— Więc dlaczego... — Spojrzałem na niego rozdrażniony. — Dlaczego wciąż mnie odpychasz?
— Nie chcę nas, wiedząc, że w każdej chwili coś może ci się stać.
— Pamiętasz, jak mówiłeś, że chcesz, żebym był bezpieczny? — spytałem, a chłopak przytaknął, wkładając dłonie do kieszeni.
— Jestem już bezpieczny. Czuję się przy tobie bezpieczny i wiem, że to brzmi dziwnie, ale... Nie pytaj czemu, tak po prostu jest. — Oblizując usta, zrobiłem kolejny krok, kiedy zauważyłem, że chłopak nie ruszył się ani o centymetr. — Twój tata miał rację.
Sehun zdezorientowany zmarszczył brwi, chcąc, żebym kontynuował.
— Każesz sobie ranić ludzi, na których ci zależy, żeby móc się obwiniać o to, że odeszli. — Delikatnie się uśmiechnąłem, zauważając w jego oczach cień melancholii. — Zasługujesz na szczęście. Wszystko, co się dzisiaj wydarzyło, wymknęło ci się spod kontroli. Nie mogłeś przestać, nawet jeśli chciałeś.
— Obiecałem, że będziesz przy mnie bezpieczny — powiedział niskim głosem ze smutkiem w oczach. — A dziś prawie cię zabito. — Położył mi dłoń na policzku, po czym pogłaskał go kciukiem. — Wiesz, co by się ze mną stało, gdybyś zmarł? Nie byłbym w stanie z tym żyć... — Zabrawszy rękę, włożył ją z powrotem do kieszeni. — I właśnie dlatego daję ci odejść.
— Sehun... — Zacząłem smutno.
— Tacy jak ja nie pasują do takich jak ty. Zabijam ludzi, robię rzeczy nie do pomyślenia, podczas których ranię tych, których kocham. — Spuścił wzrok, kopiąc leżący przed sobą kamień. — Powinieneś mieć możliwość wyjścia z domu, nie musząc się martwić sprawdzaniem, czy wokół nie ma nikogo, kto mógłby cię skrzywdzić. Muszę mieć pewność, że nic ci nie będzie. — Spojrzał w moim kierunku. Podniosłem dłoń, po czym położyłem mu ją na karku, a nasze oczy się spotkały.
— Musisz przestać myśleć o wszystkich „ale" i o tym, co według ciebie jest dla mnie najlepsze — wymamrotałem. — To jedynie doprowadza cię do szaleństwa. Spójrz. Żyję i oddycham. Czy nie to powinno się liczyć?
— Nie rozumiesz, że wszystko może się zdarzyć? — spojrzał na mnie sceptycznie.
— Shh. — Potrząsnąłem głową, gładząc jego skórę kciukiem. — Powiedziałem żadnych ale, Sehun. Przejmujmy się jedynie tym, co mamy teraz i naszą przyszłością. Wszystko jest wszystkim. Nie wiesz, co nas czeka.
— Nie ma dla nas przyszłości. Nie widzisz? Zawsze, bez względu na wszystko, przytrafia się coś złego. To zaaresztują mnie, to porwą ciebie, a wszystkie problemy z przeszłości wracają, żeby kopnąć nas w dupę. — W jego głosie było słychać, że gdyby chciał, mógłby tak wymieniać w nieskończoność.
— Jak możesz oczekiwać czegokolwiek dobrego, jeśli skupiasz się tylko na złych rzeczach? — spytałem z niedowierzaniem, opuszczając dłoń. — Czy ty w ogóle pamiętasz momenty, w których byliśmy szczęśliwi?
— Oczywiście, że tak, ale to nie zmienia tego...
— Że się kochamy — dokończyłem za niego. — Jesteś najlepszym, co mi się przytrafiło i nie dam ci odejść. Nie pozwolę ci odepchnąć od siebie wszystkiego, na czym ci zależy tylko dlatego, że według ciebie to wszystko naprawi.
— Luhan...
— Nie — powiedziałem pewnie, pokazując, że nie odpuszczę bez względu na jego starania. — Przestań próbować przekonać samego siebie, że to wyjdzie nam na dobre, bo wiesz, że to nieprawda.
— Chcesz umrzeć? Naprawdę tego chcesz? — Sehun spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
— Chcesz wiedzieć, czego chcę? — spojrzałem mu w oczy. Kiedy nic nie odpowiedział, postanowiłem kontynuować. — Chcę ciebie. — Przygryzając wargę, zrobiłem krok w przód, przez co nasze ciała się zetknęły. — Kocham cię — szepnąłem, delikatnie głaszcząc jego skórę. Mogłem wyczuć, jak coś w jego postawie się zmienia.
— Luhan... — Zazgrzytał zębami, a jego grdyka wolno powędrowało w dół i w górę. — Nie rób tego.
— Powiedz to — mruknąłem, przygryzając wargę. Wiedziałem, że zaraz coś w nim pęknie.
— Ja — urwał. — Ja też cię kocham.
Delikatnie się uśmiechając, stanąłem na palcach, po czym złączyłem nasze usta. Po chwili wahania pewnie naparł na moje wargi. Delikatnie przygryzłem jego dolną wargę, na co jęknął, dając mojemu językowi dostęp do środka. Kilka sekund później nasze języki zawzięcie walczyły o dominację.
Ująłem jego twarz w dłonie, a on oplótł mnie ręką w pasie, przyciągając jeszcze bliżej. Lekko wbijając mu palce w policzki, pogłębiłem pocałunek, nigdy nie chcąc go przerywać.
Naśladując moje wcześniejsze działania, Sehun chwycił mój kark, ani na chwilę nie przestając całować. W każdym jego ruchu czułem miłość i desperacką potrzebę trzymania mnie jak najbliżej.
Zmierzwiłem mu włosy, ciągnąc za ich końce, na co chłopak jęknął w usta. Oderwawszy się, Sehun złączył nasze czoła. Obaj oddychaliśmy nierówno, a nasze klatki piersiowe poruszały się w szaleńczym tempie.
— Nie powinniśmy tego robić — wyszeptał.
— Wcześniej jakoś nie narzekałeś — wytknąłem z łobuzerskim uśmiechem.
— Masz mnie. — Cicho się zaśmiał, po czym oblizał usta i spojrzał na moje. — Tak bardzo cię kocham... — Musnął moje wargi. — Wiesz o tym, prawda?
— Też cię kocham. — Przygryzając wargę, zacząłem się wiercić. — Bez względu na wszystko, zawsze tu będę.
— Co ty ze mną robisz — wymamrotał.
Ponownie złączyłem nasze usta, pozwalając dać upust naszym emocjom. Chłopak objął mnie rękoma, poruszając ustami w tylko sobie znanym rytmie. Wydawało mi się, że cały świat się zatrzymał, a jedynym słyszalnym dźwiękiem były nasze ciężkie oddechy.
Wyższy zaczął sunąć ustami po moim policzku i szczęce, gdzieniegdzie delikatnie ssąc, po czym się odsunął. Splótł nasze palce, odwrócił się i wszedł po schodkach. Wszedł, zamykając za sobą drzwi, a następnie skierował się do schodów prowadzących na pierwsze piętro, nawet nie zerknąwszy w kierunku dużego pokoju, żeby upewnić się, że siedzą tam chłopaki. Kiedy weszliśmy do jego pokoju, Sehun przyparł mnie do zamkniętych drzwi.
— Kocham cię.
— Ja ciebie też.
Położywszy swoje dłonie po obu stronach mojej głowy, zaczął intensywnie wpatrywać mi się w oczy, przez co stałem tak, jak zahipnotyzowany. Schylił się, trącił nosem moją szyję i zaczął składać na niej mokre pocałunki, wędrując z jednej strony do drugiej.
Ściskając jego ramiona, gwałtownie zaczerpnąłem powietrza, czując jego język na swojej rozpalonej skórze. Przeniósł dłonie na moje biodra, aby utrzymać mnie w jednym miejscu, po czym złożył na moich ustach słodki pocałunek i nieco się odsunął. Chwytając koniec mojej koszulki, spojrzał mi w oczy, pytając o pozwolenie.
Przygryzłem wargę, bez wahania kiwając głową. Sehun podniósł materiał, ukazując kolejno mój brzuch i tors. Uniosłem ręce w górę, żeby mógł całkiem ją zdjąć i rzucić przez pokój.
Chłopak chwycił mnie za uda i podniósł, a moje nogi same owinęły się wokół niego w momencie, w którym zaczął iść. Po chwili opadliśmy na jego miękkie łóżko. Ukochany ułożył się tak, żeby za bardzo mnie nie przygniatać.
Zaczął sunąć ustami po mojej szyi, a następnie w kierunku torsu. Wplotłem palce w jego włosy, stanowczo pociągając, a z moich ust zaczęły wydobywać się coraz głośniejsze jęki. Zjechał pocałunkami na mój brzuch, a gdy na niego spojrzałem, doszedł prawie do guzika moich jeansów.
Odpinając go jednym szybkim ruchem, zrobił to samo z rozporkiem, po czym podniósł się, żeby na mnie spojrzeć. Oblizał usta, gładząc mnie po policzku.
— Nie wiem, czy będę w stanie przestać, jeśli będziemy to kontynuować, Lulu — szepnął z ustami tuż przy moich, przejeżdżając palcami po moim ramieniu, dobrze wiedząc, co robiliśmy i dokąd to zmierzało.
— Może nie chcę, żebyś przestawał — odszepnąłem, ujmując jego policzek.
— Jesteś tego pewien, skarbie?
— Tak — zapewniłem.
Odczekując kilka sekund, na wypadek, gdybym zmienił zdanie, uznał moją odpowiedź za ostateczną, ponownie łącząc nasze usta. Pocałunek z każdą chwilą robił się coraz gorętszy.
Odpinając jego pasek, zdjąłem go i rzuciłem na ziemię, myśląc tylko o tym, co mieliśmy zamiar zrobić. Odpiąwszy zamek i guzik jego spodni, chciałem je ściągnąć, kiedy Sehun chwycił moje dłonie i położył mi je nad głową. Przytrzymując je jedną ręką, drugą zsunął swoje jeansy, zostając w samych bokserkach.
Przygryzłem wargę, cicho jęcząc, gdy zaczął składać na mojej szyi milion pocałunków, wolną ręką zdejmując moje spodnie. Siadając na mnie okrakiem, wyższy na chwilę się odsunął, żeby na mnie spojrzeć, jednocześnie powoli ściągając moje bokserki, a już po chwili moja męskość była widoczna dla jego pełnych pożądania oczu.
Oblizując usta, chłopak jęknął, bo sama myśl o tym, że leżałem pod nim nagi, przenosiła go na zupełnie nowy poziom.
— Pokochasz to, kochanie — mruknął mi do ucha, po czym przeniósł swoje usta na mojego lewego sutka. Gwałtownie wciągnąłem powietrze, wyginając plecy w łuk. Jęknąłem, mocno zaciskając powieki, czując coś niesamowitego.
— Sehun — wymamrotałem. Chłopak lekko ssąc mój sutek, uwolnił moje dłonie, żeby móc dostarczyć drugiemu sutkowi tyle samo przyjemności. Ciągnąc go za włosy, jęknąłem jeszcze głośniej, kiedy zjechał jedną ręką między moje nogi, gdzie bez ostrzeżenia wszedł we mnie jednym palcem. Zadrżałem.
— Spokojnie — szepnął z ustami wciąż przy mojej klatce piersiowej. — To nic, czego wcześniej nie robiliśmy.
I właśnie to zrobiłem. Uspokoiłem się i zacząłem skupiać jedynie na ruchach Sehuna. Czułem ogarniającą mnie niesamowitą rozkosz. Zataczając kciukiem kółka na mojej dziurce, chłopak coraz szybciej poruszał we mnie palcem.
— Sehun... — Zaczerpnąłem powietrza.
Jeszcze bardziej przyśpieszając, Sehun kilkukrotnie musnął moje usta, wiedząc, co się zaraz stanie. Kilka sekund później doszedłem, czując ciepło rozchodzące się w moim podbrzuszu.
Wyjmując ze mnie palec, wylizał do czysta wszystkie moje soki. Gdy skończył, szeroko się uśmiechnął i mrugnął, na co się zarumieniłem, lekko przygryzając wargę. Zdjąwszy swoje bokserki, umiejscowił się między moimi nogami, przejeżdżając wzrokiem po mojej twarzy.
— Gotowy? — szepnął. — Nie musimy tego robić, jeśli nie chcesz — powiedział, chcąc być pewnym mojej decyzji. Wiedziałem, że właśnie to powinienem zrobić.
— Chcę tego.
Kiwając głową, chłopak oblizał usta, po czym sięgnął po prezerwatywę leżącą na komodzie. Rozerwał paczuszkę, włożył ją na swojego penisa, po czym powoli we mnie wszedł. Razem gwałtownie zaczerpnęliśmy powietrza. Ja z bólu, a on z przyjemności.
— Jesteś taki piękny — powiedział, a nasze usta się o siebie otarły. Zaciskając powieki, wbiłem mu paznokcie w plecy, chcąc jedynie, żeby przestało mnie boleć.
— Przepraszam — wymamrotał ukochany, delikatnie mnie całując. — Obiecuję, że to przejdzie. Spróbuj tylko nie myśleć o bólu.
Mruknąłem ciche „okej", biorąc głębokie wdechy. Zacisnąłem zęby, gdy Sehun poruszył biodrami, tym razem wchodząc we mnie jeszcze głębiej.
— Jesteś niesamowity, Lulu — jęknął, powoli się ruszając, aż całkiem we mnie wszedł. — Kurwa — wychrypiał, kładąc mi głowę na ramieniu, chwilę później je całując.
— Sehun... — Wziąłem gwałtowny wdech. Ból zaczął ustępować, a jego miejsce zajęła ogromna rozkosz. Na jego ustach pojawił się figlarny uśmieszek.
— Wiem, kochanie. — Pocałował mnie, poruszając biodrami w coraz szybszym tempie, nie powstrzymując się dłużej przed niczym. — Jesteś taki ciasny — jęknął, oblizując usta. Lekko przygryzł moją wargę, ciągnąc ją w dół, po czym wślizgnął swój język do moich ust.
— Sehun! — jęknąłem głośno, drapiąc go po plecach z przyjemności ogarniającej całe moje ciało.
— Właśnie tak, kochanie — powiedział niskim głosem. — Krzycz moje imię, skarbie...
Przyciągając jego głowę bliżej, zachłannie go pocałowałem, chcąc czerpać z tego, jak najwięcej, jednocześnie poruszając biodrami, dopasowując się do jego rytmu.
— Kurwa, skarbie — jęknął, poruszając się we mnie bez zawahania. — Jesteś cudowny.
— Szybciej, Sehun. Szybciej — błagałem, nie chcąc, żeby to się kiedykolwiek skończyło.
— Kurwa mać — jęknął głośno, ruszając się jeszcze szybciej, jednocześnie zjeżdżając ustami na mojego sutka.
— Sehun! — krzyknąłem, czując, jak moje ściany się wokół niego zaciskają.
— Powiedz, że jesteś mój — wymamrotał mi do ucha, chwilę później je całując.
— Jestem twój — szepnąłem. — I już zawsze będę.
Sehun pocałował mnie, po czym oparł o siebie nasze czoła, nie przestając ruszać biodrami, aż wreszcie doszedłem, szczytując w tym samym czasie co on.
***
Czas płynął, a nasze ciała splątywały się ze sobą. Starałem się zapamiętać każdy pocałunek, kiedy robił to delikatnie, nie chcąc mnie zranić. Lekko przejeżdżał palcami wzdłuż mojej nogi, ustami odnajdując każdą część mojego ciała.
Siadając w odpowiedniej pozycji, Sehun odsunął włosy, które spoczywały na moim czole i zaczął mnie całować, przejeżdżając wzdłuż mojej szyi i ramienia.
Przygryzłem wargę, odrzucając głowę w tył, kiedy zaczął całować i ssać moją szyję, lekko przejeżdżając po niej zębami i wykorzystując każdą okazję, którą miał, żebym czuł się wspaniale.
Biorąc moją twarz w swoje dłonie, przyciągnął mnie do siebie, mocno mnie całując, po czym zaczął całować mój nos i czoło. Lekko pocałował każdą z moich powiek, po czym powrócił do leżącej pozycji.
Biorąc głęboki oddech, mruknąłem lekko, kiedy Sehun położył się obok mnie, obejmując mnie ramieniem i przyciągając do siebie.
— Kocham cię — szepnął.
— Ja ciebie też. — Pocałowałem go w klatkę piersiową i położyłem na niej swoją głowę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz