Strony

I'll Protect You | Hunhan : Sixty One

Luhan
Zostałem obudzony przez kilka pocałunków, wzdłuż mojej ręki i ramienia, a następnie wokół szyi. Lekko ssąc moją szyję, Sehun delikatnie przejeżdżał po niej zębami. Mruknąłem cicho, pilnując, żeby nie być zbyt głośno.
— Dobry, skarbie. — Skubnął mój policzek, po czym się odsunął. Przysunął twarz do moich włosów, ramieniem obejmując mnie wokół talii i przyciskając do siebie. Zachichotałem, kładąc swoją dłoń na jego i krzyżując nasze palce razem.
— Która godzina? — mruknąłem niewyraźnie, z tego powodu, że dopiero się obudziłem.
— Odpowiednia na to, żebyś się odwrócił i mnie pocałował — odpowiedział sprytnie, a ja tylko mogłem sobie wyobrazić, że się przy tym uśmiechał.
Zaśmiałem się i obróciłem, pilnując, aby nie rozluźnić naszego uścisku. Próbując się nie uśmiechać, spojrzałem na niego stanowczo, po czym parsknąłem śmiechem.
— Co jest takiego zabawnego? — spytał, patrząc na mnie spod uniesionych brwi. Potrząsnąłem głową i ukryłem twarz w jego klatce piersiowej, czując jej wibracje, kiedy się zaśmiał.
Przyciskając mnie do swojego ciepłego ciała, pochylił się nade mną tak, żeby jego usta znajdowały się tuż przy moim uchu.
— Czyżby to z tego powodu, co zrobiliśmy wczoraj? — szepnął, sprawiając, że moje policzki pokryły się rumieńcem. Zaśmiałem się, jeszcze bardziej zatapiając twarz w jego klatce piersiowej. — Skarbie. — Zachichotał, przebiegając ręką po moich włosach. — Spójrz na mnie.
Potrząsnąłem głową, czując, jak moja twarz płonie od gorąca. Chłopak odsunął się ode mnie, a ja jęknąłem, kiedy złapał moją twarz w dłonie, zmuszając mnie do spojrzenia na niego. Z uśmiechem pochylił się i przycisnął swoje usta do moich. Oddałem pocałunek, łapiąc go za nadgarstek, nie chcąc, żeby ta chwila dobiegła końca.
— Jesteś uroczy, kiedy czujesz się zakłopotany. — Popatrzył na mnie. Skrzywiłem się, zaciskając usta.
Sehun ściągnął brwi, zdziwiony moją nagłą zmianą zachowania, kiedy nagle zdał sobie z czegoś sprawę, a na jego ustach pojawił się uśmiech.
— Oops, przepraszam skarbie. — Zaśmiał się. — Miałem na myśli seksowny. Jesteś bardzo, bardzo seksowny. — Poruszył sugestywnie brwiami, zanim znów przysunął się do pocałunku.
— Mmm. — Oblizałem usta. — Kocham, kiedy mnie tak całujesz.
— Naprawdę? — spytał. Zachichotałem i pokiwałem głową. Chłopak pochylając się nade mną, złożył na moich ustach jeszcze kilka pocałunków, po czym objął mnie ramieniem wokół talii.
— Tak o?
— Dokładnie tak. — Zaśmiałem się, przykładając głowę z powrotem do poduszki.
— Jak się czujesz? — spytał, odgarniając mi z twarzy kosmyki włosów.
— Co masz na myśli? — oparłem się na jednej ręce, a drugą zacząłem bawić się jego włosami. Zamykając oczy pod moim dotykiem, otworzył je z powrotem chwilę później.
— Boli cię coś? — zapytał. Zmarszczyłem się, zastanawiając się, o co mu chodzi, kiedy poczułem jego palce na swoim udzie.
— Oh. — Przygryzłem wargę, rumieniąc się. — Ja... Ugh... Wszystko jest w porządku. Tak myślę.
— Jesteś strasznie niewinny. To takie słodk... Um... Seksowne — poprawił się, puszczając mi oko.
— Zamknij się — mruknąłem, lekko uderzając go w ramię.
— To nie jest nic złego, wiesz. W zasadzie cieszę się, że jesteś zmieszany, jeśli chodzi o takie rzeczy.
— Nie jestem — fuknąłem.
— Dlaczego?
— Nienawidzę nie wiedzieć co zrobić. — Popatrzyłem na niego. — Wtedy czuję się dziwnie. Nie wiem, jak to wyjaśnić.
— Skarbie. To nic złego. — Uśmiechnął się. — To znaczy, że masz dla siebie szacunek. Nawet gdybyś wiedział, co zrobić, niczego by to nie zmieniło, bo tu nie o to chodzi. Próbuję powiedzieć... — Przesunął się tak, żeby być nade mną i podparł się rękoma po moich bokach. — Cieszę się, że nikt więcej cię nie dotykał.
— Co sprawia, że myślisz, że nikt więcej mnie nie dotykał? — spytałem z chytrym uśmiechem. Jego oczy otworzyły się szeroko.
— Co ty próbujesz powiedzieć, Luhan? Że ktoś miał twoje ciało w swoich rękach przede mną?
— Może. — Wzruszyłem ramionami, odwracając wzrok i próbując się nie śmiać.
Chichocząc, Sehun pochylił się i przycisnął usta do mojej szyi. Przechyliłem głowę na prawo, dając mu do niej lepszy dostęp. Przesuwając usta wzdłuż mojej szczęki i całując skórę obok moich ust, przysunął się do mojego ucha.
— Nie oszukasz mnie skarbie. — Pocałował miejsce pod moim uchem. — Wiem, kiedy kłamiesz. Poza tym, po sposobie, w jakim wczoraj krzyczałeś moje imię, i jak spięty się czułeś, kiedy zdjąłem spodnie, od razu mogłem stwierdzić, że to był pierwszy raz, kiedy ktoś cię dotknął.
— O mój Boże. — Pisnąłem, ponownie chowając twarz w jego klatce piersiowej, rumieniąc się jeszcze bardziej. — Przestań.
— Nie możesz sobie ze mnie żartować, skarbie.
— To był tylko niewinny żart. — Otworzyłem szeroko oczy. — Nie musiałeś wchodzić w takie szczegóły.
— To było nic. Jeśli chcesz szczegóły, skarbie, mogę ci je wymienić właśnie w tym momencie. Jak to, kiedy robiłeś się mokry, w czasie kiedy cię...
— Sehun! — krzyknąłem, uderzając go. — Zamknij się.
Śmiejąc się, chłopak zszedł ze mnie i objął mnie ramieniem, przyciągając mocno do siebie.
— Kocham cię. — Pocałował moją skroń.
— Ja ciebie też. — Uśmiechnąłem się.
— Prawdopodobnie powinniśmy wziąć prysznic i zjeść śniadanie — oznajmił starszy, po kilku minutach leżenia w ciszy, z naszymi palcami złączonymi razem. Opuściłem ramiona z grymasem na twarzy.
— Nie chcę wstawać.
— Ja też nie, ale musimy się umyć. Chodź, skarbie. Wstawaj. — Odrzucając koc, Sehun podniósł się na nogi, a ja wziąłem głęboki oddech i szybko zakryłem oczy.
— Co się stało? — spytał, a ja machnąłem dłonią w jego kierunku.
— Jesteś nagi. Zakryj się! — krzyknąłem. Sehun zaśmiał się głośno, a ja tylko wyobraziłem sobie, że zapewne potrząsnął głową.
— To nie jest nic, czego byś wcześniej nie widział.
— Wiem, ale nie czuję się komfortowo.
— Ostatnim razem, kiedy sprawdzałem, byłeś z tym twarzą w twarz, nie tak dawno temu.
— Jesteś dupkiem — warknąłem. Chichocząc, ukochany oderwał dłonie od mojej twarzy.
— Wyluzuj, skarbie. Tylko żartowałem. — Pocałował mnie w policzek. — A teraz wstawaj.
Wziąłem głęboki oddech, po czym usiadłem i od razu tego pożałowałem, kiedy poczułem ból, który wystrzelił wzdłuż moich nóg.
— Cholera — syknąłem do siebie, lekko przenosząc każdą z nich na skraj łóżka.
— Wszystko dobrze? — Sehun podszedł do mnie, z koncentracją wypisaną na twarzy. Przygryzłem wargę, nie chcąc powiedzieć głośno faktu, że ledwo byłem w stanie poruszać nogami.
— W-Wszystko w porządku.
— Jesteś pewien? — pochylił się, żeby mieć twarz na wysokości mojej. — Mam ci pomóc? — spytał. Potrząsnąłem głową. Nie byłem słaby. Jeżeli mogłem przetrwać dzień z wrogami Sehuna, mogłem też przetrwać pójście do łazienki.
— Wszystko dobrze tylko nie jestem przyzwyczajony do tego uczucia — powiedziałem cicho. Chłopak pokiwał głową i odsunął się, obserwując moje ruchy. — Widzisz, zrobiłem to. Nie jest źle. — Uśmiechnąłem się do siebie.
— Teraz twoje wyzwanie, to przejście do łazienki. — Wskazał kciukiem miejsce za sobą, a ja jęknąłem.
— To jest tortura — parsknąłem. Sehun machnął dłonią, a ja zauważyłem, że wciągnął na siebie bokserki, dokładnie tak, jak prosiłem.
— To twój pierwszy raz. Przyzwyczaisz się do tego.
— Z pewnością. Cóż, to idziemy. — Ominąłem go i ostrożnie zacząłem przemieszczać się w stronę łazienki. Z każdym krokiem było coraz łatwiej, ale ból był coraz ostrzejszy. Wyższy zachichotał, a ja nie mogłem powstrzymać się przed sprawdzeniem, co go tak rozbawiło.
— Co?
— Nic — mruknął. Zwęziłem oczy, nie do końca mu wierząc. — Po prostu, chodzisz teraz jak pingwin. — Parsknął śmiechem, łapiąc się za brzuch.
— Cóż. Przepraszam, że nie mogę iść prosto — odpowiedziałem z irytacją, odwracając się do niego tyłem i wchodząc do łazienki.
— Skarbie ja...
Zatrzasnąłem drzwi, nie pozwalając mu na dokończenie zdania. Ostro? Cóż, poradzi sobie z tym.
Ściągając z siebie kawałek materiału, którym się przykrywałem, wszedłem pod prysznic i puściłem wodę, pozwalając jej spływać po całym moim ciele. Namydlając każdą część swojego ciała, nałożyłem na włosy truskawkowy szampon chłopaka. Zamknąłem oczy, kiedy poczułem obejmującą mnie parę ramion. Praktycznie wyskakując ze swojej skóry, obróciłem się i stanąłem twarzą w twarz z chłopakiem.
— Co do cholery, Sehun? — uderzyłem go ramię. — Przestraszyłeś mnie!
— Przepraszam. — Zachichotał, wpatrując się we mnie. — Nie mogłem po prostu znieść tego, że jesteś na mnie zły.
— Boże, Sehun. Nie mogłeś zapukać, przeprosić z zewnątrz? — popatrzyłem na niego. — Albo chociaż ostrzec, że wchodzisz.
— Zapamiętam. — Uśmiechnął się, całując mnie w usta. — A teraz... Przechodząc do ważniejszych rzeczy. Wybaczysz mi?
— Nie — mruknąłem, a wyższy uniósł wysoko brwi.
— Co?
— Słyszałeś. A teraz wyłaź. Chciałbym dokończyć prysznic w spokoju, dziękuję. — Odwróciłem się i kontynuowałem namydlanie skóry, mając nadzieję, że chociaż raz mnie posłucha i wyjdzie. On jednak zrobił odwrotnie. Podszedł do mnie od tyłu, kładąc dłonie na moich biodrach.
— Lulu — mruknął mi do ucha. Wziąłem głęboki oddech, kiedy jego usta zaczęły przemieszczać się wzdłuż mojej szyi.
Zaciskając uścisk, zaczął lekko ssać moją mokrą skórę. Jęknąłem, opierając głowę na jego ramieniu, jedną ręką łapiąc go za szyję. Całując mnie wzdłuż ramienia, odsunął mnie i odwrócił przodem do siebie, po czym popchnął mnie lekko na ścianę, wpijając się w moje usta, a ja przyciągnąłem go bliżej do siebie.
Łapiąc mnie za biodra, przyciągnął mnie tak, żebym obejmował go nimi w pasie, przybliżając mnie do siebie jeszcze bardziej.
— Sehun — mruknąłem.
Jeszcze raz całując mnie w szyję, chłopak odsunął się, oddychając ciężko. Złączył nasze czoła razem, a jego klatka piersiowa powoli poruszała się w górę i w dół.
— Przepraszam.
— Wybaczam ci — szepnąłem, po czym ponownie wpiłem się w jego usta. Całując mnie wzdłuż klatki piersiowej, Sehun wziął jednego z moich sutków do ust, lekko go ssąc.
— Sehun — jęknąłem.
— Tak bardzo cię teraz pragnę — mruknął, pozbawiony oddechu. — Chcę cię poczuć.
— Zrób to. Teraz — powiedziałem stanowczo.
— Skrzywdzę cię.
— To zrób to powoli.
— Nie sądzę, że będę w stanie, skarbie — jęknął, mocno mnie do siebie przyciskając.
— Dobrze, więc zrobię to sam. — Zanim Sehun miał szansę przetworzyć w głowie to, co właśnie powiedziałem, złapałem jego penisa i umiejscowiłem go w sobie, odchylając głowę w tył.
— Kurwa, Luhan — wychrypiał Sehun, lekko poruszając się w przód i w tył pilnując, żeby mnie nie zranić. Składając kilka pocałunków na moich ustach, jęknął, biorąc głębokie oddechy.
— Hunnie...
— Lulu. — Sehun z całych sił próbował mnie nie skrzywdzić, a przy jego linii włosów zaczęły pojawiać się kropelki potu. — Kurwa. — Jeszcze raz wszedł we mnie, a ja zacisnąłem biodra, czując, że jestem już blisko.
Wkrótce moje ciało odprężyło się, tak samo, jak i jego, a on oparł czoło na moim ramieniu. Trzymając go za szyję, wziąłem głęboki oddech, próbując otrząsnąć się z tego, czego właśnie doświadczyłem. Po raz tysięczny dzisiejszego dnia, Sehun pocałował mnie w usta, po czym delikatnie pozwolił mi stanąć na nogi.
— Wszystko dobrze? — szepnął.
— Było niesamowicie. — Wziąłem głęboki oddech.
— Jasne, że tak.
Po kilku minutach stania w ciszy, Sehun odsunął się ode mnie.
— Prawdopodobnie powinieneś już wziąć prysznic.
— Byłoby miło.
— Chodź, pomogę ci. — Sehun uśmiechnął się, poruszając brwiami.
— Nie, dziękuję. — Wziąłem do ręki mydło i cofnąłem się o krok. — Ostatnie czego potrzebujemy, to żeby to się znowu zdarzyło.
— Cóż, wcześniej nie narzekałeś. — Puścił mi oko. Zaśmiałem się, wskazując mu drzwi od łazienki.
— Wyjdź.
Wyższy unosząc dłonie w obronnym geście, zaczął się wycofywać.
— Okay, okay, właśnie to robię. Cholera, skarbie. — Otwierając drzwi, zrobił krok naprzód. — Kocham cię.
— Ja ciebie też.
Jeszcze raz namydliłem się i opłukałem włosy z szamponu. Okrywając się ręcznikiem, wysuszyłem włosy, zanim zacząłem osuszać całe ciało. Wchodząc do pokoju Sehuna, zdziwiłem się, że łóżko było zaścielone, a on ubrany w szare spodnie i białą podkoszulkę, siedział na nim, czekając na mnie.
— Wybrałem dla ciebie czyste spodenki i T-shirt. Wątpię, żebyś chciał założyć na siebie ubrania z wczoraj.
Pokiwałem głową i zrzuciłem z siebie ręcznik, zakładając na siebie ciuchy, które przygotował. Przez cały ten czas Sehun bacznie mnie obserwował. Uśmiechnąłem się, dokładnie wiedząc, jakie robiłem na nim wrażenie. Niby przypadkowo upuściłem koszulkę, po czym zgiąłem się i podniosłem ją z podłogi. Nagłe klepnięcie wypełniło cały pokój, a ja krzyknąłem, zszokowany tym, że uderzył mnie w mój nagi pośladek.
— Sehun!
— No co? Był sobie tam, zadarty i zachęcający, musiałem to zrobić. — Wzruszył ramionami z uśmiechem.
— Typowy facet — mruknąłem, zakładając na siebie kolejno bokserki i podkoszulek.
— Szczerze, nie możesz oczekiwać ode mnie niczego innego, kiedy stoisz przede mną nago. Masz szczęście, że nie rzuciłem się na ciebie i nie zrobiłem tego, co poprzednio.
Skrzywiłem się, myśląc o tym. Wczorajsza noc i dzisiejszy poranek były wystarczające na kolejne kilka tygodni.
— Co to za mina? Nie mów mi, że nie sprawiło ci to przyjemności.
— Zamknij się — mruknąłem, rzucając w niego ręcznikiem. Łapiąc go w locie, wyrzucił go za siebie i podniósł się, podchodząc do mnie. Zanim zdałem sobie sprawę z tego, co się dzieje, przerzucił mnie sobie przez ramię.
— Sehun! — krzyknąłem, śmiejąc się. — Puszczaj!
— Nie mogę skarbie. Rzuciłeś we mnie mokrym ręcznikiem. Karma jest suką. — Zachichotał, jeszcze raz klepiąc mnie w tyłek, tym razem bardziej subtelnie.
— Tylko żartowałem!
— Nie obchodzi mnie to. — Otworzył drzwi od pokoju i zszedł po schodach, a moja głowa podskakiwała przy każdym jego kroku. Kiedy dotarliśmy do kuchni, posadził mnie na blacie.
— Co chciałbyś zjeść?
— Cokolwiek, umieram z głodu. — Wzruszyłem ramionami.
— Ja też. — Wyciągnął patelnię i spojrzał na mnie. — Lubisz omlety?
— Kocham. — Uśmiechnąłem się, a on otworzył lodówkę, wyciągając z niej wszystkie potrzebne składniki. Z zafascynowaniem przyglądałem się temu, co robił. — Nie wiedziałem, że umiesz gotować.
— Kiedy mieszkasz z szaloną kucharką, jak moja mama, uczysz się tego i owego. — Zachichotał, kontynuując przygotowanie najlepszych omletów, jakie w życiu widziałem. Rozejrzałem się wokół, zdając sobie sprawę, że byliśmy sami.
— Gdzie są chłopcy?
— Prawdopodobnie robią gdzieś interesy.
— Przepraszam, ale czy nie powinieneś być teraz z nimi? — spytałem, unosząc wysoko brwi.
— Nah, skarbie. Jedynym powodem, dla którego wyszli, było to, że my byliśmy zajęci. — Spojrzał na mnie znacząco, a ja zarumieniłem się, wiedząc, do czego zmierzał.
— O mój Boże. — Zaśmiałem się. — To żenujące. Myślisz, że słyszeli?
— To znaczy, czy myślę, że cię słyszeli? W takim razie tak, tak myślę.
Skrzywiłem się, wiedząc, że nie będę więcej w stanie patrzeć im w twarz bez wyobrażania sobie tego, że ci dokładnie zdawali sobie sprawę z tego, co między nami wczoraj zaszło.
Ustawiając się między moimi nogami, Sehun pocałował mnie w nos, opierając się dłońmi po obu moich stronach.
— Za dużo się martwisz. Nie stresuj się. To nie jest nic, czego by wcześniej nie słyszeli — powiedziałem, a na mojej twarzy pojawił się grymas.
— Ew. Sehun... Nie musiałeś mi tego mówić.
— Przepraszam. Chciałem cię tylko uspokoić, to wszystko.
— Chyba przestraszyć — mruknąłem. Chłopak potrząsnął głową.
— Kocham cię.
— Ja ciebie też. — Pocałowałem go i odsunąłem się. — A teraz dawaj mi jedzenie.
Chichocząc, Sehun odwrócił się, wziął do ręki patelnię z dwoma omletami w środku i umieścił na talerzach po jednym z nich. Pomagając mi zejść z blatu, wręczył mi danie do ręki. Wziąłem pierwszy gryz omleta, a moje oczy otworzyły się szeroko.
— O mój Boże, Sehun, to niesamowite.
— Dziękuję. Uczyłem się od najlepszych — powiedział. Dokończyłem jedzenie i wziąłem łyka wody.
— Która godzina? — spytałem.
Wycierając usta w serwetkę, chłopak zerknął na ekran swojego telefonu.
— Jedenasta. Dlaczego pytasz?
— Niedługo muszę wracać do domu.
Wyższy zdał sobie z tego sprawę, bo pokiwał głową. Wiedzieliśmy, że ten moment nie mógł trwać wiecznie. Rzeczywistość przyszła po nas, przypominając o przykrej sytuacji w czasie kolacji z moimi rodzicami. Odkładając swój talerz na mój, Sehun odwrócił się.
— Chodź, zabiorę cię do domu.
Opuściłem ramiona, nie chcąc wychodzić, ale wiem, że będę musiał to zrobić wcześniej czy później. Przechodząc obok niego, wsunąłem buty na stopy i wyszedłem na zewnątrz. Wślizgnąłem się na miejsce pasażera w jego aucie i cierpliwie czekałem, aż on również znajdzie się w środku. Kiedy to zrobił, zapiął pas i wjechał na jezdnię. Po kilku minutach ciszy stwierdziłem, że nie mogę tego dłużej znieść. Westchnąłem i złapałem jego dłoń.
— Wiem, co sobie myślisz, ale to niczego nie zmienia, okej? — trzymając drugą rękę na kierownicy, twardo wpatrywał się w jezdnię przed sobą. — Sehun...
— Co? — spojrzał na mnie, po raz pierwszy odkąd ruszyliśmy w drogę.
— Nie rób tego — mruknąłem.
— Czego? — syknął.
— Tego. — Wskazałem. — Nie ignoruj mnie.
— Nie ignoruję cię. — Odwrócił się.
— Owszem, ignorujesz. Spędziliśmy razem naprawdę wspaniały czas. Proszę, nie psuj tego. Wiedziałeś, że będę musiał wrócić do domu wcześniej, czy później.
— Tak... Cóż, ale część mnie miała nadzieję, że to nie nastąpi.
— Ja też, ale w obecnej sytuacji z moimi rodzicami, nie mamy wyjścia. Nie zdasz sobie nawet sprawy, kiedy wszystko się zepsuje.
Sehun nie odezwał się ani słowem, nie chcąc się kłócić, po czym ściągając usta, skinął głową. Po paru minutach zatrzymał się kilka domów od mojego, na wypadek, gdyby moi rodzice byli na miejscu. Odpinając pas, otworzyłem drzwi samochodu.
— Chodź, potrzebuję twojej pomocy — mruknąłem. Unosząc brwi w górę, chłopak spojrzał na mnie, jakbym miał co najmniej pięć głów.
— Co?
— Potrzebuję twojej pomocy, zanim odjedziesz. Proszę? To zajmie sekundę — powiedziałem szybko. Wyciągając kluczyki ze stacyjki, Sehun wyszedł z auta, zatrzaskując za sobą drzwi.
— O co chodzi? — spytał.
Łapiąc go za dłoń, zacząłem go ciągnąć w stronę swojego domu.
— Chcę, żebyś coś dla mnie przeniósł — powiedziałem. Zamiast iść od strony frontowych drzwi, obeszliśmy dom dookoła.
— Co my r...
— Widzisz tamtą drabinę? — wskazałem, przerywając mu. Starszy skinął. — Musisz ją podnieść i postawić blisko mojego okna.
— Dlaczego?
— Muszę wejść do środka, bez wiedzy moich rodziców — powiedziałem, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
— Skarbie... Nie sądzisz, że już zauważyli?
— Nie. Pokłóciłem się z nimi, wszedłem do pokoju i zamknąłem za sobą drzwi na klucz. Wiedzieli, że jestem zły i że nie będę chciał z nimi gadać. A jeśli próbowali, to dostali moją ciszę jako odpowiedź.
— Ma sens. — Wzruszył ramionami, podnosząc drabinę i ustawiając ją tak, jak prosiłem.
— Dziękuję. — Uśmiechnąłem się, wspinając się na palce i całując go w policzek.
— Nie ma za co. — Robiąc krok w tył, wsunął dłonie w kieszenie i patrząc na drabinę, zmarszczył brwi. — Dlaczego nie wpadłem na to wcześniej?
— Może nie jesteś tak mądry, jak ci się wydaje — mruknąłem. Wyższy posłał mi uśmiech, patrząc na mnie spod uniesionych brwi, a ja podniosłem ręce w obronnym geście.
— Przepraszam.
— Wybaczam. — Pochylając się, złączył nasze usta razem. — Do zobaczenia później?
Skinąłem głową, jeszcze raz go całując, po czym wspiąłem się po drabinie. Otworzyłem okno, po czym najpierw wsunąłem jedną nogę, a dopiero potem wślizgnąłem się cały do środka. Pomachałem do Sehuna, który wciąż stał na zewnątrz.
— Luhan? — usłyszałem. Popatrzyłem na drzwi, a moje serce podskoczyło mi do gardła. — Kochanie, wiem, że jesteś zły, ale chcę tylko porozmawiać. Proszę, otwórz. — Usłyszałem szczerość głosie swojej mamy i wiedziałem, że mówiła poważnie. Westchnąłem, wiedząc, że w końcu będę musiał się z tym zmierzyć. Otworzyłem drzwi.
— Co? — mruknąłem, nie chcąc, żeby psuła mi dzień. Jej oczy otworzyły się szeroko.
— Luhan...
— O co chodzi, mamo? — pospieszyłem ją.
— Mogę wejść? — spytała, wskazując na pokój.
— Jasne? — cofnąłem się, robiąc jej miejsce. — Gdzie tato?
— W pracy. — Przełknęła głośno ślinę i stanęła prosto, patrząc na mnie. Skinąłem głową, bawiąc się końcem koszulki, próbując się odstresować. Po kilku chwilach ciszy postanowiłem się przełamać.
— Więc... O czym chciałaś ze mną porozmawiać?
— O ostatniej nocy.
— Mamo... — Westchnąłem, a kobieta uniosła dłoń, żeby mnie uciszyć.
— Przepraszam za to, co się stało. Tak nie powinno być. — Potrząsnęła głową. — Twojemu tacie jest naprawdę przykro, Luhan.
— To nie ma znaczenia — odpowiedziałem. — Nie powinien podnieść na mnie ręki.
— Miał za dużo na głowie, Luhan. Najpierw prawie zostałeś zabity, potem zdał sobie sprawę, w jakim niebezpieczeństwie byłeś przez ostatnie miesiące. Gromadziła się w nim złość. My wszyscy powiedzieliśmy i zrobiliśmy rzeczy, których nie chcieliśmy.
— Jeśli przyszłaś mnie skarcić za bronienie Huna, to nie mam zamiaru cię słuchać. Wiem, że zrobiłem dobrze.
— Chcemy tylko... Żebyś był szczęśliwy.
— Jestem szczęśliwy, mamo. Dzięki Sehunowi.
— Rozumiem Luhan, ale musisz zdać sobie również sprawę z ryzyka, jakie to za sobą niesie.
— Mamo, nikt nie jest idealny. Życie, jakie prowadzi Sehun wcale nie oznacza, że gdybym umawiał się z kimś „normalnym" to byłbym bardziej bezpieczny. Ludzie umierają każdego dnia. Nie możesz nic poradzić na przeznaczenie i na to, co zaplanował Bóg.
— Masz rację.
— Mamo. Mówię poważnie... Czekaj. — Zatrzymałem się. — Co?
— Powiedziałam, że masz rację — mruknęła. Zaskoczenie przebiegło po mojej twarzy, a ja otworzyłem szeroko oczy.
— Naprawdę?
— Mhm. — Siadając na skraju łóżka, poklepała miejsce obok siebie. — Nie możesz kontrolować planów Boga i nie możesz uniknąć wszystkich zagrożeń w życiu. Po prostu się o ciebie martwię.
— Nie musisz, mamo. Wszystko jest w porządku.
— Teraz to widzę. — Z uśmiechem cofnęła rękę, kładąc ją sobie na kolanie i oblizując usta. — Nie spałam całą noc, zastanawiając się nad tą sytuacją i mimo wszystko nie mogę zignorować faktu, jak bardzo Sehun się o ciebie troszczy. Widziałam strach w jego oczach, kiedy ten bandyta trzymał cię na celowniku. Ten chłopak cię kocha.
— Na pewno — powiedziałem, a kobieta przyłożyła dłoń do mojej twarzy, odgarniając mi z niej kosmyki włosów.
— Wiem, że czasem mogę być jak wrzód na tyłku, ale chcę się tylko upewnić, że jesteś bezpieczny. W każdej sytuacji. To samo, jeśli chodzi o twoją siostrę.
— Wiem — mruknąłem. — Przepraszam za to, co wczoraj powiedziałem. Wcale was nie nienawidzę. Po prostu byłem zły na to wszystko, co się stało.
— Rozumiem, skarbie. Nie musisz się o to martwić, wybaczyliśmy ci to. — Pochyliła się, składając na moim czole lekki pocałunek. — Jesteś moim synem i nie ważne, co się będzie działo, kocham cię.
— Ja ciebie też — Uścisnąłem ją. — Hej... Mamo?
— Tak skarbie?
— Czy to znaczy, że mogę widywać się z Sehunem?
— Chyba tak — powiedziała. Pisnąłem i zeskoczyłem z łóżka, ignorując ból w nogach, po czym po raz kolejny rzuciłem się jej w ramiona.
— Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
— Nie musisz mi dziękować. — Odsunęła się. — Jestem na dole, jeśli będziesz czegoś potrzebować, dobrze?
Pokiwałem głową, uśmiechając się szeroko jak totalny idiota, ale mnie to nie obchodziło. Cieszyłem się, że w końcu będę mógł spotykać się z Sehunem, nie musząc okłamywać rodziców.
— Oh... I Luhan? — szepnęła. Spojrzałem na nią, unosząc wysoko brwi. — Kiedy następnym razem zdecydujesz się wymknąć z domu, zabierz ze sobą dodatkową parę ubrań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz