Strony

I'll Protect You | Hunhan : Sixteen


Luhan
Minęło kilka godzin, podczas których żadne z nas się nie odezwało. Myślę, że to było zbyt niezręczne lub Sehun był zbyt zakłopotany. Tak czy inaczej, siedzieliśmy tam, gapiąc się na ekran telewizora, w którym aktualnie leciały powtórki Zmierzchu.
Odwróciłem się, by spojrzeć na chłopaka, który leżał na plecach z zabandażowanym bokiem, nieruchomą szczęką i oczami utkwionymi na serialu. Westchnąłem, odwracając wzrok.
Jeśli zastanawiacie się, dlaczego on wciąż tu jest w ciszy i nie poszedł jeszcze do domu... Cóż... niekoniecznie może wyjść w tym stanie, a miejsce, w które został dźgnięty mogło znów zacząć krwawić. To było zbyt ryzykowne.
Ziewając, zmarszczyłem brwi. Spojrzałem na zegarek, który pokazywał za piętnaście pierwszą. Nic dziwnego, że byłem zmęczony. Zerkając na swoje ubrania, zauważyłem, że wciąż byłem w jeansach i koszulce. Wstając z łóżka, podszedłem do szafy, przeszukując swoje ciuchy, aż wreszcie znalazłem piżamę. Wyciągając parę zwykłych, luźnych spodni i koszulkę, zamknąłem szufladę biodrem, po czym wszedłem do łazienki i zamknąłem drzwi, ignorując spojrzenie Sehuna na sobie.
Gdy zdjąłem ubrania i wrzuciłem je do kosza na brudy, włożyłem na siebie piżamę, po czym zawiązałem na grzywce kucyczka i wróciłem do pokoju. Wyższy natychmiast przejechał po mnie wzrokiem. Zignorowałem go i poszedłem do sypialni Minah.
— Hej Min, kończysz już grać? — zapytałem, gdy dziewczyna zatrzymała grę, po czym się do mnie odwróciła.
— Jeszcze tylko kilka minut, proszę. — Wyglądała na niespokojną.
— W porządku, ale jedynie pięć minut. Rodzice nie mogą wrócić do domu i zobaczyć, że wciąż grasz — ostrzegłem.
— Obiecuję. — Podniosła ręce, po czym ponownie chwyciła pada i wznowiła grę. Potrząsnąłem głową, dusząc w sobie śmiech. Wychodząc i zamykając za sobą drzwi, miałem zamiar wrócić do siebie, kiedy się z kimś zderzyłem. Spoglądając w górę, zobaczyłem Sehuna zerkającego na mnie.
— Krisus, Sehun — powiedziałem powoli, oblizując usta. — Przestraszyłeś mnie.
— Przepraszam — odpowiedział monotonnie. — Chciałem tylko wziąć sobie szklankę wody.
— Zajmę się tym. — Wyprzedziłem go, schodząc po schodach do kuchni, gdzie chwyciłem czystą szklankę i napełniłem ją wodą, po czym wróciłem na górę. Zastając Sehuna ponownie leżącego na plecach na moim łóżku, podszedłem do niego i pochylając się, podałem mu picie, które chwycił.
— Dzięki.
— Nie ma za co. — Chcąc usiąść na krawędzi łóżka, jego głos mnie zatrzymał.
— Chodź tutaj — wymamrotał, stawiając szklankę na szafce przy łóżku.
— Co? — zmrużyłem oczy. Chłopak oblizał usta, patrząc mi w oczy — nie można z nich było nic odczytać, ale czaiły się w nich iskierki ciepła.
— Powiedziałem, chodź tutaj. — Poklepał miejsce obok siebie. Przygryzłem wargę, zastanawiając się, co powinienem zrobić.
— Wciąż jesteś zły o to, co powiedziałem wcześniej? — szukał na mojej twarzy jakiegokolwiek znaku zakłopotania. Potrząsnąłem głową.
— Nie, przeszło mi już dawno — skłamałem. Nie przeszło mi. To znaczy wszystkim, co robiłem, była próba pomocy, a on miał czelność nazwać mnie słowem na „p."?
— W takim razie chodź tu i połóż się obok mnie — wymamrotał delikatnym, ale wymagającym tonem. Przygryzłem wnętrze policzka, podchodząc do łóżka i kładąc się obok niego tak, że dzieliło nas kilka centymetrów.
— Nie gryzę — mruknął, oplatając ręką moje ramiona i przyciągając mnie bliżej, aż nasze boki się stykały. Przygryzłem wargę, czując, jak się rumienię. Jedynym momentem, kiedy byliśmy tak blisko, było ten w łazience, gdy...
— Przykro mi, wiesz? — mruknął.
— Wiem — westchnąłem.
— Poniosło mnie, to wszystko — zaczął, nawet nie śmiąc na mnie patrzeć. Zawahałem się przed położeniem dłoni na jego policzku i odwróceniem jego głowy, by na mnie spojrzał.
— Jest w porządku, okej? — szepnąłem. — Każdy się denerwuje. Jestem pewien, że nie miałeś tego na myśli. — Lekko się uśmiechnąłem.
— Ta — mruknął. Oblizując usta, przejechał po mnie wzrokiem od stóp do głów. — Jesteś piękny, wiesz o tym? — szepnął.
— Dziękuję.
— Szczerze mówiąc... — Spojrzał mi w oczy. — Nie wydaje mi się, że zdajesz sobie sprawę, jak piękny jesteś. — Złączyłem wargi, czując, jak narasta we mnie oczekiwanie, a mój brzuch wypełnia się motylkami.
— Myślę, że powinienem ci pokazać — wciąż szeptał, jego usta były tylko kilka centymetrów od moich. — Pozwolisz mi? — patrzył mi w oczy przez długi czas, gdy nieznane uczucie wystrzeliło mi w żyłach.
Otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć, ale zaraz je zamknąłem, orientując się, że zabrakło mi słów. Dotykając skóry na swoich ustach, pokiwałem głową. Pochylając się, odgarnął z mojej twarzy opadające włosy. Jego palce jeżdżące po moich kościach policzkowych, a następnie po ustach. Przybliżając się, zamknął oczy, trzymając wargi milimetry od moich, aż wreszcie je złączył.
Niemożliwe do opisania uczucie rosło w moim sercu, gdy przyciągnąłem jego twarz bliżej, trzymając dłoń na jego ciepłym policzku i przysunąłem się bliżej jego ciała. Przekręcając głowę na jedną stronę, bez rozłączania naszych ust, pochylił się bardziej w moją stronę, aż jego ciało było na moim. Delikatnie chwycił mnie za szyję, zataczając kciukiem kółka na mojej szczęce. Odrywając od siebie nasze usta, żebyśmy mogli wziąć szybki wdech i poskładać się do kupy, Sehun oparł swoje czoło o moje, lekko mnie całując, po czym przesunął głowę do mojej szyi.
Gwałtownie wciągnąłem powietrze w momencie, gdy jego pełne usta dotknęły mojej ciepłej skóry, wysyłając mnie do innego świata. Zamykając oczy, otworzyłem usta i chwyciłem dłonią jego kark. Wyższy przejechał językiem po miejscu, które właśnie pocałował, po czym otworzył usta i zaczął je ssać, doprowadzając mnie do jęku.
Ocierając się o moją skórę, zaczął ssać jeszcze bardziej, wolno liżąc miękką skórę, pocałował ją po raz ostatni, po czym składał delikatne pocałunki na całej mojej szyi, aż dotarł na drugą stronę, całując wciąż to samo miejsce, aż znalazł mój czuły punkt, sprawiając, że jęknąłem jeszcze głośniej.
— Sehun... — pisnąłem, wbijając zęby w swoją dolną wargę. Chłopak kontynuował swoje sztuczki, po czym się oderwał. Kiedy już miał z powrotem przycisnąć swoje usta do moich, drzwi do mojego pokoju gwałtownie się otworzyły, a do środka wbiegła Minah. Spychając z siebie Sehuna tak delikatnie i szybko jak mogłem, usiadłem.
— Minah, co się dzieje?
— Mama i tata wrócili! — wyrzuciła ręce w powietrze. Szeroko otworzyłem oczy.
— Cholera — mruknąłem, wyskakując z łóżka i do niej podchodząc. — Okej. Jeśli o coś spyta, pamiętaj, nic nie widziałaś. Rozumiesz? Słuchałem muzyki i siedziałem w swoim pokoju. Ty zrobiłaś, co zrobiłaś i poszłaś spać. Okej?
— Okej.
— Okej, dobrze. Teraz idź i zachowuj się tak, jak normalnie. — Wypchnąłem ją z pokoju i zamknąłem drzwi na klucz.
— W porządku, musisz się schować. Moja mama w każdej sekundzie może tu wejść, żeby mnie sprawdzić. — Podszedłem do niego, chwytając za przedramię. Kiedy miałem zamiar go pociągnąć, zostałem pociągnięty z powrotem. — Powiedziałem, że musisz się schować! - szeptem na niego krzyknąłem.
— Nie zostaję, Luhan. Muszę iść. Nie ma mowy, że ukryjesz mnie tu przez całą noc, jeśli jesteś uziemiony.
— Ale twoja rana może zacząć znowu krwawić — mruknąłem.
— Skarbie, mówisz tak, jakby to był pierwszy raz, kiedy coś takiego mi się przytrafia. — Uśmiechnął się łobuzersko. — Wszystko będzie dobrze. Wiem, jak się sobą zająć.
— Oczywiście. — Wywróciłem oczami. — Ale nigdy nie wiesz... — Przyciskając swoje usta do moich, chwilę później się odsunął.
— Za dużo mówisz. — Wstał. Westchnąłem, oblizując usta. Podchodząc do okna, odwrócił się w moją stronę.
— Zobaczymy się niedługo, okej? — przytaknąłem, podchodząc do niego. Otwierając je, zerknął na mnie.
— Spróbuj za dużo się nie martwić.
— Spróbuję — mruknąłem, odwracając wzrok. Biorąc moją brodę w dwa palce, delikatnie mnie pocałował.
— Mój chłopak. — Uśmiechnął się, po czym przerzucił lewą nogę przez parapet, na którym siadł. Chwytając się rynny, wypchnął swoje ciało z okna, sprawiając, że zacząłem się zastanawiać, ile razy już to robił. Już miałem zamiar pomachać mu na pożegnanie, gdy ktoś zapukał w moje drzwi.
— Luhan? Jesteś tam?
— Tak — zawołałem, podchodząc do drzwi i je otwierając. Rozglądając się, rodzicielka weszła do środka.
— Dlaczego twoje drzwi były zamknięte?
— Przebierałem się i nie chciałem, żeby Minah weszła do środka, kiedy będę rozebrany. — W duchu się do siebie uśmiechnąłem, dumny, że tak szybko wymyśliłem dobre kłamstwo.
— Oh, w porządku. — Oblizała usta, jeszcze raz rozglądając się po pokoju, po czym spojrzała z powrotem na mnie.
— Jak tam sprawy w koś... — Zacząłem, ale mi przerwała.
— Lu Eunjin Han. Co ty masz na szyi?! — oczy mojej mamy szeroko się otworzyły, gdy się we mnie wpatrywała.
— Co? — przycisnąłem dłoń do szyi, czując, jak coś przewraca mi się w żołądku. Wbiegając do łazienki, spojrzałem w lustro i zobaczyłem odcinający się kolorem ślad, nazywany też malinką.
— Więc? — mama patrzyła na mnie z piorunami cisnącymi z oczu, uderzając stopą o podłogę.
— Oh, to? — wskazałem na swoją szyję, wymuszając śmiech. — Ja. — Wysiliłem mózg, żeby wymyślić kłamstwo. — Minah bawiła się prostownicą na moich włosach, ale jak to ona, musiała mnie oparzyć. — Wydąłem usta, zastanawiając się, czy moja wymówka miała sens.
— Nie widzę, żebyś miał proste włosy, Luhan. — Wskazała dłonią na kucyka na czubku mojej głowy.
— Oh... Po prostu umyłem włosy, jest już późno, chyba nie chcesz, żebym chodził brudny? — złączyłem palce, zaciskając usta w cienką linię, modląc się, żeby mi uwierzyła. Przez chwilę nad tym myślała, po czym powoli pokiwała głową.
— W porządku. Posmarowałeś to czymś, żeby nie została ci rana?
— Zdążyłem cię w tym wyprzedzić, mamo. — Zaśmiałem się. Kiwając głową, ruszyła w kierunku drzwi.
— Okej, to powinno niedługo zniknąć i wszystko będzie w porządku. Miłej nocy, kochanie.
— Dobranoc, mamo. — Uśmiechając się, pomachałem do niej, po czym zamknąłem drzwi. Opierając się o nie plecami, wypuściłem oddech, który wstrzymywałem przez cały czas.
Sehun będzie martwy, gdy go znów zobaczę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz