Sehun
Przebiegając dłonią po włosach, przygryzłem wargę, powstrzymując się przed utraceniem kontroli i rzucaniem wszystkim, co będzie w pobliżu. Ostatnią rzeczą, której potrzebowałem, było wpadnięcie w szał i pozwolenie Luhanowi dodać kolejny punkt do listy 'Rzeczy typowe dla Sehuna'. Numerem pierwszym było to, że kogoś zabiłem.
Nie mogłem uwierzyć, że byłem tak bezmyślny i pozwoliłem komukolwiek to zobaczyć. Zawsze byłem ostrożny z rzeczami, które robiłem. Nigdy nie zostałem przyłapany. Robiłem wszystko dobrze i według planu. Nigdy nie zawaliłem. Nigdy, aż do dzisiaj i zżerało mnie to od środka.
Co, jeśli zamiast Luhana byłby to policjant przechodzący akurat przez las? Wolałem nawet nie myśleć, co by się ze mną stało.
Oczywiście wziąłbym winę na siebie, bo właśnie taką osobą jestem. Nigdy nie pozwoliłbym swoim chłopakom wpaść w kłopoty przez coś, co sam zrobiłem, ale to już poza tematem.
Jedyne, o czym mogłem myśleć, to co miałem zrobić z Luhanem i co powie reszta, gdy się o nim dowie.
Ciągnąc końce włosów, miałem zamiar wrócić na górę, do swojego pokoju, gdy jeden z członków grupy mnie zauważył.
— Ej, Sehun! — Chanyeol, głowa gangu (nie to samo co Sehun, ale blisko), zawołał z kanapy, na której siedział z piwem w ręku. Przeklinałem się w duchu, po czym powoli się cofnąłem, aby na niego spojrzeć. Kiwnąłem głową na znak, że go słyszałem.
— Zrobiłeś to, co miałeś zrobić? — wziął łyka z puszki, podnosząc brew na znak, że oczekuje odpowiedzi. Zatrzymałem się, myśląc, czy powinienem coś powiedzieć.
— Yeah, zrobiłem wszystko.
Chanyeol łobuzersko się uśmiechnął.
— Dobra robota, Oh. — Pokiwał głową, widocznie pod wrażeniem.
Nie będzie taki zadowolony przez długi czas, to pewne...
— Dupek błagał o życie, kiedy Sehun powalił go na kolana i przytknął mu pistolet do skroni. Komiczne gówno — Kai rzucił się na kanapę, kilkadziesiąt centymetrów od Chanyeola.
— Cholernie zabawne — dodał Jongdae, z uśmieszkiem. — Myślał, że będzie mógł odejść, bez oddania nam kasy. Kretyn jest tak idiotyczny, że naprawdę pomyślał, że ma szansę przeżyć.
— Szkoda, że Sehun strzelił mu kulą w łeb — dopowiedział Jongdae. Otworzył piwo, siadając na fotelu.
Z uśmiechem kiwnąłem głową. Kochałem być chwalony, podczas gdy sukinsyn, którego zabiłem, nie miał już nic do powiedzenia.
— Praca z nim była przyjemnością — powiedziałem, wywołując gromki śmiech u wszystkich wokół.
Sarkazm był naszym drugim językiem, a zwłaszcza moim.
Gdy śmiech ucichł, a wszyscy, oprócz mnie, siedli na kanapie, zadecydowałem, że to czas, aby powiedzieć im o chłopaku.
— Um, chłopaki?
Wszyscy spojrzeli w górę, skupiając na mnie całą swoją uwagę.
— Jest coś, co muszę wam powiedzieć. — Zacisnąłem usta, drapiąc się po karku. Zastanawiałem się, jak mógłbym im to przekazać, mówiąc na razie tylko kilka słów, aby wybadać ich reakcję. — Spieprzyłem robotę.
Chanyeol zmarszczył brwi.
— Co masz na myśli, mówiąc, że spieprzyłeś? Powiedziałeś, że go zabiłeś.
— Bo zabiłem — powiedziałem.
— Więc o co chodzi? — wtrącił się Jongdae, zdezorientowany jak cała reszta. Zwalczyłem chęć wywrócenia oczami.
— Ktoś to widział — mruknąłem niskim głosem, ale wystarczająco wyraźnym, żeby wszyscy usłyszeli. Pomieszczenie wypełniła cisza, aż w końcu Chanyeol postanowił się odezwać.
— Co to ma znaczyć?
— To znaczy dokładnie to, co powiedziałem. Jakiś chłopak widział, jak zabijałem gnojka.
Chanyeol wstał.
— Kurwa, jak to „jakiś chłopak widział"? Oh, co do kurwy nędzy? — splunął, pozwalając swojej złości wyjść na zewnątrz.
— Nie wiedziałem! Nikogo nie było wokół, gdy wciągałem idiotę do lasu! — Wyrzuciłem ręce w górę. — Możesz zapytać reszty, upewniliśmy się, że nikogo nie ma wokół! Ale jakimś cudem chłopak się pojawił i nas zobaczył.
Chanyeol zacisnął szczękę, zamykając oczy. Wziął kilka wdechów, aby się uspokoić, po czym z powrotem je otworzył.
— Jak dużo zobaczył? — spytał spokojnie.
— Widział, jak zabijam sukinsyna — odpowiedziałem niskim głosem.
Chanyeol zacisnął pięści za plecami.
— Kurwa — wymamrotał, przebiegając placami po włosach. — Co stało się potem? Uciekł? Zadzwonił na policję?
— Myślisz, że wciąż byśmy tu byli, gdyby zadzwonił na policję? — Skierowałem na niego wzrok, na co mężczyzna wzruszył ramionami. Potrząsnąłem głową. — Złapałem go i opuściłem miejsce, zanim cokolwiek mogło się stać. Twarz Chanyeola się rozjaśniła.
— Wziąłeś go? — przytaknąłem.
— Ze sobą?
— Yup — odpowiedziałem, „pykając" przy literce p. — Nie mogłem dać mu odejść po tym, co widział. Jest w moim pokoju. Ale hej, posłuchaj, nie wydaje mi się, że jest na tyle głupi, żeby cokolwiek komuś powiedzieć. Sukinsyn jest stuknięty. Jedyne, czym się martwił podczas jazdy, byli jego rodzice — wywróciłem oczami.
— Pierdolisz? — zakpił Chanyeol, na co Jongdae i Kai się zaśmiali.
— Nie. Powiedział, że jego rodzice są straszniejsi ode mnie. Strasznie dużo gada, wciąż zadawał jakieś pytania — warknąłem.
— O co pytał?
— Co z nim zrobię, kiedy wróci do domu, gdzie go zabieram. — Wzruszyłem ramionami. Mężczyzna pokiwał głową, a jego twarz powoli łagodniała.
— W porządku. Jest na górze, tak? —- Przytaknąłem z twarzą niewyrażającą żadnych emocji. Mimo to zastanawiałem się, co planują teraz zrobić.
— Zatrzymaj go tam, nie może wyjść — Chanyeol znów siadł na kanapie.
— Jak to nie może wyjść? — Zmarszczyłem brwi. — Powiedziałem mu, że wraca do domu i szczerze mówiąc, nie chcę go tutaj. Jest irytujący.
— Wie za dużo — wyjaśnił, przytykając do ust puszkę piwa.
— Zupełnie serio, nie wydaje mi się, że cokolwiek powie. Nie wyglądał nawet na zbyt przestraszonego.
— Nie mogę ryzykować, Oh. Zanim się zorientujemy, gdy tylko wyjdzie, policja będzie wiedziała o wszystkim i wszyscy będziemy aresztowani za to, co robimy. Tak jest bezpieczniej.
— Naprawdę go tu nie chcę. Soyeon już o nim pierdoli — jęknąłem. Chanyeol tylko wzruszył ramionami.
— Słuchaj, muszę być bezpieczny — my musimy być bezpieczni. Chłopak zostaje przynajmniej na noc. Jutro zadecyduję, co z nim zrobić, ale do tego czasu ma zostać.
Zacisnąłem zęby, a moje oczy ściemniały. Bez słowa podszedłem do Chanyeola i uderzyłem go w szczękę. Mężczyzna jęknął z bólu.
— Co do cholery? — syknął, po czym wstał i uderzył mną o ścianę. Przyparł mnie do niej i wymierzył cios w brzuch. Skrzywiłem się z bólu.
— Kurwa — mruknął. Chanyeol tym razem trafił w mój profil, przyciskając ręce do ściany.
— Idź na górę i się uspokój, zanim odpierdolisz coś głupiego, za co zostaniesz zabity — warknął.
— Jestem najlepszym, co masz w swoim chujowym życiu. Jeśli mnie zabijesz, będziesz niczym — zakpiłem ze złością.
— Jestem pewien, że znajdziemy kogoś na twoje miejsce — odpyskował.
Oboje wiedzieliśmy, że Chanyeol mówił poważnie, ale zdawaliśmy sobie także sprawę, że nikt nie mógł mi dorównać.
Chanyeol wytarł prawą część twarzy, pozwalając krwi pobrudzić jego rękę. Klnąc pod nosem, potrząsnął głową i zajął miejsce na kanapie.
Moja klatka piersiowa podnosiła się i opadała niespokojnie. Obracając się na piętach, wszedłem po schodach. Mrucząc do siebie bezsensowne słowa, przeszedłem obok swojego pokoju i skierowałem się na koniec korytarza. Gwałtownie otworzyłem drzwi, po czym wszedłem, zastając Soyeon obracającą głowę w zaskoczeniu.
— Co do cholery tu robisz?
— Daj mi jakieś ciuchy — rozkazałem.
— Po co? — syknęła.
— Po prostu daj mi pieprzoną bluzkę czy cokolwiek. Nie mam czasu na twoje pierdolenie — jad przesiąknął każde moje słowo.
— Po cholerę ci moje ubrania? — podniosła brew, kładąc rękę na biodrze.
— Mam sprawy do załatwienia. Daj mi te pierdolone ciuchy albo sam je wezmę — warknąłem ze złością w oczach.
Zgrzytając zębami, Soyeon zmusiła się do odwrócenia i skierowania w kierunku szafy. Wyciągnęła czarną koszulkę, po czym rzuciła ją w moją stronę, gdzie złapałem ją bez problemu.
Wyszedłem i skierowałem się do swojego pokoju, do którego wszedłem, trzaskając drzwiami. Rzuciłem koszulką w twarz Luhana. Ten wziął głęboki oddech i ją podniósł.
— Co to? — zapytał.
— Bluzka, włóż ją. — Moje zdenerwowane oczy spotkały jego niepewne.
— Dlaczego? — spojrzał na moją pobitą twarz. — Co ci się stało? — jego źrenice się rozszerzyły.
— Nie zadawaj tylu pytań! — mruknąłem, potrząsając głową. — Po prostu włóż tą pieprzoną koszulkę!
Luhan podskoczył, zaskoczony moim nagłym wybuchem gniewu. Obleciał go strach.
— Damska... A..Ale po co to? — szepnął.
— Dla mojego zdrowia — gorzko odpowiedziałem. — Jak myślisz? — odpowiedziałem sarkastycznie, jakby to była najprostsza rzecz na świecie. — Zostajesz na noc i tak, damska, ponieważ nie mam zamiaru dawać ci moich ubrań — wymamrotałem. Chłopakowi opadła szczęka.
— Myślałem, że wychodzę.
— Naprawdę? Cóż, źle myślałeś. Zostajesz na noc. Nałóż to i czuj się swobodnie, bo dopóki mam coś do powiedzenia, nigdzie nie idziesz.
— Gdzie mam spać? — chłopak zacisnął powieki.
— Na podłodze. Baw się dobrze. — Odwróciłem się, pomachałem mu zza pleców i wyszedłem z pokoju, zamykając go na klucz. — Głupie, irytujące suki.
Przebiegłem dłonią po włosach. Nawet się nie zorientowałem, że szedłem wzdłuż korytarza, dopóki nie wszedłem ponownie do pokoju Soyeon.
— Kurwa, czego chcesz tym razem? — syknęła. Zignorowałem ją, po czym oplotłem ją ręką w talii i złączyłem nasze usta w pocałunku.
W przeciągu kilku chwil, oboje pozbyliśmy się ubrań i leżeliśmy na łóżku dziewczyny. Nasze nagie ciała przyciśnięte do siebie, poruszające się rytmicznie.
Jeśli Soyeon była w czymkolwiek dobra, było to pomaganie mi zapomnieć o wszystkim, a to było dokładnie to, czego potrzebowałem.
Zapomnieć.
Nie mogłem uwierzyć, że byłem tak bezmyślny i pozwoliłem komukolwiek to zobaczyć. Zawsze byłem ostrożny z rzeczami, które robiłem. Nigdy nie zostałem przyłapany. Robiłem wszystko dobrze i według planu. Nigdy nie zawaliłem. Nigdy, aż do dzisiaj i zżerało mnie to od środka.
Co, jeśli zamiast Luhana byłby to policjant przechodzący akurat przez las? Wolałem nawet nie myśleć, co by się ze mną stało.
Oczywiście wziąłbym winę na siebie, bo właśnie taką osobą jestem. Nigdy nie pozwoliłbym swoim chłopakom wpaść w kłopoty przez coś, co sam zrobiłem, ale to już poza tematem.
Jedyne, o czym mogłem myśleć, to co miałem zrobić z Luhanem i co powie reszta, gdy się o nim dowie.
Ciągnąc końce włosów, miałem zamiar wrócić na górę, do swojego pokoju, gdy jeden z członków grupy mnie zauważył.
— Ej, Sehun! — Chanyeol, głowa gangu (nie to samo co Sehun, ale blisko), zawołał z kanapy, na której siedział z piwem w ręku. Przeklinałem się w duchu, po czym powoli się cofnąłem, aby na niego spojrzeć. Kiwnąłem głową na znak, że go słyszałem.
— Zrobiłeś to, co miałeś zrobić? — wziął łyka z puszki, podnosząc brew na znak, że oczekuje odpowiedzi. Zatrzymałem się, myśląc, czy powinienem coś powiedzieć.
— Yeah, zrobiłem wszystko.
Chanyeol łobuzersko się uśmiechnął.
— Dobra robota, Oh. — Pokiwał głową, widocznie pod wrażeniem.
Nie będzie taki zadowolony przez długi czas, to pewne...
— Dupek błagał o życie, kiedy Sehun powalił go na kolana i przytknął mu pistolet do skroni. Komiczne gówno — Kai rzucił się na kanapę, kilkadziesiąt centymetrów od Chanyeola.
— Cholernie zabawne — dodał Jongdae, z uśmieszkiem. — Myślał, że będzie mógł odejść, bez oddania nam kasy. Kretyn jest tak idiotyczny, że naprawdę pomyślał, że ma szansę przeżyć.
— Szkoda, że Sehun strzelił mu kulą w łeb — dopowiedział Jongdae. Otworzył piwo, siadając na fotelu.
Z uśmiechem kiwnąłem głową. Kochałem być chwalony, podczas gdy sukinsyn, którego zabiłem, nie miał już nic do powiedzenia.
— Praca z nim była przyjemnością — powiedziałem, wywołując gromki śmiech u wszystkich wokół.
Sarkazm był naszym drugim językiem, a zwłaszcza moim.
Gdy śmiech ucichł, a wszyscy, oprócz mnie, siedli na kanapie, zadecydowałem, że to czas, aby powiedzieć im o chłopaku.
— Um, chłopaki?
Wszyscy spojrzeli w górę, skupiając na mnie całą swoją uwagę.
— Jest coś, co muszę wam powiedzieć. — Zacisnąłem usta, drapiąc się po karku. Zastanawiałem się, jak mógłbym im to przekazać, mówiąc na razie tylko kilka słów, aby wybadać ich reakcję. — Spieprzyłem robotę.
Chanyeol zmarszczył brwi.
— Co masz na myśli, mówiąc, że spieprzyłeś? Powiedziałeś, że go zabiłeś.
— Bo zabiłem — powiedziałem.
— Więc o co chodzi? — wtrącił się Jongdae, zdezorientowany jak cała reszta. Zwalczyłem chęć wywrócenia oczami.
— Ktoś to widział — mruknąłem niskim głosem, ale wystarczająco wyraźnym, żeby wszyscy usłyszeli. Pomieszczenie wypełniła cisza, aż w końcu Chanyeol postanowił się odezwać.
— Co to ma znaczyć?
— To znaczy dokładnie to, co powiedziałem. Jakiś chłopak widział, jak zabijałem gnojka.
Chanyeol wstał.
— Kurwa, jak to „jakiś chłopak widział"? Oh, co do kurwy nędzy? — splunął, pozwalając swojej złości wyjść na zewnątrz.
— Nie wiedziałem! Nikogo nie było wokół, gdy wciągałem idiotę do lasu! — Wyrzuciłem ręce w górę. — Możesz zapytać reszty, upewniliśmy się, że nikogo nie ma wokół! Ale jakimś cudem chłopak się pojawił i nas zobaczył.
Chanyeol zacisnął szczękę, zamykając oczy. Wziął kilka wdechów, aby się uspokoić, po czym z powrotem je otworzył.
— Jak dużo zobaczył? — spytał spokojnie.
— Widział, jak zabijam sukinsyna — odpowiedziałem niskim głosem.
Chanyeol zacisnął pięści za plecami.
— Kurwa — wymamrotał, przebiegając placami po włosach. — Co stało się potem? Uciekł? Zadzwonił na policję?
— Myślisz, że wciąż byśmy tu byli, gdyby zadzwonił na policję? — Skierowałem na niego wzrok, na co mężczyzna wzruszył ramionami. Potrząsnąłem głową. — Złapałem go i opuściłem miejsce, zanim cokolwiek mogło się stać. Twarz Chanyeola się rozjaśniła.
— Wziąłeś go? — przytaknąłem.
— Ze sobą?
— Yup — odpowiedziałem, „pykając" przy literce p. — Nie mogłem dać mu odejść po tym, co widział. Jest w moim pokoju. Ale hej, posłuchaj, nie wydaje mi się, że jest na tyle głupi, żeby cokolwiek komuś powiedzieć. Sukinsyn jest stuknięty. Jedyne, czym się martwił podczas jazdy, byli jego rodzice — wywróciłem oczami.
— Pierdolisz? — zakpił Chanyeol, na co Jongdae i Kai się zaśmiali.
— Nie. Powiedział, że jego rodzice są straszniejsi ode mnie. Strasznie dużo gada, wciąż zadawał jakieś pytania — warknąłem.
— O co pytał?
— Co z nim zrobię, kiedy wróci do domu, gdzie go zabieram. — Wzruszyłem ramionami. Mężczyzna pokiwał głową, a jego twarz powoli łagodniała.
— W porządku. Jest na górze, tak? —- Przytaknąłem z twarzą niewyrażającą żadnych emocji. Mimo to zastanawiałem się, co planują teraz zrobić.
— Zatrzymaj go tam, nie może wyjść — Chanyeol znów siadł na kanapie.
— Jak to nie może wyjść? — Zmarszczyłem brwi. — Powiedziałem mu, że wraca do domu i szczerze mówiąc, nie chcę go tutaj. Jest irytujący.
— Wie za dużo — wyjaśnił, przytykając do ust puszkę piwa.
— Zupełnie serio, nie wydaje mi się, że cokolwiek powie. Nie wyglądał nawet na zbyt przestraszonego.
— Nie mogę ryzykować, Oh. Zanim się zorientujemy, gdy tylko wyjdzie, policja będzie wiedziała o wszystkim i wszyscy będziemy aresztowani za to, co robimy. Tak jest bezpieczniej.
— Naprawdę go tu nie chcę. Soyeon już o nim pierdoli — jęknąłem. Chanyeol tylko wzruszył ramionami.
— Słuchaj, muszę być bezpieczny — my musimy być bezpieczni. Chłopak zostaje przynajmniej na noc. Jutro zadecyduję, co z nim zrobić, ale do tego czasu ma zostać.
Zacisnąłem zęby, a moje oczy ściemniały. Bez słowa podszedłem do Chanyeola i uderzyłem go w szczękę. Mężczyzna jęknął z bólu.
— Co do cholery? — syknął, po czym wstał i uderzył mną o ścianę. Przyparł mnie do niej i wymierzył cios w brzuch. Skrzywiłem się z bólu.
— Kurwa — mruknął. Chanyeol tym razem trafił w mój profil, przyciskając ręce do ściany.
— Idź na górę i się uspokój, zanim odpierdolisz coś głupiego, za co zostaniesz zabity — warknął.
— Jestem najlepszym, co masz w swoim chujowym życiu. Jeśli mnie zabijesz, będziesz niczym — zakpiłem ze złością.
— Jestem pewien, że znajdziemy kogoś na twoje miejsce — odpyskował.
Oboje wiedzieliśmy, że Chanyeol mówił poważnie, ale zdawaliśmy sobie także sprawę, że nikt nie mógł mi dorównać.
Chanyeol wytarł prawą część twarzy, pozwalając krwi pobrudzić jego rękę. Klnąc pod nosem, potrząsnął głową i zajął miejsce na kanapie.
Moja klatka piersiowa podnosiła się i opadała niespokojnie. Obracając się na piętach, wszedłem po schodach. Mrucząc do siebie bezsensowne słowa, przeszedłem obok swojego pokoju i skierowałem się na koniec korytarza. Gwałtownie otworzyłem drzwi, po czym wszedłem, zastając Soyeon obracającą głowę w zaskoczeniu.
— Co do cholery tu robisz?
— Daj mi jakieś ciuchy — rozkazałem.
— Po co? — syknęła.
— Po prostu daj mi pieprzoną bluzkę czy cokolwiek. Nie mam czasu na twoje pierdolenie — jad przesiąknął każde moje słowo.
— Po cholerę ci moje ubrania? — podniosła brew, kładąc rękę na biodrze.
— Mam sprawy do załatwienia. Daj mi te pierdolone ciuchy albo sam je wezmę — warknąłem ze złością w oczach.
Zgrzytając zębami, Soyeon zmusiła się do odwrócenia i skierowania w kierunku szafy. Wyciągnęła czarną koszulkę, po czym rzuciła ją w moją stronę, gdzie złapałem ją bez problemu.
Wyszedłem i skierowałem się do swojego pokoju, do którego wszedłem, trzaskając drzwiami. Rzuciłem koszulką w twarz Luhana. Ten wziął głęboki oddech i ją podniósł.
— Co to? — zapytał.
— Bluzka, włóż ją. — Moje zdenerwowane oczy spotkały jego niepewne.
— Dlaczego? — spojrzał na moją pobitą twarz. — Co ci się stało? — jego źrenice się rozszerzyły.
— Nie zadawaj tylu pytań! — mruknąłem, potrząsając głową. — Po prostu włóż tą pieprzoną koszulkę!
Luhan podskoczył, zaskoczony moim nagłym wybuchem gniewu. Obleciał go strach.
— Damska... A..Ale po co to? — szepnął.
— Dla mojego zdrowia — gorzko odpowiedziałem. — Jak myślisz? — odpowiedziałem sarkastycznie, jakby to była najprostsza rzecz na świecie. — Zostajesz na noc i tak, damska, ponieważ nie mam zamiaru dawać ci moich ubrań — wymamrotałem. Chłopakowi opadła szczęka.
— Myślałem, że wychodzę.
— Naprawdę? Cóż, źle myślałeś. Zostajesz na noc. Nałóż to i czuj się swobodnie, bo dopóki mam coś do powiedzenia, nigdzie nie idziesz.
— Gdzie mam spać? — chłopak zacisnął powieki.
— Na podłodze. Baw się dobrze. — Odwróciłem się, pomachałem mu zza pleców i wyszedłem z pokoju, zamykając go na klucz. — Głupie, irytujące suki.
Przebiegłem dłonią po włosach. Nawet się nie zorientowałem, że szedłem wzdłuż korytarza, dopóki nie wszedłem ponownie do pokoju Soyeon.
— Kurwa, czego chcesz tym razem? — syknęła. Zignorowałem ją, po czym oplotłem ją ręką w talii i złączyłem nasze usta w pocałunku.
W przeciągu kilku chwil, oboje pozbyliśmy się ubrań i leżeliśmy na łóżku dziewczyny. Nasze nagie ciała przyciśnięte do siebie, poruszające się rytmicznie.
Jeśli Soyeon była w czymkolwiek dobra, było to pomaganie mi zapomnieć o wszystkim, a to było dokładnie to, czego potrzebowałem.
Zapomnieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz