Luhan
Według Minah, Baekhyun przyszedł do nas, żeby się ze mną spotkać, a rodzice otworzyli, oczekując zobaczyć nas dwoje i byli niezwykle zaskoczeni, kiedy chłopak o mnie zapytał. Powiedzieli mu, że miałem przyjść do niego odrobić lekcje, na co on oznajmił, że się u niego nie pojawiłem. Byli zdezorientowani i zastanawiali się, gdzie jestem. Chcieli do mnie zadzwonić, ale Baekhyun poskładał wszystko do kupy i powiedział im „dla mojego dobra".
Ja przyszedłem kilkanaście minut później i wtedy rozpętał się chaos. Gnój miał szczęście, że nie uderzyłem go, gdy miałem okazję. To znaczy, jaki „najlepszy przyjaciel" robi coś takiego?
Kto kabluje rodzicom przyjaciela o czymś, czego nawet sam nie jest pewien?
Twierdził, że Sehun był kryminalistą i złym człowiekiem, ale skąd mógł to wiedzieć? Znikąd. Nie miał prawa o nic go oskarżać i karmić tymi kłamstwami moich rodziców. Znałem Sehuna i wiedziałem, do czego był zdolny. Czy był niebezpieczny? Tak, ale tylko dla swoich wrogów.
Czy miał problemy z panowaniem nad złością? Pewnie, ale to nie czyniło z niego złego człowieka.
Po prostu nie rozumiem, dlaczego to musiało się wydarzyć. Wszystko układało się coraz lepiej, ja i Sehun coraz bardziej się dogadywaliśmy, rodzice wreszcie dali mi trochę spokoju, aż nagle BAM!, wróciliśmy do początku. Jakby los nie chciał mojego szczęścia.
Wzdychając, poklepałem się po brzuchu. Moje nogi latały w przód i w tył, a z ust wydobył się dziwny dźwięk. Nie mogłem przestać myśleć o tym, jak tata nazwał mnie kurwą. Wiem, że nie miał tego na myśli, bo nie zrobiłem nic, co mogłoby go do tego przekonać, ale to wciąż bolało. Nigdy nie widziałem go aż tak złego.... To znaczy, w ciągu zeszłych miesięcy kilka razy zawaliłem, ale to było nic w porównaniu z ich reakcją, gdy dowiedzieli się, dlaczego się wymykałem i spóźniałem do domu.
Czy mogą mnie obwiniać o trzymanie tego w sekrecie? Zabiliby mnie, gdyby wiedzieli, że wróciłem do domu o trzeciej nad ranem, bo byłem u chłopaka, którego niedawno poznałem. Mógłbym równie dobrze oszczędzić wszystkim kłopotu i sam się zabić.
Wzdychając, miałem już zamiar się zdrzemnąć, kiedy mój telefon kilka razy zawibrował, oznajmując, że ktoś do mnie dzwoni. Przekręcając się na plecy, przeciągnąłem palcem po wyświetlaczu, po czym przyłożyłem go do ucha.
— Halo?
— Wszystkim się zająłem, skarbie. — Usłyszałem głos Sehuna.
— Sehun, co ty zrobiłeś? — spytałem zaniepokojony.
— Powiedzmy, że nie musisz się już przejmować Baekhyunem — powiedział, a mi zacisnęło się coś w żołądku.
— Jak to nie muszę się już przejmować Baekhyunem?
— Mówię, że nie będzie już sprawiał kłopotu tobie ani twoim rodzicom. Od teraz będzie siedział cicho. Zadbałem o to.
— Sehun — westchnąłem. — Co dokładnie zrobiłeś?
— Złożyłem mu wizytę — odparł.
— I? — powiedziałem, chcąc, żeby kontynuował.
— Cóż, powiedziałem, że jeżeli jeszcze raz otworzy usta i zacznie coś pierdolić twoim rodzicom, będą z tego problemy.
— I w jaki sposób to zrobiłeś? — westchnąłem, wiedząc, jaki jest, gdy się zdenerwuje.
— Prosto w twarz.
— Czyli go zastraszyłeś.
— Jak mogłeś w ogóle tak pomyśleć?
— Bo cię znam. Więc co naprawdę zrobiłeś?
— Już ci powiedziałem, skarbie — odparł nonszalancko, jakby to była zwykła rozmowa.
— Jak ma uwierzyć, że nie jesteś jakimś złym chłopakiem, skoro przychodzisz do jego domu i zastraszasz?
— Myślałem, że cię to ucieszy — mruknął zirytowany.
— Dlaczego coś takiego miałoby mnie cieszyć? — syknąłem. To znaczy, byłem zły na Baeka, ale chłopak nie musiał posunąć się do gróźb.
— Ponieważ poświęciłem część swojego wieczoru, żeby go znaleźć i upewnić się, że już nigdy nie doprowadzi cię do płaczu — warknął.
— Doceniam twoje poświęcenie, Sehun, ale są inne sposoby, żeby załatwić jakiś sprawy niż zastraszanie.
— Wszystko jedno. Po prostu upewnij się, że twoje okno jest otwarte.
— Co? Czemu?
— Zobaczysz.
Po dłuższej chwili leżenia zszedłem z łóżka i uchyliłem okno, gdy ktoś zawołał mnie z dołu. Przygryzłem wargę, niepewny co mogą powiedzieć mi tym razem, mimo że miałem już pewne przypuszczenia.
— Tak? — krzyknąłem.
— Zejdź na dół! Twój ojciec i ja chcielibyśmy z tobą porozmawiać.
— Okej, będę za sekundę! — odkrzyknąłem, zamykając za sobą drzwi, po czym zbiegłem po schodach. Skręciłem i zobaczyłem rodziców siedzących na kanapie z dłońmi na udach, podniesionymi głowami i wzrokiem wlepionym we mnie.
— Usiądź, Luhan — powiedziała mama, wskazując na kanapę przed sobą. Żadne z nich się nie odezwało i jedynie się we mnie wpatrywali. Nie chcąc przerywać kontaktu wzrokowego ani wyglądać na niewychowanego, robiłem to samo.
— Razem z ojcem przez jakiś czas o tym dyskutowaliśmy i stwierdziliśmy, że chcemy usłyszeć twoją wersję wydarzeń.
— Okej...
— Ale tym razem chcemy usłyszeć prawdę, Luhan. Żadnych kłamstw — powiedziała z powagą, na co ponownie kiwnąłem głową.
— Wiem — szepnąłem, oblizując usta i przełykając ślinę. — To zaczęło się na imprezie... przyłapaliście mnie, jak z niej wracałem, pamiętacie?
— Mówiłeś, że byłeś u Baekhyuna i go pocieszałeś. — Mama zacisnęła usta.
— Wiem... Skłamałem. Wymknąłem się z Baekiem, bo, szczerze mówiąc, chciałem się trochę zabawić. Zawsze tylko siedzę w domu, robię lekcje i... po prostu raz chciałem dla odmiany zrobić coś innego. Poczuć się jak normalny nastolatek. — Wzruszyłem ramionami, patrząc na swoje dłonie. — Tak czy inaczej, Baekhyun zniknął Bóg wie gdzie, a ja zacząłem go szukać i upadłem.
— Nikogo nie było wokół, a kostka naprawdę mnie bolała i ledwo mogłem nią ruszać. Czułem się prawie jak sparaliżowany. Zacząłem krzyczeć o pomoc, gdy przyszedł Sehun i spytał, czy wszystko w porządku. Powiedziałem mu, co się stało, a on mnie podniósł, posadził na pniu i zaczął oglądać moją nogę. Stwierdził, że mogło być dużo gorzej, bo jedynie ją sobie zadrapałem. Został ze mną, żeby się upewnić, że znów się nie przewrócę i... spędziliśmy razem resztę imprezy, kiedy nagle zrobiłem się głodny, więc coś zjedliśmy, po czym podwiózł mnie do domu. Wtedy przyłapaliście mnie wy.
— Cóż... to było... bardzo miłe z jego strony — stwierdziła mama, wydymając usta.
— Wiem, że historia Baekhyuna była pewnie szalona i absurdalna i mogę was zapewnić, że zdecydowanie nie jest prawdziwa. Sehun nie jest jakimś złym kryminalistą, który robi czy robił to, co wam powiedział. Pomógł mi tamtej nocy i się zaprzyjaźniliśmy. Aż do niedawna nie było z tego nic więcej i zamierzałem niedługo wam o tym powiedzieć, ale wyprzedził mnie Baekhyun i jego kłamstwa. — Wywróciłem oczami.
— Co masz na myśli, mówiąc „aż do niedawna"? — spytał tata, podnosząc brwi.
— Jesteśmy jakby... razem?
— Po moim trupie!
— Ed... — fuknęła mama.
— Mówię wam prawdę. Sehun nie jest kryminalistą. Jest po prostu niezrozumiany. Ma określoną grupę znajomych i ludzie myślą, że skoro nie przyjaźni się z całą szkołą i nie ma — wybaczcie dobór słów — seksualnego kontaktu z każdym napotkanym człowiekiem, musi od razu mieć wielki sekret i być niebezpieczny. Ale w rzeczywistości jest normalnych chłopakiem. Zwyczajnym nastolatkiem, takim jak ja i wszyscy inni.
— Nie rozumiem tylko dlaczego nas okłamałeś... — Mama pokręciła głową, a w jej oczach pojawiło się rozczarowanie. — Ostatnim, czego bym chciała, jest mój syn ukrywający przede mną różne rzeczy. Kiedyś mówiłeś mi wszystko.
— To było, zanim zacząłem dorastać mamo.
— Wciąż jesteś naszym małym chłopcem, kochanie, i zawsze będziesz. Bez względu na twój wiek — powiedziała, zatykając kosmyk włosów za ucho.
— Ale wiedziałem, że gdybym powiedział wam, że jestem z jakimś chłopakiem, wydziedziczylibyście mnie — wymamrotałem, odwracając wzrok.
— Lu Han, nigdy byśmy tego nie zrobili. Wszyscy popełniamy błędy, robimy rzeczy, których żałujemy, ale to nie znaczy, że jeśli zrobiłbyś coś, czego normalnie nie robisz, odcięlibyśmy się od ciebie. Bez względu na wszystko jesteś naszym synem i cię kochamy.
— Bardzo was kocham — załkałem. — I przepraszam za te kłamstwa... po prostu pomyślałem, że właśnie tak powinienem zrobić. Nie chciałem was zezłościć, ale wiem, że powinienem wszystko wam powiedzieć, bez względu na konsekwencje.
— Oh, kochanie. — Mama szeroko otworzyła ramiona. — Chodź tu. Bardzo cię kocham, słoneczko — wymamrotała mi we włosy, a z jej oczu popłynęły łzy. — Nie chcę, żebyś więcej mnie okłamywał, okej? Od teraz mów nam jedynie prawdę, a poradzimy sobie z tym, jak normalna rodzina.
— Umowa stoi. — Pociągnąłem nosem, przytulając ją jeszcze raz, po czym odwróciłem się w stronę taty. Po chwili moje oczy ponownie wypełniły łzy i rzuciłem mu się w ramiona. — Przepraszam za wszystko.
— Nie ma za co. Wybaczam ci. — Potarł mnie po plecach. — I przepraszam za to, co powiedziałem wcześniej. To była duża przesada. Byłem zły i nad sobą nie panowałem... Kocham cię całym moim sercem.
— Też cię kocham. — Ścisnąłem go, po czym się odsunąłem. — I ci wybaczam, tato.
— Żadnych więcej kłamstw, tak? — mama wymownie na mnie spojrzała.
— Żadnych więcej kłamstw. Obiecuję.
— Okej, idź już do łóżka, jutro masz szkołę. — Tata lekko poklepał mnie po plecach. Wstałem, wycierając resztę łez.
— Okej. Do zobaczenia jutro. — Uśmiechnąłem się i zacząłem iść w kierunku swojego pokoju, gdy zatrzymał mnie głos taty.
— I Luhan?
— Tak?
— Chcielibyśmy niedługo poznać twojego chłopaka.
Sehun
Po niedługim czasie dotarłem pod dom Lu, wyłączyłem silnik, wysiadłem i zamknąłem za sobą drzwi. Przeszedłem na drugą stronę ulicy, okrążyłem dom i zobaczyłem znajomą rynnę. Chwytając ją, wspiąłem się na samą górę, gdzie zastałem uchylone okno. Lekko je popychając, przerzuciłem nogę, siadłem na parapecie, po czym przerzuciłem też drugą i już po chwili stałem w jego pokoju. Zamknąłem okno i się rozejrzałem. Wszystko wyglądało tak samo, jak poprzednio.
Łobuzersko się uśmiechnąłem, chcąc położyć się na łóżku, gdy usłyszałem rozmowę dochodzącą z dołu. Zmarszczyłem brwi i bezszelestnie podszedłem do drzwi, skupiając się na głosach.
— Bardzo was kocham. I przepraszam za te kłamstwa... po prostu pomyślałem, że właśnie tak powinienem zrobić. Nie chciałem was zezłościć, ale wiem, że powinienem wszystko wam powiedzieć, bez względu na konsekwencje. — Po chwili zorientowałem się, że to Luhan.
— Oh, kochanie. — Usłyszałem damski głos i stwierdziłem, że to jego matka. — Chodź tu. Nie chcę, żebyś więcej mnie okłamywał, okej? Od teraz mów nam jedynie prawdę, a poradzimy sobie z tym, jak normalna rodzina.
— Przepraszam za wszystko. — Luhan powiedział to, czego ja nigdy nie miałem odwagi. Skrzywiłem się na myśl o swoim własnym ojcu. Przez chwilę nikt nic nie mówił i słyszałem jedynie szelesty.
— Żadnych więcej kłamstw, tak?
— Żadnych więcej kłamstw. Obiecuję.
— Okej, idź już do łóżka, jutro masz szkołę.
— Okej. Do zobaczenia jutro.
— I Luhan?
— Tak?
— Chcielibyśmy niedługo poznać tego twojego chłopaka. — Usłyszałem. Szeroko otworzyłem oczy i zrobiłem krok w przód, chcąc usłyszeć jeszcze wyraźniej, gdy się potknąłem i uderzyłem w drzwi, które szeroko się otwierając, z głośnym hukiem wpadły na szafkę.
— Co to było? — ktoś spytał.
— Pewnie moje książki. Uczyłem się, zanim mnie zawołaliście — powiedział Luhan po chwili. Chyba w to uwierzyli, ponieważ po chwili usłyszałem pożegnanie i ciche kroki na schodach. Wszedłem do środka i na wszelki wypadek schowałem, gdy do środka wszedł Lu, zamknął za sobą drzwi na klucz, odwrócił się z szeroko otwartymi oczami i gwałtownie zaczerpnął powietrza.
— Idioto! — cicho krzyknął. — Co ty tu robisz?!
— Powiedziałem, żebyś zostawił uchylone okno!
— Ta, cóż, nie przypuszczałem, że tu przyjdziesz! — pisnął ze zdezorientowaniem na twarzy. — Masz szczęście, że nie przyszli tu moi rodzice.
— Przepraszam! Nie chciałem uderzyć w drzwi!
— Podsłuchiwałeś?! — cicho krzyknął, na co zacząłem gwizdać i niewinnie rozglądać się wokół.
— Masz ładny pokój...
— Sehun! — warknął, uderzając mnie w ramię.
— Co?
— Ugh, jesteś niemożliwy.
— Dziękuję.
— Przestań brać to za komplement — burknął, odchodząc. Poszedłem za nim i oplotłem rękoma, przysuwając do swojego torsu.
— Aw, nie bądź zły — mruknąłem mu do ucha.
— Nie jestem — wymamrotał, otwierając jedną szafkę i wyjmując z niej dresy i koszulkę.
— Owszem, jesteś... — Lekko pocałowałem go w szyję.
— Nie. — Odwrócił się twarzą do mnie. — Nie jestem.
— Mhm. — Łobuzersko się uśmiechnąłem. — Jak chcesz. Ale muszę przyznać, wyglądasz seksownie, kiedy się złościsz.
— Wszystko jedno. — Wszedł do łazienki i gdy już miałem wejść za nim, zamknął za sobą drzwi.
— Hej! To nie fair!
— Jaka szkoda! — zawołał z chichotem.
— Gnojek — mruknąłem.
— Słyszałem! — zawołał.
— Bo miałeś!
— Mhm — mruknął. Zdecydowałem, że w międzyczasie rozejrzę się po jego pokoju. Kilka zdjęć przykuło moją uwagę i chwilę później, zacząłem oglądać jego rodzinne fotografie. Na jednym widniał mały Luhan w pampersie i z misiem w ręku. Na innym on, Minah i ich rodzice byli w Hiszpanii. Ich skóra błyszczała, a ja niekontrolowanie przygryzłem wargę, widząc go w kąpielówkach.
Położyłem na zdjęciu palce, przypominając sobie, jak rodzice zabierali mnie, Jiwona i Suzy do Japonii na wakacje do dziadków. Zawsze świetnie się bawiliśmy, jedząc lody, grając w hokej i kosza. Mama robiła wielki obiad, a dziadkowie pracowali w ogrodzie. Co roku było tak samo, ale coraz lepiej. A w tym roku? Zdecydowanie na odwrót.
— Co robisz? — prawie podskoczyłem, widząc Luhana przebranego już w piżamę, patrzącego na mnie z szeroko otwartymi oczami.
— Oh, ja...ugh. — Podrapałem się po karku. — Oglądam twoje zdjęcia.
— Robiono je tak dawno. — Lekko się uśmiechnął. — Miałem tu jakieś pięć lat.
— A na tym? — z uśmiechem wskazałem na to w bokserkach. Zauważyłem, że delikatnie się zarumienił.
— Trzynaście.
— Cholera i miałeś takie ciało? — potrząsnąłem głową. — Seksowne.
— Nie bądź głupi.
— Tylko mówię prawdę — odparłem z uśmiechem. Chłopak smutno się uśmiechnął, patrząc mi w oczy. Zmierzwił ręką moje włosy, po czym przejechał mi nią po policzku.
— Tęsknisz za nimi, prawda?
— Co masz na myśli?
— Twoja rodzina — powiedział. — Wiem, że Chanyeol nie jest twoim tatą, a Lay i Kai bratem...
— Masz rację, nie są.
— Co się stało? — zapytał. Wiem, o czym mówił i nie zamierzałem zaprzeczać, ani dłużej ukrywać przeszłości. Musiałem wreszcie powiedzieć komuś prawdę.
***
— Kiedy Suzy umarła, mój tata oszalał. Obwinił o wszystko mnie i szczerze mówiąc, się mu nie dziwię, bo to była moja wina.
— Nie, to nie była wina twoja ani Suzy. Jeśli trzeba kogoś obwinić, to Blacka za wciśnięcie guzika i wysadzenie magazynu — zapewnił. Leżeliśmy na jego łóżku. Obejmowałem go ręką, a on trzymał głowę na moim torsie.
— Wiem, że wszystko stało się przez tego gnojka, ale to przeze mnie Suzy w ogóle tam była. Powinienem się upewnić, że została w domu, gdy wyszedłem i powinienem zabrać ją z magazynu, gdy tylko zobaczyłem, że szła tuż za mną.
— Jesteś dla siebie za ostry.
— Jestem ze sobą szczery. Nie karmię się kłamstwami, żeby poczuć się lepiej.
— Nie, karmisz się wyzwiskami, żebyś wyglądał gorzej w oczach innych. — Spojrzał na mnie. — Za każdym razem, gdy coś zepsujesz, nieustannie się tym zadręczasz, a tak nie powinno być. Nic nie dzieje się bez powodu. Błędy istnieją, żebyśmy mogli wyciągnąć z nich wnioski i żyć dalej. Naprawdę myślisz, że jeśli Suzy by dzisiaj żyła, to chciałaby, żebyś się o wszystko obwiniał? — zapytał, a ja pokręciłem głową.
— Dokładnie — powiedział. — Wszyscy popełniamy błędy, jesteśmy ludźmi, Sehun. Co się stało, to się nie odstanie. Nie możemy zmienić przeszłości, nawet jeśli byśmy chcieli. Musimy zapomnieć, wybaczyć i się pozbierać.
— Co, jeśli Minah, broń Boże, umarłaby przez ciebie? Co byś zrobił, huh? — spojrzałem na niego.
— Nienawidziłbym się za to.
— Dokład...
— Ale wiem, że nie chciałaby, żebym się za to karał. Chciałaby, żebym ruszył naprzód. Nie dowiesz się, dopóki nie spróbujesz. — Położył mi dłoń na policzku, odwracając tak, żebym na niego spojrzał. — Spróbuj, chociaż na chwilę sobie wybaczyć. Zobaczysz, jaką przyniesie ci to ulgę. Jesteś czasem taki uparty, wiesz?
— Mam to po mamie.
— Naprawdę?
— Mhm. Wszystko zawsze musiało iść po jej myśli. A jeśli nie, to wciąż nawiązywała do swojego pomysłu.
— Powiedz mi o niej więcej.
— Kochała przygody, zawsze wybierała się z ciocią na te szalone wycieczki. — Z uśmiechem pokręciłem głową. — Zawsze mówiła, że wejdzie na najwyższy szczyt.
— Udało się jej?
— Nie! Prędzej by umarła niż weszła na tak wysoką górę. Mimo że zawsze uważała się za najlepszą w tym, co robiła, nigdy tak nie było.
— Lubiła też gotować.
— Tak?
— Tak. — Uśmiechnąłem się. — W soboty przygotowywała obiad, który jedliśmy u dziadków. Robiła wszystko od ramen, bibimbap, przez kimchi, kurczaka, aż do ryżu, sushi... ty mówisz, ona robi.
— W takim razie musiała być dobrą kucharką.
— O tak. Zdecydowanie była w tym świetna, mimo że czasami coś przypalała...
— Przypomina mi mnie.
— Gotujesz? — spojrzałem na niego z podniesionymi brwiami i rozbawieniem w oczach.
— Nie, ale umiem wszystko przypalić.
— Kiedyś się nauczysz, kochanie.
— Mam nadzieję — wymamrotał. — A twój tata? Jaki on jest?
— Był z niego badass. — Spojrzałem na niego z uśmiechem.
— Naprawdę? — spytał.
— Naprawdę. Zawsze wdawał się w bójki w barach i miał milion tatuaży.
— Przypomina mi ciebie.
— Chyba można powiedzieć, że mam po nim tę gorszą stronę. Nauczył mnie wszystkiego, co dziś umiem. Oczywiście większości nauczyłem się sam. Jak użyć broni i takie tam, ale on pokazał jak użyć pięści. Poza tym kochał też łowić ryby.
— Serio? Mój tata też to uwielbia. — Uśmiechnął się.
— Kto wie? Może kiedyś łowili razem. — Żartobliwie go szturchnąłem.
— Może — powiedział z uśmiechem. — Kontynuuj.
— Kiedy byłem mały, zawsze brał mnie ze sobą. Chodziliśmy do sklepu kupić przynętę, a potem przez cały dzień siedzieliśmy na pomoście, łapiąc, jak najwięcej się dało. Jeśli się nam nie udawało, jechaliśmy do sklepu i kupowaliśmy rybę, żeby pokazać mamie.
— Dowiedziała się kiedyś, że ją nabieraliście?
— Zawsze wiedziała, ale nie chciała, żebym ja się zorientował, że wie.
— To urocze.
— Bardzo — zacząłem się drażnić.
— A co z... Suzy?
— Suzy była damską wersją mnie. Mogła przykleić na twarz wredny wyraz i była w stanie zamordować każdego, kto stanął jej na drodze, ale poza tym była naprawdę słodka i ładna i nie mówię tego tylko dlatego, że jestem jej bratem. Zawsze musiałem odganiać dupków, którzy chcieli dobrać się jej do majtek. Czasem mnie za to nienawidziła, ale wcześniej czy później podziękowała, wiedząc, że po prostu zapewniam jej bezpieczeństwo — urwałem, porządkując myśli. — Była moim wszystkim. Zrobiłbym dla niej wszystko.... miała przed sobą świetlaną przyszłość.
— A Jiwon? Jaki on jest?
— Był mięczakiem.
— Sehun!
— Co? Taka prawda. Nie jest podobny do mnie ani taty. Przypomina bardziej dziadka, bo też jest wrażliwy. Jeśli powiesz do niego coś, co zabrzmi nie tak, jak powinno, od razu zrobi mu się przykro. Dlatego zawsze musiałem być wokół niego ostrożny, bo wiedziałem, że jedna mała rzecz mogła go przybić, a w połączeniu z moją złością, nikomu nie wyszłoby to na dobre.
— Z tego, co mówisz, wnioskuję, że musiałeś się z nimi świetnie bawić.
— O tak, są świetni — powiedziałem z sarkazmem, wywracając oczami.
— Bądź miły. — Zaśmiał się. Na chwilę zapanowała cisza, którą przerwał. — Chciałbym ich kiedyś poznać.
— Tak? — przekręciłem szyję, żeby mieć na niego lepszy widok. — Może kiedyś poznasz.
— Okej. — Uśmiechnął się, przejeżdżając nosem po mojej szyi. Nie mogłem powstrzymać myśli o tym, jakby to było znów zobaczyć swoją rodzinę. Minęło trochę czasu, odkąd rozmawiałem z rodzicami albo chociaż się z nimi widziałem. Dawno nie spotkałem się też z dziadkami i skłamałbym, mówiąc, że za nimi nie tęsknię. Myśląc nad tym jeszcze dłużej, wpadłem na pewien pomysł.
— A może zobaczymy się z nimi w sobotę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz