Strony

I'll Protect You | Hunhan : Forty Five

Luhan
- Denerwujesz się?
- Pytałeś mnie o to już milion razy i mówię to po raz ostatni, czuję się dobrze. Myślę, że to ja powinienem spytać o to ciebie. W końcu to twoja rodzina, której nie widziałeś od wieków. - Ścisnąłem jego rękę.
- Jeśli przyjmą mnie z powrotem, to przyjmą. Jeśli nie, to wrócę do swojego życia. Bardzo za nimi tęsknię, ale już tyle czasu bez nich żyję, że wytrzymam i wieczność.
- Nie mów tak. - Potrząsnąłem głową. - Jestem pewien, że za tobą tęsknili i owszem, spotkanie z nimi jest stresujące, ale powiedziałeś mi, żebym się nie martwił, więc nie mam zamiaru.
- Co chcesz, żebym zrobił Luhan? Wyobrażasz sobie moją mamę i mojego tatę przyjmujących mnie z otwartymi ramionami, zapominających o wszystkim, co stało się w przeszłości? Oboje wiemy, że są na to małe szanse.
- Jak chcesz, żeby stało się coś dobrego, skoro cały czas myślisz negatywnie? Co ja o tym mówiłem?
- Żyję w rzeczywistości, Luhan. To nie jest bajka. Dobre rzeczy nie dzieją się, bo chcesz, żeby się zdarzyły lub dlatego, że na to zasługujesz. To jest prawdziwe życie. Popełniamy błędy, mówimy i robimy różne rzeczy i nie możemy tego cofnąć.
- Wciąż jesteś ich synem, Sehun. Czy popełniłeś błąd, czy nie, nie mogą cię ciągle unikać.
- Nie rozumiesz. To nie jest mały problem, bo ukradłem coś mamie lub uderzyłem tatę. Przeze mnie umarła moja siostra.
- To nie była twoja wina! - krzyknąłem niedowierzając, że wciąż tak uważa.
- To nie ma znaczenia, bo tak czy siak, w ich oczach jestem potworem! Jestem tym, który zniszczył rodzinę.
- Przestań mówić za nich - stwierdziłem monotonnie.
- Co? - spojrzał na mnie i mogę przysiąc, że był trochę zdezorientowany.
- Powiedziałem. Przestań mówić za nich. Wymyślasz wymówki do ich przeszłych oskarżeń wobec ciebie. Nie wiesz jak się dzisiaj czują. Nie wiesz, czy ci to wybaczyli, czy nie! - energicznie wyrzuciłem ręce w powietrze.
- Oni są moją rodziną, Luhan. Wiem, jacy są.
- Ale nie jesteś nimi. Nie wiesz, o czym myślą ani co czują wobec ciebie. - Przebiegłem palcami po włosach. - Musisz przestać próbować czytać z różnych rzeczy. Okej? - wziąłem tę ciszę za swoją odpowiedź i odwróciłem się przodem do szyby. Kiedy Sehun zatrzymał się na czerwonym świetle, wykorzystał tę okazję, żeby porozmawiać ze mną twarzą w twarz.
- Spójrz - zaczął, nerwowo drapiąc się w tył głowy. - Wiem, że próbujesz wszystko przedstawiać w jasnym świetle i doceniam to, ale musisz zrozumieć, że to, co zrobiłem, jest czymś niewybaczalnym w oczach moich rodziców. Przeze mnie stracili dziecko. Wiem, co chcesz powiedzieć. Również jestem ich dzieckiem, ale to przeze mnie stracili jedno i teraz, zamiast mieć trójkę dzieci, mają dwójkę. Rozumiesz już, co próbuję powiedzieć? - spojrzał na mnie, zanim nacisnął gaz, zauważając, że światło zmieniło się na zielone.
Praktycznie nie rozmawialiśmy przez resztę drogi i kiedy zaczęliśmy zbliżać się do domu, poczułem, że robię się coraz bardziej niespokojny. Nie zamierzam kłamać, byłem na krawędzi. To znaczy, co, jeśli mnie nie polubią? Nie mogę nic poradzić na to, że analizuję rzeczy i myślę o nich przynajmniej milion razy.
- Jesteśmy na miejscu - powiedział Sehun, żeby pozbyć się tej niezręcznej ciszy. Wiedziałem, że tak, jak ja jest na krawędzi i część niego wcale nie chciała tutaj być.
Wydąłem wargę, wiedząc, że już jesteśmy i nie ma możliwości, żeby się z tego wycofać. Kiwając głową, nacisnąłem za klamkę i otworzyłem drzwi, wychodząc na zewnątrz. Zamknąłem je za sobą i obserwowałem Sehuna robiącego to samo.
- To jest to. To tutaj mieszkałem - powiedział. Wpatrywałem się w dom i wszystko, co znajdowało się obok niego.
Byłem w stanie powiedzieć, że nie był bogaty, ale nie był również biedny. Był to jeden z tych zwykłych domów, które widzi się na filmach.
- Jest piękny.
- Jest, jaki jest - mruknął obojętnie. Widziałem, że na zewnątrz starał się pokazywać, że go to nie interesuje, ale wiedziałem też, że tak naprawdę, w środku bardzo się tym przejmuje.
- Chodźmy. - Wskazał głową wejście do domu. Szedłem za nim, kiedy stawiał wolne kroki na trawie aż do schodków werandy, dopóki nie stanęliśmy przed drzwiami.
-Zapukaj - szepnąłem. Chłopak odwrócił się w moją stronę. Wyglądał naprawdę uroczo, kiedy się denerwował.
- Zapukaj do drzwi - powtórzyłem, tym razem trochę głośniej. Zrozumiał, co mówiłem do niego wcześniej, po czym trzykrotnie zapukał w drewniane drzwi i cofnął się o krok, ciągnąc mnie za sobą.
Mniej więcej minutę później, w drzwiach stanął dzieciak prawie mojego wzrostu, o czarnych oczach i blond włosach. Był ubrany podobnie do Sehuna. Jego oczy wpatrywały się w nas, ale nikt nie odezwał się ani słowem. Czarnooki chłopiec nic nie mówił, a w jego oczach kryło się zaskoczenie i rozpoznanie.
- Jiwon, kochanie, kto przyszedł? - słodki, melodyjny głos dobiegł ze środka domu. Przygryzłem wargę, zdając sobie sprawę, kim on był i automatycznie wyczułem niezręczne napięcie.
- Jiwon, słyszysz mnie? - głos zdawał się być coraz bliżej i zarówno moje, jak i Sehuna serce zaczęło bić przynajmniej dziesięć razy szybciej.
- Pytałam kto przy... - Kobieta stanęła obok Jiwona i spojrzała w tym samym kierunku co on, a szok przejął każdą część jej ciała.
Staliśmy tak wszyscy, przenikliwie się w siebie wpatrując. Minęły wieki, zanim kobieta obok Jiwona, jak się domyśliłem, ich matka przemówiła.
- S-Sehun? - szepnęła, tak, jakby mówienie głośniej miało sprawić jej ból. Chłopak milczał, a całe jego ciało zesztywniało.
- Sehun - szepnąłem, lekko szczypiąc go w rękę, żeby sprowadzić go z powrotem na ziemię. Wyższy oblizał usta i chciał z siebie coś wydusić, aż w końcu odkaszlnął.
- Cześć mamo - powiedział niepewnie. Oczy Lissy wypełniły się łzami, kiedy wpatrywała się w swojego syna od stóp do głów. Potrząsnęła głową, przykładając dłoń do swoich ust.
Mój żołądek wywrócił się, kiedy widział jego matkę zupełnie niedowierzającą w to, co przed sobą widziała.
- Jiwon, kochanie, może wejdziesz do środka i upewnisz się, że ciasto nie spali się w piekarniku? - nieoczekiwanie, kobieta była w stanie mówić bez najmniejszego zająknięcia.
Jiwon przełknął ślinę, a jego grdyka powoli przesuwała się w dół i w górę jego gardła. Lissa odwróciła się, upewniając, że odszedł.
- Co tutaj robisz? - szepnęła. Z ust Sehuna wydobyło się westchnięcie. Przez chwilę zastanawiał się co powiedzieć, aż w końcu wzruszył tylko ramionami. Zmarszczyłem brwi zdziwiony, że się nie odezwał.
- Sehun...
- Przyszedłem cię odwiedzić - przerwał mi, wiedząc, że spróbuję namówić go do rozpoczęcia rozmowy. Kobieta wytarła dłonie w fartuch i zastanawiała się nad czymś przez chwilę, po czym gestem zaprosiła nas do środka.
- Wchodźcie.
Sehun wyglądał, jakby zobaczył ducha, ponieważ natychmiast pobladł a jego oczy rozszerzyły się. Uścisnąłem jego dłoń na uspokojenie, pokazując mu, że jestem tu dla niego i że nie jest sam. Chłopak pokiwał głową i pociągnął mnie za sobą do środka. Kiedy tylko przekroczyliśmy próg, zaczął smutno rozglądać się wokół, wydając się rozczarowany.
- Wszystko jest... inne. Zmieniłaś kolory i meble.
- Tak. Twój ojciec i ja zdecydowaliśmy, że będzie najlepiej, jeśli zupełnie zmienimy dom. - Lissa zamknęła za nami drzwi. Uśmiechnąłem się uprzejmie.
- Macie piękny dom.
- Dziękuję. - Uśmiechnęła się do mnie odrobinę zdziwiona, że się odezwałem.
- Wygląda... Dobrze. - Sehun przygryzł policzek od wewnątrz. - Podoba mi się.
- Cieszę się.
- Gdzie jest ojciec?
- W pracy - odpowiedziała. Sehun pokiwał głową. Część niego zrelaksowała się po otrzymaniu tej informacji.
- Kiedy wróci?
- Kiedy skończy się jego zmiana w sklepie.
- On wciąż tam pracuje?
- Tak.
- A co z tobą?
- Ciągle jestem w domu jak zawsze. - Delikatnie się uśmiechnęła. Odwróciliśmy się zauważając Jiwona wchodzącego do salonu.
- Pozwól mi zgadnąć. Mama zawsze go...
- Gotuje? - spytał brat. Sehun pokiwał głową, a on się zaśmiał. - Tak. Czy to ciasto, czy pasta, czy przepis, który znajdzie w internecie, zawsze coś przygotowuje.
-Ciągle przypala część z tego?
- Teraz ich nie przypalam. Po prostu gotuję je odrobinę za bardzo. - Kobieta żartobliwie posłała mu groźne spojrzenie.
Oboje Sehun i Jiwon wywrócili oczami, a ja nie mogłem się nie uśmiechnąć, widząc taką zgodę między tą dwójką.
- Nie ważne mamo - powiedzieli w tym samym czasie i oboje zamilkli, przenikliwie się w siebie wpatrując. Sehun odchrząknął, drapiąc się w tył głowy.
- Spójrz - westchnął. - Wiem, że ta wizyta jest nieoczekiwana i naprawdę nie chcę, żeby dla kogoś z was było to niezręczne ja tylko... - Zaczął Sehun. Starsza kobieta przerwała mu, obejmując go wokół szyi i przyciskając do siebie.
Sehun puścił moją dłoń i objął ramionami swoją mamę. Przyłożyłem dłoń do ust, zupełnie jak Lissa poprzednio, obserwując tę dwójkę, przytulającą się po raz pierwszy od kilku lat.
- Jesteś moim synem, niezależnie od tego, co się stanie, Sehun. Nie ma znaczenia, jak dużo czasu minęło. Cieszę się, że przyszedłeś. - Kilka łez spłynęło jej po policzkach.
- Przepraszam mamo. Nigdy nie chciałem zostawić ciebie i Jiwona, ale po tym wszystkim, co stało się z Suzy... - przerwał, wiedząc, że poruszył drażliwy temat. - A jeśli chodzi o tatę, nie mogłem znieść bycia tutaj.
- Wiem. - Długowłosa pociągnęła nosem, a po jej policzkach spłynęło więcej łez. - Zrobiłeś, co uważałeś za słuszne. Nie jestem zła, cieszę się, że wróciłeś.
- Mamo. - Sehun delikatnie otarł jej wilgotną twarz. - Jestem tutaj tylko w odwiedzinach. Nie wróciłem tutaj na dobre. Mam swoje własne miejsce w mieście.
- Domyśliłam się. W końcu masz osiemnaście lat.
- Tęskniłem za tobą. Wiesz o tym, prawda?
- Wiem o tym i także za tobą tęskniłam. Jak my wszyscy.
- Nawet tata? - zapytał. Smutek pojawił się w oczach rodzicielki.
- Wiesz, jaki jest twój ojciec...
- Wiem. - Wzdychając, odwrócił się w stronę Jiwona. - Chodź tutaj kolego. - Otworzył ramiona i zajęło to sekundę, zanim szeroko się uśmiechnął i przytulił brata.
- Tęskniłem za tobą dzieciaku.
- Ja też za tobą tęskniłem, Sehun - wymamrotał Jiwon. To był taki moment, kiedy pożałowałem, że nie możemy nagrać najpiękniejszych momentów w naszym życiu.
- Urosłeś. - Zachichotał wyższy, pocierając jego głowę.
- Hej! - chłopak odepchnął jego rękę. - Tylko nie włosy. - Skrzywił się. Razem z Lissą wybuchnęliśmy śmiechem. Sehun odwrócił się w naszą stronę.
- Co jest takie zabawne?
- Oboje jesteście tacy sami. - Wskazałem na nich.
- Tak, wy i wasze włosy. Nie mogę. - Rodzicielka lekceważąco machnęła dłonią. Sehun uśmiechnął się a Jiwon zaprzeczył.
- Włosy są najważniejsze w wyglądzie.
- Naprawdę? - kobieta uniosła brwi.
- Tak. To znaczy, wygląd to tylko bonus. Ale jeśli koleś ma wstrętne włosy, to która dziewczyna chciałaby je dotknąć?
- Prawda. Za co chwyci dziewczyna, jeśli włosy kolesia są wstrętne?
- Dokładnie! - Jiwon przybił piątkę Sehunowi. Lissa wywróciła oczami, a ja wpatrywałem się w nich z rozbawieniem.
- Cóż, jeśli wasi rodzice nie wyglądaliby dobrze to i wy byście dobrze nie wyglądali, więc prawdziwe podziękowania należą się im.
- Dziękuję.
- Nie ważne. - Machnął na nas młodszy brat.
- Oni po prostu to wypierają - szepnąłem do kobiety, a ona kiwnęła głową, uśmiechając się.
- Po prostu nie chcą przyznać, że połowa z ich cech pochodzi od matki.
- Dobrze powiedziane.
- Dziękuję.
- O co z wami chodzi? - Sehun wskazał na mnie i swoją mamę. Jednocześnie wzruszyliśmy ramionami.
- Takie ploteczki.
Sehun uniósł brew.
- Naprawdę? Chcecie powiedzieć nam, o czym rozmawialiście?
- Nie. - Uśmiechnąłem się.
- Jesteś tego pewien? - chłopak oblizał usta, powoli zbliżając się w naszą stronę.
- Nie przestraszysz mnie, Oh. - Uśmiechnąłem się.
- Chciałbym, żeby było inaczej, Lu. - Spojrzał na mnie ze złośliwym uśmiechem na ustach. Skrzyżowałem dłonie na klatce piersiowej.
- Oczywiście, że byś chciał. - Wywróciłem oczami.
- Czy ty właśnie wywróciłeś na mnie oczami? - wziął głęboki oddech, patrząc na mnie. - Rozczarowałeś mnie, Luhan.
- Przykro mi - oznajmiłem monotonnie.
- Nie, nie jest ci przykro.
- Masz rację. - Wzruszyłem ramionami, przenosząc ciężar ciała na prawe biodro. - Nie jest - mruknąłem. Wyższy zachichotał, przyciskając usta do mojego czoła. Kobieta odchrząknęła, zwracając na siebie naszą uwagę.
- Huh? - spytał Sehun.
- Co to ma znaczyć? - wskazała na nas dwoje. - Czy jest coś, co chciałbyś mi powiedzieć, Sehun?
- Oh... - Sehun uśmiechnął się, robiąc krok w tył i chwytając moje dłonie w swoje. - Mamo, Jiwon, to jest mój chłopak, Luhan. Luhan to jest, jak już zapewne wiesz, moja mama Lissa i mój brat Jiwon.
- Miło mi cię poznać. - Wyciągnąłem dłoń.
- Nie robię uścisków dłoni, kochanie, ja przytulam. - Zachichotała i przytuliła mnie do siebie.
- To prawda. - Bracia odezwali się jednocześnie. Po raz kolejny
- Więc... Chłopak, co? - uśmiechnął się Jiwon, podchodząc do nas. - Jest niezły. - Uderzając go lekko w tył głowy, ja i Lissa zaśmieliśmy się.
- Uważałbym na słowa, gdybym był tobą. - Skarcił go Sehun, oplatając rękę wokół mojej talii i przyciągając mnie do siebie.
- No nie wiem Sehun... Twój brat jest całkiem słodki - drażniłem się z nim, spoglądając na Lissę i upewniając się, że wie, że tylko żartuję. Jego aura zupełnie się zmieniła.
- Żartujesz, prawda?
- No nie wiem... Spójrz tylko na niego! - podszedłem do Jiwona. - Radzi sobie całkiem nieźle. Ma mięśnie, ładne oczy, odpowiedni wzrost.
- Kochanie. Nie pieprz się ze mną.
- Oh Sehun! - skarciła go mama.
- Co? - odwrócił się.
- Język.
- Oh... - Zgarbił się odrobinę. - Przepraszam mamo - mruknął, pocierając tył głowy. Zaśmiałem się.
- Ma cię pod kluczem. Podoba mi się to. - Pokiwałem głową, wystawiając kciuk w górę.
- A ja lubię ciebie. - Uśmiechnęła się Lissa. - Jesteś dobry dla mojego syna.
- Dziękuję.
- W każdej chwili kochanie. Wydajesz się uroczym chłopcem i tak jak ja, lubisz bawić się z głową mojego syna. - Uśmiechnęła się, marszcząc mu włosy.
- Mamo - jęknął Sehun, przebiegając palcami po włosach. - Tylko nie włosy.
- To zbyt wielka zabawa, żeby to ominąć.
- Zgadzam się. Czasami jest zbyt łatwowierny.
- Nie prawda. - Wyższy zaczął się bronić.
- Kochanie, myślałeś, że mówię poważnie, kiedy mówiłem, że jestem zainteresowany twoim bratem. Za jaki typ chłopaka mnie masz? Nie jestem żadnym niszczycielem rodziny.
- Wiem, że nie jesteś. - Objął mnie ramionami. - Ponieważ jesteś moim chłopakiem, a żaden z moich chłopaków, czy dziewczyn, nie jest niszczycielem rodziny. - Pocałował mnie w policzek.
Jiwon kaszlnął, zwracając na siebie naszą uwagę. Sehun uniósł wysoko brwi w zdziwieniu.
- Pamiętasz Chloe? - uśmiechnął się. Sehun ściągnął usta.
- Eww. Dlaczego o niej mówisz?
- Kim jest Chloe?-- spytałem.
- Jedna z byłych Sehuna z przeszłości. - Jiwon przedstawił sprawę jasno.
- Była moją dziewczyną w szóstej klasie. - Wzruszył ramionami, jakby to było nic wielkiego.
- Mogę cię zapewnić, że Luhan to nie jest Chloe. - Matka lekceważąco machnęła dłonią.
- Dziękuję Lissa.
- Za dużo mi dziękujesz mój drogi. - Kobieta potarła moje plecy uspokajająco. - Ja tylko mówię prawdę.
- Twoja mama jest najlepsza. Myślisz, że możemy się zamienić? - spojrzałem na Sehuna.
- Nie ma szans. - Zachichotał.
- Cóż... Tak bardzo chciałbym z wami zostać, gołąbeczki, ale mecz hokeja nie będzie czekał. - Zaśmiał się Jiwon i opadł na kanapę. Zabrał pilot ze stolika i włączył telewizor. Sehun westchnął.
- Kto gra przeciwko komu? - Usłyszałem. Stałem tam zupełnie zdezorientowany, nie wiedząc, o co chodzi.
***
- Nie ma szans. - Sehun podszedł do kanapy i usiadł do niego.
- Żartujesz sobie?
- Nie, spójrz. - Wskazał na telewizor. Sehun otworzył szeroko oczy.
- Cholera, zapowiada się niezła gra. Mamo, możesz zrobić nam trochę popcornu? - rodzicielka zaśmiała się, potrząsając głową.
- Dobrze jest mieć syna z powrotem w domu - powiedziała, wchodząc do kuchni.
- Nie mogę uwierzyć, że wciąż oglądasz gry hokeja - powiedział Jiwon.
- Żartujesz sobie? Może odszedłem, ale wcale się nie zmieniłem. - Sehun pochylił się w stronę telewizora, opierając łokcie na kolanach i swobodnie opuścił ramiona.
- Czy ty wciąż... - Jiwon przerwał, oblizując usta. - No wiesz... Robisz to, co robiłeś?
- Nie rozmawiajmy o tym teraz.
Jiwon skinął głową, skupiając całą swoją uwagę z powrotem na telewizorze.
- Proszę chłopcy. - Lissa weszła do pokoju i postawiła na stole miskę popcornu. - Jeśli będziecie mnie potrzebować, jestem w kuchni.
- Dobrze mamo - odpowiedział Jiwon.
- Potrzebujesz może pomocy? - spytałem. Kobieta uśmiechnęła się.
- Jasne. Zawsze przyda się dodatkowa para rąk.
- Spróbujcie niczego nie spalić! - krzyknął Sehun.
- Oh, zamknij się. - Oboje odparowaliśmy, po czym wybuchliśmy śmiechem.
Sehun
- Ej, Sehun. - Jiwon trącił moje ramię. Odwróciłem się i na niego spojrzałem.
- Tak?
- Możesz poprosić mamę o więcej popcornu? Już prawie się skończył. - Wskazał na praktycznie opróżnioną miskę w jego rękach. Pokiwałem głową, biorąc ją od niego.
- Nie ma sprawy.
- Dzięki. - Zachichotał i wrócił do oglądania meczu. Wytarłem dłonie w spodnie, wchodząc do kuchni, kiedy usłyszałem głosy dochodzące ze środka. Miałem właśnie wejść, gdy usłyszałem swoje imię. Zmarszczyłem brwi i przycisnąłem się do ściany z ciekawością.
- Więc... Ty i mój syn - przerwała mama i mógłbym przysiąc, że na jej ustach pojawił się uśmiech. - Jak długo jesteście ze sobą?
- Kilka miesięcy.
- Jak cię traktuje?
- Lepiej niż mógłbym sobie kiedykolwiek wyobrazić. - Prawie natychmiast odpowiedział. Uśmiechnąłem się, opierając głowę o ścianę.
- Czy on kiedykolwiek wymyka się spod kontroli?
- To zależy, co rozumiesz przez „wymyka się spod kontroli".
- Wiem, jaki jest mój syn. Możesz być ze mną szczery.
- Czy jego temperament czasem przejmuje nad nim kontrolę?
- Czasami. Ale, jeśli mam być szczery, to nie jego wina. Często to ja spycham go na krawędź.
- Nie wiń siebie, skarbie. To jest coś, co działa w tej rodzinie. Tak samo zachowuje się jego ojciec, jak i ojciec jego taty. Czy on kiedykolwiek cię uderzył?
- Nie. - Luhan potrząsnął głową. - Nigdy. Czasem się kłócimy, ale nigdy mnie nie uderzył.
- Dobrze. Ponieważ żaden mężczyzna, czy to mój syn, czy nie, nigdy nie powinien położyć ręki na osobie, którą kocha.
- Wiem. - Luhan uśmiechnął się i przytulił moją mamę. - Wykonałaś dobrą robotę, wiesz o tym? Może on tego nie zauważa, ale jest naprawdę mądrym kolesiem.
- Wiem, że jest. - Mama uśmiechnęła się smutno, a ja poczułem ostry ból w klatce piersiowej. - Chciałabym, tylko żeby został. Mimo tego wszystkiego, co się zdarzyło. Zgaduję, że ci powiedział.
Luhan pokiwał głową niepewny, czy powinien się odezwać.
- To był ciężki czas dla każdego z nas i wiem, że on wini za to siebie i sądzi, że my też, ale to nie jest prawda. Kochałam go wtedy i kocham go teraz.
- Próbowałem mu wyjaśnić, że przeszłość jest przeszłością i wiem, że jest bolesna, ale musi pozwolić jej odejść. Nie może ciągle wracać do tego, co było i siebie za to karać.
- Nie ujęłabym tego lepiej. Posłuchał?
- Oczywiście, że nie. Wiesz, jak bardzo jest uparty. - Luhan potrząsnął głową, wzdychając.
- Wiem. I dlatego próbowałam go namówić, żeby został. Chciałabym, tylko żeby wiedział, że mu wybaczyliśmy. My wszyscy
- A co z tatą? - szepnął Luhan wiedząc, że to wrażliwy temat. Mama ciężko westchnęła.
- To boli go bardziej, niż umiem to wytłumaczyć. Przyjął to ciężej niż ktokolwiek z nas. Kocha Sehuna, wiem, że tak jest czy to okazuje, czy nie. Byli ze sobą blisko, zanim wszystko runęło. Czy możesz być ze mną szczery Luhan?
- Oczywiście.
- Czy Sehun wciąż robi to, co robił?
- Co masz na myśli?
- Czy on wciąż współpracuje z tymi ludźmi, z którymi współpracował wcześniej?
Poczułem ból brzucha, kiedy tylko o tym wspomniała i modliłem się, żeby Luhan nie powiedział jej prawdy. Chłopak otworzył usta, żeby coś powiedzieć, kiedy podszedł Jiwon i mnie trącił.
- Co do cholery, Sehun? Powiedziałem ci, żebyś przyniósł popcorn około pół godziny temu. - Potrząsnął głową, odbierając ode mnie miskę i wszedł do kuchni, kompletnie ignorując fakt, że Luhan i mama byli właśnie w trakcie rozmowy.
- Cześć wam. - Niezręcznie pomachałem im, uśmiechając się. Luhan zwęził oczy, patrząc na mnie.
- Czy ty podsłuchiwałeś naszą rozmowę?
- Co? Nie!
- Według Jiwona, zostałeś przysłany tu po popcorn pół godziny temu.
- Jiwon zawsze wszystko wyolbrzymia. - Niedbale machnąłem dłonią.
- Wiesz, ktoś mi kiedyś powiedział, że ciekawość zabiła kota.
- Hm... Ciekawe kto to był. - Mama przyłączyła się do Luhana.
- Jezu, mamo. Dzięki za obrócenie mojego chłopaka przeciwko mnie. - Wywróciłem oczami.
- Biorę słuszną stronę, wiesz o tym.
- Jiwon kazał mi przyjść po popcorn około trzy minuty temu.
- Więc co zajęło ci tyle czasu?
- Musiałem skorzystać z łazienki.
Luhan skrzyżował dłonie na klatce piersiowej.
- Oczywiście.
- Kocham waszą wiarę we mnie. Po prostu od razu czuję miłość - zauważyłem sarkastycznie.
- Jesteś strasznym dzieckiem.
- Jeśli ja jestem dzieckiem to dlaczego jesteś takim zboczeńcem, bo to ty umawiasz się ze mną nielegalnie?
- Nie powiedziałeś tego...
- To było dobre. - Zaśmiał się Jiwon.
- Dzięki.
- Dobrze... Więc. - Mama spojrzała na mnie dziwnie. - Idźcie i dokończcie oglądanie, a my skończymy przyrządzanie obiadu.
- Mogę pomóc?
- Nie - odpowiedział Luhan.
- Mamo?
- Cokolwiek mówi twój chłopak. - Uśmiechnęła się.
- Dzięki mamo, bardzo to doceniam - warknąłem.
- W każdej chwili. - Położyła dłoń na mojej twarzy, chcąc pocałować mnie w policzek.
- Kochanie proszę - poprosiłem, podchodząc do Luhana.
- Nie.
- Proszę? - szepnąłem, oplatając ręce wokół jego talii. - Obiecuję, że nawet nie zauważysz, że tutaj jestem. - Pocałowałem miejsce obok jego ucha.
- Sehun - skarcił mnie niższy, lekko odpychając mnie łokciem. - Twoja mama jest w kuchni.
- No i?
- No i nie czuję się komfortowo z tobą przyklejonym do mnie. To się nazywa przestrzeń osobista. - Odepchnął mnie.
- Dlaczego jesteś dla mnie takim chujem?
Luhan zastygł w miejscu, a w jego oczach pojawił się smutek.
- Wow, koleś. - Jiwon zaśmiał się z kąta kuchni. Popatrzyłem na niego ze wzrokiem każącym mu się zamknąć, zanim popatrzyłem na Luhana.
- Tylko żartowałem.
- Nie ważne, Sehun. Po prostu idź dokończyć oglądanie, dobra?
- Dobra. Chodź, Jiwon. - Wskazałem głową wyjście z kuchni. Oboje weszliśmy do salonu, ale nie dość szybko, by nie usłyszeć, słów mamy pocieszających Luhana.
Luhan
- Po prostu go zignoruj. - Kobieta lekko pocierała moje plecy okrężnymi ruchami. - Nie miał tego na myśli. Wiem, kiedy mówi coś naprawdę, a kiedy nie.
- Wiem, Lissa. Ale to krępujące, kiedy zostało wypowiedziane przy tobie i Jiwonie. Coś innego, kiedy nikogo nie ma w pobliżu, a coś innego, kiedy jest to przy rodzinie. - Potrząsnąłem głową.
- Hej, niezależnie od wszystkiego to nie zmieni mojego zdania o tobie. Robisz słusznie, że starasz się tłumić jego dziecinne zachowanie.
- Dziękuję. Odpowiadając na twoje poprzednie pytanie... - Oblizałem usta. - Nie.
- Nie, co?
- On... Nie zadaje się już z tymi osobami - urwałem, gryząc się w język. Rodzicielka popatrzyła na mnie sceptycznie.
- Naprawdę?
- Tak. - Pokiwałem głową. Uśmiech pojawił się na jej twarzy.
- Cieszę się. Ostatnią rzeczą, której potrzebuję, jest przebywanie mojego syna w towarzystwie, które sprowadziło na niego to nieszczęście - powiedziała.
Poczułem ostry ból winy przepływający przez moje ciało, za okłamanie tej niesamowitej kobiety, ale wiedziałem, że gdybym powiedział prawdę, Sehun nie wybaczyłby mi tego, a jego rodzina nie wybaczyłaby mu. Dopiero pogodził się ze swoją mamą i bratem. Ostatnią rzeczą, którą chciałem była ich ponowna strata.
- Luhan, możesz powiedzieć chłopcom, żeby pomogli przy nakryciu stołu?
- Oczywiście.
- Dziękuję skarbie.
- Nie ma za co. - Wyszedłem z kuchni i wetknąłem głowę do salonu. - Chłopcy, wasza mama chce, żebyście pomogli przy przygotowaniu stołu.
- Dobrze, za sekundę przyjdziemy - odpowiedzieli. Poczułem na sobie wzrok Sehuna, lecz go zignorowałem i odwróciłem się w stronę stołu, zgadując, że to na nim mieliśmy zjeść obiad.
Zabrałem talerze i zacząłem ustawiać je po jednym przy każdym krześle, kiedy poczułem parę rąk obejmujących mnie w pasie.
Nie musiałem się odwracać, żeby wiedzieć, do kogo należały. Zamiast tego, kontynuowałem rozkładanie talerzy.
- Przepraszam - mruknął w moje włosy. Kiedy skończyłem z talerzami, zacząłem rozstawiać serwetki, po jednej przy każdym talerzu.
- Kochanie. Porozmawiaj ze mną.
- Nie mamy o czym rozmawiać. Poza tym, czy nie powinieneś mnie właśnie nie dotykać? - spytałem. Sehun cofnął głowę, żeby mieć na mnie lepszy widok.
- Co?
- Skoro jesteś dzieckiem, mogą mnie aresztować, prawda?
- Tylko żartowałem.
- Tak, zdaje się, że dzisiaj całkiem sporo żartowałeś. - Odwróciłem się i odepchnąłem jego ręce z siebie, biorąc do dłoni łyżki, widelce i układając je obok każdego talerza, na serwetkach.
- Luhan - westchnął Sehun, biorąc mnie za rękę i odwracając przodem do siebie, kiedy skończyłem. - Nie rób tego, proszę.
- Jestem chujem, tak? Jeśli jestem chujem to dlaczego chciałbyś być koło mnie? - zauważyłem oschle.
- Nie jesteś chujem.
- Czy właśnie usłyszałem cię odwołującego to, czy może jestem w błędzie?
- Jesteś w błędzie - mruknął, przybliżając swoją twarz do mojej.
- Jesteś pewien?
- Mhm. - Skinął głową, zbliżając twarz do mojej szyi i lekko przykładając do niej usta.
-Sehun - szepnąłem. Kiedy przycisnął usta do mojej szyi, poczułem, że wszystko znika i zostajemy tylko my dwoje.
Całując moją szyję, przeniósł się na szczękę, zanim złapał moją twarz w dłonie.
- Przepraszam. - Musnął moje usta. - Nie chcę się z tobą teraz kłócić.
- Ja też nie.
- Więc spójrz na mnie, kiedy do ciebie mówię - szepnął. Zacisnąłem szczękę, zanim na niego popatrzyłem. Chłopak przycisnął swoje usta do moich, tym razem na około minutę, zanim się odsunął.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też - szepnąłem. Wyższy wziął mnie za dłoń i mocno mnie przytulił, opierając podbródek na mojej głowie.
- Przepraszam. Naprawdę. Nie powinienem tego powiedzieć.
- Nie ważne, że to powiedziałeś. - Odsunąłem się. - Po prostu nie podoba mi się, że powiedziałeś to w obecności swojej mamy i brata. Wiesz, jak krępujące to było?
- Nie myślałem trzeźwo. Przepraszam.
- Wiem. - Uśmiechnąłem się.
- Jedzenie jest gotowe. - Kobieta weszła do pokoju. - Czy wszystko jest gotowe, czy... w czymś przeszkodziłam? - wskazała na nas, zdając sobie sprawę, że jesteśmy w uścisku.
- Nie, jest okej. - Uśmiechnąłem się, wyplątując się z objęcia Sehuna. - Potrzebujesz pomocy w przyniesieniu jedzenia?
- Tak, byłoby miło. - Rozejrzała się wokół. - Gdzie jest Jiwon?
- Nie wiem... Powiedziałem mu i Sehunowi, żeby...
- Musiał iść do łazienki. Zjadł za dużo popcornu - przerwał mi Sehun, ze znużeniem uśmiechając się w stronę mamy.
Lissa spojrzała na niego wzrokiem mówiącym, że nie do końca mu wierzy.
- Wygląda na to, że ty i twój brat zawsze musicie użyć łazienki w takich dogodnych momentach.
- Tak, cóż mogę powiedzieć? Mamy świetne wyczucie czasu.
- Mhm. Jeśli go zobaczysz, powiedz mu, że jedzenie jest gotowe do przyniesienia na stół. Chyba nie sądzisz, że ty i Luhan będziecie tutaj jedynymi pracującymi osobami?
- Nie mamo. - Sehun zasalutował.
- Będę w kuchni - powiedziała i poszła. Odwróciłem się przodem do Sehuna.
- Teraz na poważnie... Gdzie jest Jiwon? - skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej.
- Możliwe... Że powiedziałem mu, że jeśli wejdzie do pokoju, to utnę mu nogi...
- Sehun! - uderzyłem go w klatkę piersiową.
- No co? Musiałem z tobą porozmawiać.
- Nie musiałeś mu grozić! Przecież mogłeś mu po prostu powiedzieć, że chcesz ze mną porozmawiać, prawda?
Sehun otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale najwyraźniej zdał sobie sprawę, że moja wersja była niezaprzeczalnie lepsza i zamknął je, nie wypowiadając ani słowa.
- Dokładnie. - Skarciłem go, potrząsając głową, zanim wszedłem do kuchni. Kilka minut później, razem z Lissą spotkaliśmy Sehuna i Jiwona.
- Gdzie byłeś? - spytała.
- Łazienka. Za dużo popcornu. - Położył rękę na brzuchu. Parsknąłem śmiechem, wiedząc, że to było ustalone przez Sehuna.
- Oh naprawdę? - Lissa spytała. Jiwon pokiwał głową. - Cóż. Mam nadzieję, że czujesz się lepiej.
- Tak.
- Dobrze więc... Pomóż rozłożyć jedzenie na stole. - Kobieta wzięła do ręki naczynie z pieczonymi ziemniakami, a następnie przyniosła po jednej, małej misce przeznaczonej dla każdej osoby.
Kiedy wszystko było gotowe, mama chłopców zdjęła swój fartuch i zaniosła go do kuchni, zanim wróciła do salonu, gdzie wszyscy stali wokół stołu.
- Usiądźcie. Twój ojciec może tu być w każdej chwili.
Sehun zamarł, a ja ścisnąłem jego rękę pod stołem, pokazując, że wszystko będzie dobrze. Nagle usłyszeliśmy odgłos otwieranych drzwi, zanim zostały otwarte na oścież i kroki, kiedy zostały za kimś zamknięte.
- Jestem w domu! - usłyszeliśmy męski głos.
- Jesteśmy tutaj! - krzyknęła Lissa w odpowiedzi. Mężczyzna zjawił się w sekundę później. Jego wzrok padł na Sehuna a pomieszczenie automatycznie wypełniło się napięciem. Sehun szybko wstał niepewny, co powinien zrobić.
- Co on tutaj robi? - Tata Sehuna wskazał na niego, z wyrazem dezaprobaty wymalowanym na twarzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz