Luhan
Nie mogę być z tobą widziany.
Moje serce przestało bić, kiedy tylko Sehun wypowiedział te słowa. Oblizałem usta, starając się to przemyśleć. W końcu, po chwili, która zdawała się trwać wiecznie, udało mi się przemówić.
— C-co? Co masz na myśli?
— Mam na myśli to, co powiedziałem. Nie mogę być z tobą widziany.
— Dlaczego nie?
— Jeśli gliny zobaczą cię ze mną, dodadzą cię do listy dochodzenia. Będą pytać cię o wszystko. Skąd mnie znasz, o nasz związek, spróbują wyciągnąć z ciebie informacje. Mimo że ci ufam, to nie ufam im bo wiedzą, jak manipulować słowami, żebyś powiedział im wszystko i się przyznał, nawet jeśli nigdy nie pomyślałbyś, że to zrobisz.
— Nie mogę po prostu siedzieć i czekać, aż to się skończy. To nie jest łatwe, Sehun.
— Wiem o tym skarbie, ale musisz — westchnął i pogłaskał mnie po włosach. — Zaufaj mi. Tak będzie dla nas najlepiej.
— Ale chcę pomóc. — Popatrzyłem mu prosto w oczy.
— Chcesz pomóc? Więc posłuchaj mnie i zrób to, co ci mówiłem. Tak będzie lepiej. Nie chcę, żeby spoczywała na tobie jakakolwiek presja, zwłaszcza że twoi rodzice o nas wiedzą. Jeśli gliny przyjdą do twojego domu i zaczną zadawać pytania, wszystko legnie w gruzach.
Miał rację — moi rodzice od razu chcieliby wiedzieć, co policja robiła w naszym domu, a jeśli bym im powiedział, zabiliby mnie. Zabroniliby mi widzieć się z Sehunem i postawiliby słowa Baekhyuna ponad to, co miałbym do powiedzenia. Nie mogłem do tego dopuścić.
— Do bani — mruknąłem, przygryzając wargę. — Masz rację. Nigdy nie możemy mieć nawet krótkiej przerwy. Ty bardziej niż ja, ale kiedy ostatnim razem spędziliśmy czas, bez żadnych problemów czających się w pobliżu?
— Wiem skarbie — mruknął. — Ale obiecuję Ci, kiedy to wszystko się skończy, wynagrodzę Ci to, dobrze?
— Dobrze.
Chłopak przycisnął swoje usta do moich z pasją i ze wszystkim, co czuł. Po kilku minutach odsunęliśmy się od siebie, kompletnie pozbawieni oddechu.
— Wcześniej czy później — wyszeptał w moje usta. — Uda nam się. Obiecuję.
— Wiem. — Uśmiechnąłem się. — Ale będę za tobą tęsknić.
— Jestem pewien, że poradzisz sobie z tym przez kilka dni. — Puścił mi oczko i pocałował mnie w policzek.
— Kilka dni? — uniosłem brwi w górę. — Żartujesz sobie?
— To jest dochodzenie w sprawie morderstwa, skarbie. Nie wystarczy kilka godzin.
— Racja. — Opuściłem ramiona, a zimne powietrze owinęło nas oboje.
— Hej. — Uniósł kciukiem moim podbródek, odwracając moją twarz w swoją stronę. — Kocham cię, dobrze? Chcę, tylko żebyś był bezpieczny.
— Wiem o tym i też cię kocham. — Uśmiechnąłem się.
— Nie musisz się o nic martwić. Wszystko będzie dobrze. To nie jest nic, czego bym wcześniej nie robił.
— A co jeśli oni...
— Nie.
— Ale co jeśli...
— Nie, uwierz mi.
— Ufam ci — szepnąłem.
— W takim razie nie martw się o „co jeśli". Wszystko będzie dobrze.
— Skoro tak mówisz — mruknąłem. Złączyłem dłonie i zacząłem nimi lekko o siebie pocierać.
— Zimno ci? — zapytał, na co pokiwałem głową.
— Chodź, powinienem odwieźć się do domu. Robi się późno.
— Nie chcę jeszcze jechać do domu — jęknąłem. — To jest ostatni dzień, kiedy mogę się z tobą widzieć, zanim ta cała sytuacja z Lee się skończy. Chcę go spędzić z tobą.
— Wiem, skarbie, ale nie chcę, żeby twoi rodzice pomyśleli, że cię zatrzymuję. Pokaż im, że mogą ci ufać. — Zmarszczyłem brwi, a on się uśmiechnął. — Niedługo się zobaczymy. Obiecuję, że szybko się z tym uporam.
— Jesteś pewny co do wszystkiego — mruknąłem. Sehun zachichotał, obejmując mnie ramionami.
— Nie, po prostu myślę pozytywnie. Ktoś, kogo znam, powiedział mi, że powinienem przestać patrzeć na świat negatywnie.
— Ciekawe kto to był...
— On jest piękny.
— Mhm, tak? — przycisnąłem głowę do jego klatki piersiowej.
— Tak — odpowiedział, z uśmiechem na ustach. — I perfekcyjny.
— Jest ładniejszy ode mnie? — drażniłem się.
— Nikt nie jest ładniejszy od ciebie — mruknął do mojego ucha, a motyle automatycznie pojawiły się w moim brzuchu.
— Wydaje mi się, że jest inaczej, skarbie.
— Nigdy nie wątp w to, że jesteś piękny, skarbie. Jesteś zbyt piękny, żeby to sobie robić.
— Cokolwiek powiesz — mruknąłem, a Sehun wypuścił mnie ze swoich ramion.
— Mówię poważnie, Luhan.
— Wiem — powiedziałem, wpatrując się w niego.
— Nie wiesz. — Pokręcił głową. — Nikt nie wie, że jest piękny, zanim w to nie uwierzy i ty właśnie to musisz zrobić.
— Jesteś strasznie słodki.
— Ja tylko mówię prawdę. — Uśmiechnął się, całując mnie w usta, zanim z powrotem mocno mnie do siebie przytulił. — Poza tym, nie jestem słodki.
— Więc jaki jesteś?
— Jestem seksowny. — Zachichotał.
— Nie. — Potrząsnąłem głową. — To ja jestem seksowny.
— Więc jaki ja jestem? — zapytał.
— Gorący. — Zaśmiałem się, kiwając głową i potwierdzając słowo, którym zdecydowałem się go opisać. — Jesteś bardzo gorący.
— Cóż, dziękuję skarbie. — Chłopak lekko uszczypnął mnie w tyłek, sprawiając, że podskoczyłem zaskoczony.
— Sehun! — uderzyłem go w klatkę piersiową.
— Przykro mi.
— Wcale nie. — Wywróciłem oczami.
— Masz rację. — Zaśmiał się. — Nie jest mi przykro.
— Będę za tym tęsknić — mruknąłem.
— Ja też — westchnął, jeszcze raz całując mnie usta, zanim odsunął i się i złapał mnie za rękę. – Lepiej już chodźmy.
— Kocham cię.
— Ja ciebie też. — Trąciłem go biodrem. Chłopak uśmiechając się do mnie, otworzył drzwi, po czym upewnił się, że są zamknięte, kiedy weszliśmy do salonu.
— Zrobił to. — Chanyeol otworzył szeroko oczy. — Temu chłopakowi udało się go uspokoić.
— Wiedziałem, że da radę — palnął Chen.
— Nie żartowałeś. — Zachichotał Kai. — On naprawdę ma go pod kluczem.
— O co wam teraz chodzi? — warknął Sehun, potrząsając głową.
— Myśleliśmy, że zniszczysz cały trawnik na zewnątrz. — Zaśmiał się Lay. — Jak zawsze.
— Najwidoczniej już z tego wyrosłem.
— Albo — zaznaczył Chan. — Twój chłopak ma na ciebie większy wpływ, niż sądziliśmy. Brawo. — Pokiwał głową w moją stronę. — Lia nie mogła nawet sprawić, żeby był cicho. Zazwyczaj pozwalaliśmy mu się wyładować i robić co tylko chciał. Kto by pomyślał, że uda mu się powstrzymać to w sobie?
— Zakładam, że jestem w tym dobry — powiedziałem, a Chanyeol uśmiechnął się, badawczo wpatrując się we mnie od stóp do głów, jakby próbując doszukać się jakiejkolwiek wady.
— Lubię cię.
— Uważaj. — Sehun zwęził oczy.
— Wyluzuj, Oh. Miałem na myśli to, że jest dla ciebie dobry. Wie dokładnie jak sobie z tobą poradzić, dzięki czemu my nie musimy. — Uśmiechnął się.
— Ha ha. — Sehun zaśmiał się humorystycznie. — Jesteście po prostu zabawni — zauważył z sarkazmem.
— Przestań Sehun. — Lay zaczął się z nim drażnić.
— Nie ważne. W każdym razie idę odwieźć Luhana do domu, a potem wrócę, żebyśmy omówili to, co mamy omówić, dobra? — zapytał, a wszyscy pokiwali głowami.
— Cześć. — Uśmiechnąłem się, machając.
— Cześć Luhan — odpowiedzieli zgodnie, machając w moją stronę. Wyszliśmy razem na zewnątrz, a kiedy Sehun odblokował auto, wsiadłem do środka i zapiąłem pas, obserwując chłopaka robiącego to samo. Siedzieliśmy całą drogę w ciszy. Nie zajęło to dużo czasu, aż w końcu dotarliśmy na miejsce, a chłopak zatrzymał się dwa domy od mojego.
— Więc. To już to — westchnąłem, patrząc na niego.
— Chyba tak.
— Nie chcę odejść.
— Jeśli mam być szczery, ja też nie chcę, żebyś odszedł. — Oblizał usta, kurczowo trzymając kierownicę. — Ale musisz.
— Wiem. — Odpiąłem pas, pochyliłem się w jego stronę i złapałem jego twarz w dłonie, całując go w usta. Wyższy pocałował mnie z taką samą pasją, jak ja wcześniej, zanim się odsunął.
— Kocham cię.
— Ja ciebie też. — Ostatni raz go pocałowałem, zanim otworzyłem drzwi i wyszedłem na zewnątrz. Pomachałem mu, lekko się uśmiechając i posyłając całusa, po czym ruszyłem w stronę domu. Otworzyłem drzwi i wślizgnąłem się do środka, zdejmując buty.
— Cześć skarbie. — Podniosłem wzrok, widząc moją mamę, która schodziła po schodach.
— Cześć mamo.
— Jak poszło spotkanie z rodzicami Sehuna? — spytała, wchodząc do salonu, gdzie siedział mój tata, oglądając TV.
— Byłem bardzo zdenerwowany, ale okazali się naprawdę miłymi ludźmi. — Uśmiechnąłem się.
— To dobrze. Cieszę się, że dobrze spędziłeś ten czas. — Odezwał się mój tata, odrywając wzrok od telewizora i spoglądając na mnie.
— Dziękuję, że mogłem tam pójść.
— Cóż, to jedyne co mogliśmy zrobić. Sehun zgodził się pójść z nami na obiad w następną niedzielę i tylko teraz miałeś okazję odwiedzić jego rodziców.
— Tak. Ale wciąż. Naprawdę to doceniam. — Uśmiechnęłam się.
— Może pójdziesz do swojego pokoju i przygotujesz się do spania? Jest całkiem późno.
— Jest ósma, tato.
— Ale masz jutro szkołę. Nie chcę, żebyś był zmęczony albo się spóźnił.
— Masz rację. — Pokiwałem głową i ruszyłem w stronę schodów. — Do zobaczenia jutro, kocham was!
— My też ciebie kochamy — odpowiedzieli, kiedy wszedłem po schodach na górę.
Pozbyłem się ciuchów i wskoczyłem pod prysznic. To była jedyna rzecz, która mogła mnie teraz odciągnąć od wszystkich myśli. Wszedłem pod gorącą wodę z satysfakcją, czując na swojej skórze mokre kropelki.
Mimo nadziei, że uda mi się o wszystkim zapomnieć, myśli odnośnie do Sehuna ściganego przez policję nie chciały wyjść z mojej głowy. Chciałem mu pomóc. Chciałem się upewnić, że wyjdzie z tego cało, ale nie mogłem. Za dużo bym ryzykował i za wielka presja spoczęłaby na naszych głowach.
Chciałbym, żeby istniał jakikolwiek sposób, żebym mógł mu pomóc bez policji wiedzącej o naszym związku. Owinąłem się ręcznikiem, wychodząc spod prysznica i wziąłem ze sobą parę spodni i koszulkę. Właśnie wycierałem włosy, kiedy kątem oka zobaczyłem dzwoniący telefon.
— Halo?
— Luhan... Hej... To ja, Baekhyun.
— Wiem.
— Uhm... Posłuchaj. Możemy porozmawiać?
— Chcesz porozmawiać? Porozmawiamy. Pod jednym warunkiem.
— Jakim?
— Że przyjdziesz do mojego domu.
Jeśli sprawienie, że Baekhyun pomoże Sehunowi było jedynym wyjściem, byłem w stanie o wszystkim zapomnieć i wszystko wybaczyć. Około pół godziny później Baekhyun zadzwonił do drzwi. Zbiegłem ze schodów, wyprzedzając mamę, która właśnie miała je otworzyć.
— To do mnie, mamo — powiedziałem, podchodząc do drzwi.
— Kto mógłby do ciebie przyjść o tej porze, Luhan?
— Baekhyun. — Otworzyłem drzwi i popatrzyłem na chłopaka, któremu myślałem, że mogę ufać i może tak było. To nie była tylko możliwość uratowania Sehuna, był to też sposób na przekonanie się, czy był godzien zaufania.
— Hej.
— Cześć. — Odsunąłem się, pozwalając mu wejść do środka. — Daj nam pięć minut, mamo.
— Dobrze, tylko pięć minut, a potem on musi iść do domu. Jutro macie szkołę.
— Obiecuję. — Przytuliłem ją, zanim wszedłem na górę razem z Baekiem. Kiedy weszliśmy do pokoju, zamknąłem za nami drzwi.
— Luhan...
— Posłuchaj. Nie mam za wiele czasu. — Spojrzałem na niego. — Chcesz, żebyśmy byli dalej bliskimi dla siebie osobami?
— Chcesz, żebym wrócił do twojego życia?
— Jeśli dla mnie coś zrobisz... Dam ci kolejną szansę.
— O co chodzi?
— Musisz okłamać policję, żeby Sehun nie poszedł do więzienia.
Moje serce przestało bić, kiedy tylko Sehun wypowiedział te słowa. Oblizałem usta, starając się to przemyśleć. W końcu, po chwili, która zdawała się trwać wiecznie, udało mi się przemówić.
— C-co? Co masz na myśli?
— Mam na myśli to, co powiedziałem. Nie mogę być z tobą widziany.
— Dlaczego nie?
— Jeśli gliny zobaczą cię ze mną, dodadzą cię do listy dochodzenia. Będą pytać cię o wszystko. Skąd mnie znasz, o nasz związek, spróbują wyciągnąć z ciebie informacje. Mimo że ci ufam, to nie ufam im bo wiedzą, jak manipulować słowami, żebyś powiedział im wszystko i się przyznał, nawet jeśli nigdy nie pomyślałbyś, że to zrobisz.
— Nie mogę po prostu siedzieć i czekać, aż to się skończy. To nie jest łatwe, Sehun.
— Wiem o tym skarbie, ale musisz — westchnął i pogłaskał mnie po włosach. — Zaufaj mi. Tak będzie dla nas najlepiej.
— Ale chcę pomóc. — Popatrzyłem mu prosto w oczy.
— Chcesz pomóc? Więc posłuchaj mnie i zrób to, co ci mówiłem. Tak będzie lepiej. Nie chcę, żeby spoczywała na tobie jakakolwiek presja, zwłaszcza że twoi rodzice o nas wiedzą. Jeśli gliny przyjdą do twojego domu i zaczną zadawać pytania, wszystko legnie w gruzach.
Miał rację — moi rodzice od razu chcieliby wiedzieć, co policja robiła w naszym domu, a jeśli bym im powiedział, zabiliby mnie. Zabroniliby mi widzieć się z Sehunem i postawiliby słowa Baekhyuna ponad to, co miałbym do powiedzenia. Nie mogłem do tego dopuścić.
— Do bani — mruknąłem, przygryzając wargę. — Masz rację. Nigdy nie możemy mieć nawet krótkiej przerwy. Ty bardziej niż ja, ale kiedy ostatnim razem spędziliśmy czas, bez żadnych problemów czających się w pobliżu?
— Wiem skarbie — mruknął. — Ale obiecuję Ci, kiedy to wszystko się skończy, wynagrodzę Ci to, dobrze?
— Dobrze.
Chłopak przycisnął swoje usta do moich z pasją i ze wszystkim, co czuł. Po kilku minutach odsunęliśmy się od siebie, kompletnie pozbawieni oddechu.
— Wcześniej czy później — wyszeptał w moje usta. — Uda nam się. Obiecuję.
— Wiem. — Uśmiechnąłem się. — Ale będę za tobą tęsknić.
— Jestem pewien, że poradzisz sobie z tym przez kilka dni. — Puścił mi oczko i pocałował mnie w policzek.
— Kilka dni? — uniosłem brwi w górę. — Żartujesz sobie?
— To jest dochodzenie w sprawie morderstwa, skarbie. Nie wystarczy kilka godzin.
— Racja. — Opuściłem ramiona, a zimne powietrze owinęło nas oboje.
— Hej. — Uniósł kciukiem moim podbródek, odwracając moją twarz w swoją stronę. — Kocham cię, dobrze? Chcę, tylko żebyś był bezpieczny.
— Wiem o tym i też cię kocham. — Uśmiechnąłem się.
— Nie musisz się o nic martwić. Wszystko będzie dobrze. To nie jest nic, czego bym wcześniej nie robił.
— A co jeśli oni...
— Nie.
— Ale co jeśli...
— Nie, uwierz mi.
— Ufam ci — szepnąłem.
— W takim razie nie martw się o „co jeśli". Wszystko będzie dobrze.
— Skoro tak mówisz — mruknąłem. Złączyłem dłonie i zacząłem nimi lekko o siebie pocierać.
— Zimno ci? — zapytał, na co pokiwałem głową.
— Chodź, powinienem odwieźć się do domu. Robi się późno.
— Nie chcę jeszcze jechać do domu — jęknąłem. — To jest ostatni dzień, kiedy mogę się z tobą widzieć, zanim ta cała sytuacja z Lee się skończy. Chcę go spędzić z tobą.
— Wiem, skarbie, ale nie chcę, żeby twoi rodzice pomyśleli, że cię zatrzymuję. Pokaż im, że mogą ci ufać. — Zmarszczyłem brwi, a on się uśmiechnął. — Niedługo się zobaczymy. Obiecuję, że szybko się z tym uporam.
— Jesteś pewny co do wszystkiego — mruknąłem. Sehun zachichotał, obejmując mnie ramionami.
— Nie, po prostu myślę pozytywnie. Ktoś, kogo znam, powiedział mi, że powinienem przestać patrzeć na świat negatywnie.
— Ciekawe kto to był...
— On jest piękny.
— Mhm, tak? — przycisnąłem głowę do jego klatki piersiowej.
— Tak — odpowiedział, z uśmiechem na ustach. — I perfekcyjny.
— Jest ładniejszy ode mnie? — drażniłem się.
— Nikt nie jest ładniejszy od ciebie — mruknął do mojego ucha, a motyle automatycznie pojawiły się w moim brzuchu.
— Wydaje mi się, że jest inaczej, skarbie.
— Nigdy nie wątp w to, że jesteś piękny, skarbie. Jesteś zbyt piękny, żeby to sobie robić.
— Cokolwiek powiesz — mruknąłem, a Sehun wypuścił mnie ze swoich ramion.
— Mówię poważnie, Luhan.
— Wiem — powiedziałem, wpatrując się w niego.
— Nie wiesz. — Pokręcił głową. — Nikt nie wie, że jest piękny, zanim w to nie uwierzy i ty właśnie to musisz zrobić.
— Jesteś strasznie słodki.
— Ja tylko mówię prawdę. — Uśmiechnął się, całując mnie w usta, zanim z powrotem mocno mnie do siebie przytulił. — Poza tym, nie jestem słodki.
— Więc jaki jesteś?
— Jestem seksowny. — Zachichotał.
— Nie. — Potrząsnąłem głową. — To ja jestem seksowny.
— Więc jaki ja jestem? — zapytał.
— Gorący. — Zaśmiałem się, kiwając głową i potwierdzając słowo, którym zdecydowałem się go opisać. — Jesteś bardzo gorący.
— Cóż, dziękuję skarbie. — Chłopak lekko uszczypnął mnie w tyłek, sprawiając, że podskoczyłem zaskoczony.
— Sehun! — uderzyłem go w klatkę piersiową.
— Przykro mi.
— Wcale nie. — Wywróciłem oczami.
— Masz rację. — Zaśmiał się. — Nie jest mi przykro.
— Będę za tym tęsknić — mruknąłem.
— Ja też — westchnął, jeszcze raz całując mnie usta, zanim odsunął i się i złapał mnie za rękę. – Lepiej już chodźmy.
— Kocham cię.
— Ja ciebie też. — Trąciłem go biodrem. Chłopak uśmiechając się do mnie, otworzył drzwi, po czym upewnił się, że są zamknięte, kiedy weszliśmy do salonu.
— Zrobił to. — Chanyeol otworzył szeroko oczy. — Temu chłopakowi udało się go uspokoić.
— Wiedziałem, że da radę — palnął Chen.
— Nie żartowałeś. — Zachichotał Kai. — On naprawdę ma go pod kluczem.
— O co wam teraz chodzi? — warknął Sehun, potrząsając głową.
— Myśleliśmy, że zniszczysz cały trawnik na zewnątrz. — Zaśmiał się Lay. — Jak zawsze.
— Najwidoczniej już z tego wyrosłem.
— Albo — zaznaczył Chan. — Twój chłopak ma na ciebie większy wpływ, niż sądziliśmy. Brawo. — Pokiwał głową w moją stronę. — Lia nie mogła nawet sprawić, żeby był cicho. Zazwyczaj pozwalaliśmy mu się wyładować i robić co tylko chciał. Kto by pomyślał, że uda mu się powstrzymać to w sobie?
— Zakładam, że jestem w tym dobry — powiedziałem, a Chanyeol uśmiechnął się, badawczo wpatrując się we mnie od stóp do głów, jakby próbując doszukać się jakiejkolwiek wady.
— Lubię cię.
— Uważaj. — Sehun zwęził oczy.
— Wyluzuj, Oh. Miałem na myśli to, że jest dla ciebie dobry. Wie dokładnie jak sobie z tobą poradzić, dzięki czemu my nie musimy. — Uśmiechnął się.
— Ha ha. — Sehun zaśmiał się humorystycznie. — Jesteście po prostu zabawni — zauważył z sarkazmem.
— Przestań Sehun. — Lay zaczął się z nim drażnić.
— Nie ważne. W każdym razie idę odwieźć Luhana do domu, a potem wrócę, żebyśmy omówili to, co mamy omówić, dobra? — zapytał, a wszyscy pokiwali głowami.
— Cześć. — Uśmiechnąłem się, machając.
— Cześć Luhan — odpowiedzieli zgodnie, machając w moją stronę. Wyszliśmy razem na zewnątrz, a kiedy Sehun odblokował auto, wsiadłem do środka i zapiąłem pas, obserwując chłopaka robiącego to samo. Siedzieliśmy całą drogę w ciszy. Nie zajęło to dużo czasu, aż w końcu dotarliśmy na miejsce, a chłopak zatrzymał się dwa domy od mojego.
— Więc. To już to — westchnąłem, patrząc na niego.
— Chyba tak.
— Nie chcę odejść.
— Jeśli mam być szczery, ja też nie chcę, żebyś odszedł. — Oblizał usta, kurczowo trzymając kierownicę. — Ale musisz.
— Wiem. — Odpiąłem pas, pochyliłem się w jego stronę i złapałem jego twarz w dłonie, całując go w usta. Wyższy pocałował mnie z taką samą pasją, jak ja wcześniej, zanim się odsunął.
— Kocham cię.
— Ja ciebie też. — Ostatni raz go pocałowałem, zanim otworzyłem drzwi i wyszedłem na zewnątrz. Pomachałem mu, lekko się uśmiechając i posyłając całusa, po czym ruszyłem w stronę domu. Otworzyłem drzwi i wślizgnąłem się do środka, zdejmując buty.
— Cześć skarbie. — Podniosłem wzrok, widząc moją mamę, która schodziła po schodach.
— Cześć mamo.
— Jak poszło spotkanie z rodzicami Sehuna? — spytała, wchodząc do salonu, gdzie siedział mój tata, oglądając TV.
— Byłem bardzo zdenerwowany, ale okazali się naprawdę miłymi ludźmi. — Uśmiechnąłem się.
— To dobrze. Cieszę się, że dobrze spędziłeś ten czas. — Odezwał się mój tata, odrywając wzrok od telewizora i spoglądając na mnie.
— Dziękuję, że mogłem tam pójść.
— Cóż, to jedyne co mogliśmy zrobić. Sehun zgodził się pójść z nami na obiad w następną niedzielę i tylko teraz miałeś okazję odwiedzić jego rodziców.
— Tak. Ale wciąż. Naprawdę to doceniam. — Uśmiechnęłam się.
— Może pójdziesz do swojego pokoju i przygotujesz się do spania? Jest całkiem późno.
— Jest ósma, tato.
— Ale masz jutro szkołę. Nie chcę, żebyś był zmęczony albo się spóźnił.
— Masz rację. — Pokiwałem głową i ruszyłem w stronę schodów. — Do zobaczenia jutro, kocham was!
— My też ciebie kochamy — odpowiedzieli, kiedy wszedłem po schodach na górę.
Pozbyłem się ciuchów i wskoczyłem pod prysznic. To była jedyna rzecz, która mogła mnie teraz odciągnąć od wszystkich myśli. Wszedłem pod gorącą wodę z satysfakcją, czując na swojej skórze mokre kropelki.
Mimo nadziei, że uda mi się o wszystkim zapomnieć, myśli odnośnie do Sehuna ściganego przez policję nie chciały wyjść z mojej głowy. Chciałem mu pomóc. Chciałem się upewnić, że wyjdzie z tego cało, ale nie mogłem. Za dużo bym ryzykował i za wielka presja spoczęłaby na naszych głowach.
Chciałbym, żeby istniał jakikolwiek sposób, żebym mógł mu pomóc bez policji wiedzącej o naszym związku. Owinąłem się ręcznikiem, wychodząc spod prysznica i wziąłem ze sobą parę spodni i koszulkę. Właśnie wycierałem włosy, kiedy kątem oka zobaczyłem dzwoniący telefon.
— Halo?
— Luhan... Hej... To ja, Baekhyun.
— Wiem.
— Uhm... Posłuchaj. Możemy porozmawiać?
— Chcesz porozmawiać? Porozmawiamy. Pod jednym warunkiem.
— Jakim?
— Że przyjdziesz do mojego domu.
Jeśli sprawienie, że Baekhyun pomoże Sehunowi było jedynym wyjściem, byłem w stanie o wszystkim zapomnieć i wszystko wybaczyć. Około pół godziny później Baekhyun zadzwonił do drzwi. Zbiegłem ze schodów, wyprzedzając mamę, która właśnie miała je otworzyć.
— To do mnie, mamo — powiedziałem, podchodząc do drzwi.
— Kto mógłby do ciebie przyjść o tej porze, Luhan?
— Baekhyun. — Otworzyłem drzwi i popatrzyłem na chłopaka, któremu myślałem, że mogę ufać i może tak było. To nie była tylko możliwość uratowania Sehuna, był to też sposób na przekonanie się, czy był godzien zaufania.
— Hej.
— Cześć. — Odsunąłem się, pozwalając mu wejść do środka. — Daj nam pięć minut, mamo.
— Dobrze, tylko pięć minut, a potem on musi iść do domu. Jutro macie szkołę.
— Obiecuję. — Przytuliłem ją, zanim wszedłem na górę razem z Baekiem. Kiedy weszliśmy do pokoju, zamknąłem za nami drzwi.
— Luhan...
— Posłuchaj. Nie mam za wiele czasu. — Spojrzałem na niego. — Chcesz, żebyśmy byli dalej bliskimi dla siebie osobami?
— Chcesz, żebym wrócił do twojego życia?
— Jeśli dla mnie coś zrobisz... Dam ci kolejną szansę.
— O co chodzi?
— Musisz okłamać policję, żeby Sehun nie poszedł do więzienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz