Strony

I'll Protect You | Hunhan : Forty Eight



Luhan
Nie mogę być z tobą widziany.

Moje serce przestało bić, kiedy tylko Sehun wypowiedział te słowa. Oblizałem usta, starając się to przemyśleć. W końcu, po chwili, która zdawała się trwać wiecznie, udało mi się przemówić.

— C-co? Co masz na myśli?

— Mam na myśli to, co powiedziałem. Nie mogę być z tobą widziany.

— Dlaczego nie?

— Jeśli gliny zobaczą cię ze mną, dodadzą cię do listy dochodzenia. Będą pytać cię o wszystko. Skąd mnie znasz, o nasz związek, spróbują wyciągnąć z ciebie informacje. Mimo że ci ufam, to nie ufam im bo wiedzą, jak manipulować słowami, żebyś powiedział im wszystko i się przyznał, nawet jeśli nigdy nie pomyślałbyś, że to zrobisz.

— Nie mogę po prostu siedzieć i czekać, aż to się skończy. To nie jest łatwe, Sehun.

— Wiem o tym skarbie, ale musisz — westchnął i pogłaskał mnie po włosach. — Zaufaj mi. Tak będzie dla nas najlepiej.

— Ale chcę pomóc. — Popatrzyłem mu prosto w oczy.

— Chcesz pomóc? Więc posłuchaj mnie i zrób to, co ci mówiłem. Tak będzie lepiej. Nie chcę, żeby spoczywała na tobie jakakolwiek presja, zwłaszcza że twoi rodzice o nas wiedzą. Jeśli gliny przyjdą do twojego domu i zaczną zadawać pytania, wszystko legnie w gruzach.

Miał rację — moi rodzice od razu chcieliby wiedzieć, co policja robiła w naszym domu, a jeśli bym im powiedział, zabiliby mnie. Zabroniliby mi widzieć się z Sehunem i postawiliby słowa Baekhyuna ponad to, co miałbym do powiedzenia. Nie mogłem do tego dopuścić.

— Do bani — mruknąłem, przygryzając wargę. — Masz rację. Nigdy nie możemy mieć nawet krótkiej przerwy. Ty bardziej niż ja, ale kiedy ostatnim razem spędziliśmy czas, bez żadnych problemów czających się w pobliżu?

— Wiem skarbie — mruknął. — Ale obiecuję Ci, kiedy to wszystko się skończy, wynagrodzę Ci to, dobrze?

— Dobrze.

Chłopak przycisnął swoje usta do moich z pasją i ze wszystkim, co czuł. Po kilku minutach odsunęliśmy się od siebie, kompletnie pozbawieni oddechu.

— Wcześniej czy później — wyszeptał w moje usta. — Uda nam się. Obiecuję.

— Wiem. — Uśmiechnąłem się. — Ale będę za tobą tęsknić.

— Jestem pewien, że poradzisz sobie z tym przez kilka dni. — Puścił mi oczko i pocałował mnie w policzek.

— Kilka dni? — uniosłem brwi w górę. — Żartujesz sobie?

— To jest dochodzenie w sprawie morderstwa, skarbie. Nie wystarczy kilka godzin.

— Racja. — Opuściłem ramiona, a zimne powietrze owinęło nas oboje.

— Hej. — Uniósł kciukiem moim podbródek, odwracając moją twarz w swoją stronę. — Kocham cię, dobrze? Chcę, tylko żebyś był bezpieczny.

— Wiem o tym i też cię kocham. — Uśmiechnąłem się.

— Nie musisz się o nic martwić. Wszystko będzie dobrze. To nie jest nic, czego bym wcześniej nie robił.

— A co jeśli oni...

— Nie.

— Ale co jeśli...

— Nie, uwierz mi.

— Ufam ci — szepnąłem.

— W takim razie nie martw się o „co jeśli". Wszystko będzie dobrze.

— Skoro tak mówisz — mruknąłem. Złączyłem dłonie i zacząłem nimi lekko o siebie pocierać.

— Zimno ci? — zapytał, na co pokiwałem głową.

— Chodź, powinienem odwieźć się do domu. Robi się późno.

— Nie chcę jeszcze jechać do domu — jęknąłem. — To jest ostatni dzień, kiedy mogę się z tobą widzieć, zanim ta cała sytuacja z Lee się skończy. Chcę go spędzić z tobą.

— Wiem, skarbie, ale nie chcę, żeby twoi rodzice pomyśleli, że cię zatrzymuję. Pokaż im, że mogą ci ufać. — Zmarszczyłem brwi, a on się uśmiechnął. — Niedługo się zobaczymy. Obiecuję, że szybko się z tym uporam.

— Jesteś pewny co do wszystkiego — mruknąłem. Sehun zachichotał, obejmując mnie ramionami.

— Nie, po prostu myślę pozytywnie. Ktoś, kogo znam, powiedział mi, że powinienem przestać patrzeć na świat negatywnie.

— Ciekawe kto to był...

— On jest piękny.

— Mhm, tak? — przycisnąłem głowę do jego klatki piersiowej.

— Tak — odpowiedział, z uśmiechem na ustach. — I perfekcyjny.

— Jest ładniejszy ode mnie? — drażniłem się.

— Nikt nie jest ładniejszy od ciebie — mruknął do mojego ucha, a motyle automatycznie pojawiły się w moim brzuchu.

— Wydaje mi się, że jest inaczej, skarbie.

— Nigdy nie wątp w to, że jesteś piękny, skarbie. Jesteś zbyt piękny, żeby to sobie robić.

— Cokolwiek powiesz — mruknąłem, a Sehun wypuścił mnie ze swoich ramion.

— Mówię poważnie, Luhan.

— Wiem — powiedziałem, wpatrując się w niego.

— Nie wiesz. — Pokręcił głową. — Nikt nie wie, że jest piękny, zanim w to nie uwierzy i ty właśnie to musisz zrobić.

— Jesteś strasznie słodki.

— Ja tylko mówię prawdę. — Uśmiechnął się, całując mnie w usta, zanim z powrotem mocno mnie do siebie przytulił. — Poza tym, nie jestem słodki.

— Więc jaki jesteś?

— Jestem seksowny. — Zachichotał.

— Nie. — Potrząsnąłem głową. — To ja jestem seksowny.

— Więc jaki ja jestem? — zapytał.

— Gorący. — Zaśmiałem się, kiwając głową i potwierdzając słowo, którym zdecydowałem się go opisać. — Jesteś bardzo gorący.

— Cóż, dziękuję skarbie. — Chłopak lekko uszczypnął mnie w tyłek, sprawiając, że podskoczyłem zaskoczony.

— Sehun! — uderzyłem go w klatkę piersiową.

— Przykro mi.

— Wcale nie. — Wywróciłem oczami.

— Masz rację. — Zaśmiał się. — Nie jest mi przykro.

— Będę za tym tęsknić — mruknąłem.

— Ja też — westchnął, jeszcze raz całując mnie usta, zanim odsunął i się i złapał mnie za rękę. – Lepiej już chodźmy.

— Kocham cię.

— Ja ciebie też. — Trąciłem go biodrem. Chłopak uśmiechając się do mnie, otworzył drzwi, po czym upewnił się, że są zamknięte, kiedy weszliśmy do salonu.

— Zrobił to. — Chanyeol otworzył szeroko oczy. — Temu chłopakowi udało się go uspokoić.

— Wiedziałem, że da radę — palnął Chen.

— Nie żartowałeś. — Zachichotał Kai. — On naprawdę ma go pod kluczem.

— O co wam teraz chodzi? — warknął Sehun, potrząsając głową.

— Myśleliśmy, że zniszczysz cały trawnik na zewnątrz. — Zaśmiał się Lay. — Jak zawsze.

— Najwidoczniej już z tego wyrosłem.

— Albo — zaznaczył Chan. — Twój chłopak ma na ciebie większy wpływ, niż sądziliśmy. Brawo. — Pokiwał głową w moją stronę. — Lia nie mogła nawet sprawić, żeby był cicho. Zazwyczaj pozwalaliśmy mu się wyładować i robić co tylko chciał. Kto by pomyślał, że uda mu się powstrzymać to w sobie?

— Zakładam, że jestem w tym dobry — powiedziałem, a Chanyeol uśmiechnął się, badawczo wpatrując się we mnie od stóp do głów, jakby próbując doszukać się jakiejkolwiek wady.

— Lubię cię.

— Uważaj. — Sehun zwęził oczy.

— Wyluzuj, Oh. Miałem na myśli to, że jest dla ciebie dobry. Wie dokładnie jak sobie z tobą poradzić, dzięki czemu my nie musimy. — Uśmiechnął się.

— Ha ha. — Sehun zaśmiał się humorystycznie. — Jesteście po prostu zabawni — zauważył z sarkazmem.

— Przestań Sehun. — Lay zaczął się z nim drażnić.

— Nie ważne. W każdym razie idę odwieźć Luhana do domu, a potem wrócę, żebyśmy omówili to, co mamy omówić, dobra? — zapytał, a wszyscy pokiwali głowami.

— Cześć. — Uśmiechnąłem się, machając.

— Cześć Luhan — odpowiedzieli zgodnie, machając w moją stronę. Wyszliśmy razem na zewnątrz, a kiedy Sehun odblokował auto, wsiadłem do środka i zapiąłem pas, obserwując chłopaka robiącego to samo. Siedzieliśmy całą drogę w ciszy. Nie zajęło to dużo czasu, aż w końcu dotarliśmy na miejsce, a chłopak zatrzymał się dwa domy od mojego.

— Więc. To już to — westchnąłem, patrząc na niego.

— Chyba tak.

— Nie chcę odejść.

— Jeśli mam być szczery, ja też nie chcę, żebyś odszedł. — Oblizał usta, kurczowo trzymając kierownicę. — Ale musisz.

— Wiem. — Odpiąłem pas, pochyliłem się w jego stronę i złapałem jego twarz w dłonie, całując go w usta. Wyższy pocałował mnie z taką samą pasją, jak ja wcześniej, zanim się odsunął.

— Kocham cię.

— Ja ciebie też. — Ostatni raz go pocałowałem, zanim otworzyłem drzwi i wyszedłem na zewnątrz. Pomachałem mu, lekko się uśmiechając i posyłając całusa, po czym ruszyłem w stronę domu. Otworzyłem drzwi i wślizgnąłem się do środka, zdejmując buty.

— Cześć skarbie. — Podniosłem wzrok, widząc moją mamę, która schodziła po schodach.

— Cześć mamo.

— Jak poszło spotkanie z rodzicami Sehuna? — spytała, wchodząc do salonu, gdzie siedział mój tata, oglądając TV.

— Byłem bardzo zdenerwowany, ale okazali się naprawdę miłymi ludźmi. — Uśmiechnąłem się.

— To dobrze. Cieszę się, że dobrze spędziłeś ten czas. — Odezwał się mój tata, odrywając wzrok od telewizora i spoglądając na mnie.

— Dziękuję, że mogłem tam pójść.

— Cóż, to jedyne co mogliśmy zrobić. Sehun zgodził się pójść z nami na obiad w następną niedzielę i tylko teraz miałeś okazję odwiedzić jego rodziców.

— Tak. Ale wciąż. Naprawdę to doceniam. — Uśmiechnęłam się.

— Może pójdziesz do swojego pokoju i przygotujesz się do spania? Jest całkiem późno.

— Jest ósma, tato.

— Ale masz jutro szkołę. Nie chcę, żebyś był zmęczony albo się spóźnił.

— Masz rację. — Pokiwałem głową i ruszyłem w stronę schodów. — Do zobaczenia jutro, kocham was!

— My też ciebie kochamy — odpowiedzieli, kiedy wszedłem po schodach na górę.

Pozbyłem się ciuchów i wskoczyłem pod prysznic. To była jedyna rzecz, która mogła mnie teraz odciągnąć od wszystkich myśli. Wszedłem pod gorącą wodę z satysfakcją, czując na swojej skórze mokre kropelki.

Mimo nadziei, że uda mi się o wszystkim zapomnieć, myśli odnośnie do Sehuna ściganego przez policję nie chciały wyjść z mojej głowy. Chciałem mu pomóc. Chciałem się upewnić, że wyjdzie z tego cało, ale nie mogłem. Za dużo bym ryzykował i za wielka presja spoczęłaby na naszych głowach.

Chciałbym, żeby istniał jakikolwiek sposób, żebym mógł mu pomóc bez policji wiedzącej o naszym związku. Owinąłem się ręcznikiem, wychodząc spod prysznica i wziąłem ze sobą parę spodni i koszulkę. Właśnie wycierałem włosy, kiedy kątem oka zobaczyłem dzwoniący telefon.

— Halo?

— Luhan... Hej... To ja, Baekhyun.

— Wiem.

— Uhm... Posłuchaj. Możemy porozmawiać?

— Chcesz porozmawiać? Porozmawiamy. Pod jednym warunkiem.

— Jakim?

— Że przyjdziesz do mojego domu.

Jeśli sprawienie, że Baekhyun pomoże Sehunowi było jedynym wyjściem, byłem w stanie o wszystkim zapomnieć i wszystko wybaczyć. Około pół godziny później Baekhyun zadzwonił do drzwi. Zbiegłem ze schodów, wyprzedzając mamę, która właśnie miała je otworzyć.

— To do mnie, mamo — powiedziałem, podchodząc do drzwi.

— Kto mógłby do ciebie przyjść o tej porze, Luhan?

— Baekhyun. — Otworzyłem drzwi i popatrzyłem na chłopaka, któremu myślałem, że mogę ufać i może tak było. To nie była tylko możliwość uratowania Sehuna, był to też sposób na przekonanie się, czy był godzien zaufania.

— Hej.

— Cześć. — Odsunąłem się, pozwalając mu wejść do środka. — Daj nam pięć minut, mamo.

— Dobrze, tylko pięć minut, a potem on musi iść do domu. Jutro macie szkołę.

— Obiecuję. — Przytuliłem ją, zanim wszedłem na górę razem z Baekiem. Kiedy weszliśmy do pokoju, zamknąłem za nami drzwi.

— Luhan...

— Posłuchaj. Nie mam za wiele czasu. — Spojrzałem na niego. — Chcesz, żebyśmy byli dalej bliskimi dla siebie osobami?

— Chcesz, żebym wrócił do twojego życia?

— Jeśli dla mnie coś zrobisz... Dam ci kolejną szansę.

— O co chodzi?

— Musisz okłamać policję, żeby Sehun nie poszedł do więzienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz