Strony

I'll Protect You | Hunhan : Fifty Nine



Luhan
Po tym, jak załamałem się na środku ulicy, mój tata szarpnął mnie, podnosząc z ziemi i krzycząc, zmusił mnie, bym wsiadł do auta. Usadził mnie na tylnym siedzeniu obok Minah, zanim poszedł usiąść z przodu, razem z mamą i ruszył.
Nikt nie powiedział ani słowa, było słychać jedynie mój cichy płacz.
Moje serce czuło się tak, jakby ktoś je podpalił żywym ogniem, moja twarz była cała czerwona, oczy wilgotne od łez, a gardło suche. To było tak, jakby cały mój świat został rozdarty na pół, razem z podłogą w aucie... Czułem się, jakbym właśnie wpadał w otchłań rozpaczy i nędzy.
To nie powinno się zdarzyć.
Mieliśmy dobrze się bawić, pośmiać się chwilę, pozwolić moim rodzicom zobaczyć, że Sehun jest kochający, miły, życzliwy i niesamowity. W końcu wszystko zaczęło się nam układać. Szczęście było tuż za rogiem, czekało aż chwycimy je i będziemy się go mocno trzymać, ale jak zwykle zniknęło, posyłając nas do piekła.
Nie spodziewałem się stracić miłości życia w ciągu zaledwie pięciu minut.
Kiedy auto się zatrzymało, otworzyłem drzwi, wyszedłem i zatrzasnąłem je mocno.
— Lu Han! — krzyknęła matka, ale nie obchodziło mnie to w tej chwili. Mogłaby zgnić w piekle za wszystko, co kocham. Wyciągnąłem kluczyk, który zawsze miałem przy sobie na wypadek jakichś kryzysowych sytuacji, przekręciłem go i kopnąłem drzwi, aby się otworzyły.
— Nie waż się nigdy więcej trzaskać drzwiami, młody człowieku! — krzyknął mój ojciec, kiedy wszedł do domu zaraz po mnie. Przewróciłem oczami, pocierając gorącą twarz rękoma, aby powstrzymać łzy.
— Nie obchodzi mnie to.
— Przestań traktować ojca bez szacunku Luhan! — krzyknęła mama, czerwona ze złości. — Nie masz do tego prawa!
— Mam do tego pełne prawo! — krzyczałem, pozwalając mojej frustracji uciec. — To przez was straciłem jedyną osobę, która znaczyła dla mnie wszystko!
— On jest bogiem kryminału, Luhan! — krzyknął ojciec z szeroko otwartymi oczami z przerażenia. — Jak możesz wciąż stać tutaj, myśląc o tym chłopcu! On nie zrobił nic oprócz wprowadzenia niebezpieczeństwa w twoje życie!
— Nie znasz go tak, jak znam go ja! — warknąłem surowo. — Nic o nim nie wiesz!
— Dzisiaj dałem mu szansę, by go poznać, a on tylko pokazał mi, jak spędza swój wolny czas — machając bronią tak, jakby miał do tego prawo!
— On mnie bronił!
— Omal nie zginąłeś, Luhan! — popatrzył na mnie z czystym wyrazem niezrozumienia. — Zrobił ci pranie mózgu, wmawiając, że cię chroni! Tacy ludzie jak on, dbają tylko o jedną rzecz — własne bezpieczeństwo! Czy ty nie widzisz, o co tak naprawdę chodziło w dzisiejszych wydarzeniach? O to, żeby mieć pretekst, aby nie pójść do więzienia, gdzie powinien zgnić!
— To tylko potwierdza moje zdanie. Gówno wiesz o nim i o jego życiu — syknąłem.
— Spójrz na siebie, używasz wulgaryzmów na lewo i prawo. Możesz tego nie zauważać, ale ja jako twoja matka widzę to! Jesteś tak wciągnięty w świat tego chłopaka, że nie widzisz jak to na ciebie działa na zewnątrz — stwierdziła mama, jakby kurwa wiedziała, o czym mówi.
— Kocham go, a on kocha mnie...
— Ty nie wiesz, czym jest miłość! — krzyknął ojciec.
— Wiem, co to jest miłość... Sehun mi pokazał — mruknąłem, potrząsając głową. — Miłość jest wtedy, kiedy dajesz z siebie wszystko, by sprawić, aby druga osoba się uśmiechnęła. Miłość jest wtedy, kiedy zrobisz wszystko, aby upewnić się, że druga osoba jest szczęśliwa. Miłość jest wtedy, kiedy robisz najprostsze rzeczy tylko po to, żeby spędzić trochę czasu ze swoim partnerem. Miłość jest tam, gdzie zaryzykujesz wszystko, aby z kimś być i to jest właśnie to, co Sehun zrobił dla mnie. Ryzykował dla mnie życie tak wiele razy. Mógł odejść ode mnie już dawno temu, ale tego nie zrobił.
— Dopiero co spotkałeś tego chłopca, a już wydaję ci się, że wiesz o nim wszystko — odparł ojciec z niesmakiem.
— Mów za siebie — odpowiedziałem złośliwie. — Znam go o wiele dłużej niż ktokolwiek z was, ale śmieszne jest to, że on zna i rozumie mnie lepiej niż ktokolwiek z mojej rodziny!
— On jest niczym — splunął ojciec. Zaczął kierować mną gniew, zanim zdążyłem się opanować, słowa płynęły z moich ust.
— Wydaję ci się, że jesteś lepszy od wszystkich, ale powiem ci w skrócie tato — nie jesteś!
Dźwięk uderzenia rozszedł się echem po całym domu, a ja jęknąłem, chwytając się za lewy policzek, czując jak pali od bólu. Ojciec zachowywał się jak szaleniec. Popatrzyłem na niego, a łzy zaczęły napływać mi do oczu, sprawiając, że nie wiele widziałem. Trzymając się za policzek, cofnąłem się.
— Luhan...
— Nie — syknąłem. — Nie pochodź do mnie — pisnąłem, nie zauważając faktu, że ojciec położył na mnie rękę. Podszedł do przodu, próbując się wytłumaczyć, ale nie pozwoliłem mu na to. Przyszła mi do głowy myśl i nie mogłem zrobić nic więcej, jak tylko powiedzieć ją na głos. To był czas, gdy wiedzieli tylko to, co Sehun dla mnie zrobił.
— Czy zauważyliście, około dwóch tygodni temu, że gdy wróciłem do domu, miałem rany na twarzy i szyi?
Ojciec zacisnął usta, nie wiedząc co powiedzieć, bo prawda jest taka, że nie zauważył.
— Oczywiście, że nie — zaszydziłem. — Bo jedyne co cię obchodziło to to, że wróciłem zbyt późno i dlaczego! — splunąłem. — Chcesz wiedzieć, co naprawdę wydarzyło się tamtej nocy? — spojrzałem na niego.
Widać było, że starał się ułożyć sobie to wszystko w głowie, zakłopotanie i niezrozumienie dominowało na jego twarzy.
— Zostałem porwany przez jednego z wrogów Sehuna. Wiesz, tego samego co dzisiaj. — Skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej. — Wiem, co teraz myślisz, dlaczego teraz próbuję ci udowodnić, że oh nie masz racji? — nie czekałem na jego odpowiedź, czując narastające napięcie w pokoju. — Ponieważ Sehun mógł mnie zostawić, żeby Taejin dalej mnie dotykał... Zaplanował sobie, że mnie zgwałci, jeśli jeszcze nie zrozumiałeś — powiedziałem z ostrym sarkazmem, wkładając w te słowa jak najwięcej nienawiści.
Ojciec patrzył na mnie, nie wiedząc, jak zareagować ani jak odpowiedzieć.
— Ale zamiast tego Sehun poszedł mnie szukać, uratował mnie od gwałtu. Pobił go, upewniając się, że nie będzie miał jak zrobić mi krzywdy i podszedł do mnie, pytając, czy wszystko w porządku i widząc, jak byłem przerażony, nie naciskał. Zakrył moje pół nagie ciało swoją kurtką i zajął się Taejinem. Jeśli to nie jest miłość, to ja nie wiem, co to jest.
— Luhan — szepnęła mama, w reakcji na wypowiadane przeze mnie słowa.
— On może żyć tym jednym, popieprzonym życiem, ale przynajmniej wie, jak traktować ludzi, których kocha, w przeciwieństwie do ciebie. — Popatrzyłem na ojca. — Nigdy mnie nie uderzył, bo nie zgadzał się z czymś, co powiedziałem. Straciłem jedyną osobę, którą kiedykolwiek naprawdę kochałem tylko dlatego, że byliście zbyt ślepi, by zobaczyć w nim dobro. Jesteście tak zajęci własną dupą, że nie możecie popatrzeć na coś poza jego błędami i... Zobaczyć złoto.
— Nie ma złota w złodzieju — skomentował ojciec.
— Jesteś niemożliwy! — syknąłem.
— Staramy się po prostu ciebie zrozumieć. — Mama zrobiła kilka małych kroków do przodu, na co ja w rezultacie zrobiłem jeden do tyłu.
— Zrozumieć mnie? — powiedziałem z niedowierzaniem. — Robicie coś, co jest całkowitym przeciwieństwem, ale to nie ma teraz znaczenia, prawda? Ponieważ on jest oficjalnie wyjęty z mojego życia i to wszystko przez was, dziękuję wam. Gratuluję, wyrwałeś swojemu dziecku serce i złamałeś na miliony kawałków. Musicie być dumni. Nienawidzę was. Słyszycie? Nienawidzę was! — krzyczałem, przepychając się obok moich rodziców, przebiegłem przez schody i zamknąłem się w swoim pokoju.
Ściągnąłem ubrania, rzuciłem je na podłogę i poszedłem pod prysznic. Wchodząc do kabiny, poczułem, jak gorące powietrze otula moją skórę. W tym momencie nic mnie już nie obchodziło.
Chwyciłem kostkę mydła i zacząłem gorączkowo zmywać z siebie brud dzisiejszego dnia. Wszystko wokół mnie spadało... Tak, jak moje życie, które wisiało na cienkiej nitce. Po tym wszystkim, co przeszliśmy, Sehun odpuścił, tak po prostu.
To nie miało żadnego sensu. On mnie kocha i ja go kocham. Taejin może zginąć, może zniknąć w ciągu kilku sekund, jeśli Sehun by się do tego przyłożył.
Wiem, że był o krok od utraty zmysłów. Czułem go, czułem to. Nie obchodzi mnie to, co Sehun powiedział. To nie był koniec między nami. On jest częścią mnie i mimo tego, co powiedział, sprawię, że zrozumie, że on i ja razem... To nie był błąd. Zamierzam mu udowodnić, dlaczego jesteśmy sobie przeznaczeni.

Sehun
— Jesteście gotowi? — odwróciłem się do wszystkich czterech stojących za mną. Każdy miał na głowie czarne maski, otulające ich twarze i broń w ręku przygotowaną do strzelaniny, która miała odbyć się w ciągu najbliższych minut.
Wszystko się we mnie poukładało, a ręce swędziały mnie, aby zabić tego drania.
— Już stąd widzę cień tego skurwiela. Jego ludzie są w salonie. — Sprawdziłem, czy miałem wystarczająco dużo naboi w mojej broni i odbezpieczyłem ją. — Nie wahaj się wystrzelać ich wszystkich. Jak wyjdziesz zza krzaków, robisz to, co ci powiedziałem. Bez powstrzymywania się. Musimy mieć pewność, że zginie dziś wieczorem. Czy Black ma gotowe bomby na czas?
— Tak, zrobił trzy na wypadek, gdyby tamte dwie nie działały. — Lay podniósł trzy kulki, które wyglądały nieszkodliwie, ale w rzeczywistości mogły naprawdę wiele.
— To będzie nasze małe show time chłopcy. — Otworzyłem drzwi i wyszedłem na zewnątrz, pozwalając chłodnemu powietrzu otulić moją twarz.
— Gotowi? — uśmiechnąłem się, gdy skinęli głową. Zaśmiałem się. Bez namysłu podniosłem broń i zacząłem strzelać wielokrotnie. Strzały wylatywały w prawo i lewo trafiając w każdy widoczny aspekt tego miejsca.
Wybuchł chaos i wiedziałem, że Taejin i jego ludzie wyciszyli się, szukając miejsca do ukrycia przed rozstrzelaniem, ale było już za późno. Mamy ich wtedy, kiedy się tego nie spodziewali, tak jak to zaplanowałem. Kiedy zabrakło mi naboi w pistolecie, zwróciłem się do Laya.
— Podaj mi bomby — powiedziałem. Lay odwrócił się, podniósł je z ziemi i skinął głową. Wstałem, sygnalizując, że mają się zatrzymać na moment.
— Dosyć, niech myślą, że są bezpieczni — mruknąłem i poszedłem na „spacer" po ciemności, w której żaden z nich nie będzie mógł mnie zobaczyć.
Biorąc jedną z bomb, odczekałem kilka sekund przed wyrzuceniem jednej — przy wejściu, drugą gdzieś koło domu, a trzecią na tyłach. Biegnąc z powrotem do chłopaków, wziąłem detonator od Laya i nie zawahałem się wcisnąć czerwonego guzika.
Wszystko natychmiast wyleciało w powietrze, ogromy podmuch wiatru wyniósł wszystko, wybuch był tak ogromny, że wszyscy polecieliśmy do tyłu.
Wstałem i strzepnąłem pył z mojego ciała, rozejrzałem się, by w całości zobaczyć zniszczony budynek.
Uśmiechnąłem się, podziwiając swoje „arcydzieło". Wiedząc, że zrobiłem wszystko by Taejin zginął, poczułem, jak spada mi ogromny ciężar z ramion.
W końcu czułem się swobodnie.
— Tak się kończy, gdy zadziera się z Sehunem.
Podczas jazdy samochodem byłem jeszcze bardziej zadowolony. Wszyscy rozmawialiśmy o tym, jak precyzyjnie i szybko wykonaliśmy zadanie przy magazynie Taejina.
— W końcu jest martwy. — Potrząsnąłem głową, nie mogąc uwierzyć, że wszystko jest już w porządku.
— Najwyższy czas, skurwiel został unieszkodliwiony.
— Co zrobisz z policją, gdy zaczną zadawać pytania?
— Nie mają żadnego dowodu, że cokolwiek zrobiliśmy. Zbombardowaliśmy to miejsce, nie zostawiając żadnych dowodów. Na pewno przyjdą tutaj z pytaniami, ale nie dowiedzą się zbyt wiele.
Wszyscy skinęli głowami i zanim się zorientowaliśmy, byliśmy już pod domem. Gdy przednie światła naszego samochodu oświetliły werandę, żołądek podszedł mi do gardła.
— Czy to jest — przerwał Lay. Nie odezwałem się. Zamiast tego, zgasiłem silnik samochodu.
— Zaraz wrócę — mruknąłem, otwierając drzwi auta i wysiadłem, nie zadając sobie nawet trudu, by je zamknąć.
— Co ty tu robisz?
Luhan spojrzał w górę zaskoczony, widząc mnie przed sobą.
— No więc... Witaj. — Uśmiechnął się z kpiną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz