Strony

I'll Protect You | Hunhan : Fifty Eight



Sehun
— Co masz kurwa na myśli mówiąc „Taejin"? Co on do diabła ma z tym wspólnego? — Chanyeol spojrzał na mnie z niedowierzaniem. — A co z Luhanem człowieku? A obiad...
— Nie ma Luhana, Chanyeol — splunąłem. — Zapomnij o tym jebanym obiedzie i złóż to gówno do kupy.
— Zaraz, zaraz, zaraz... — Chan potrząsnął głową, próbując zrozumieć to, co właśnie mu powiedziałem. — Uspokój się bro i powiedz mi, co do cholery się dzieje. Myślałem, że czekamy na odpowiedni moment, zanim coś zrobimy. — Przechylił głowę na bok. — Co ma oznaczać to, że „nie ma Luhana"?
— Czekaliśmy wystarczająco długo. Jak długo jeszcze będziemy musieli czekać, zanim za to zapłaci? — syknąłem, a zdenerwowanie coraz bardziej się we mnie nasilało. — Skurwiel umrze dziś wieczorem.
— Musisz odpocząć, Sehun. Przestań myśleć dupą i zacznij używać głowy. Tyle mogę teraz powiedzieć, patrząc na to, jak się zachowujesz...
— Jak się zachowuje. Jak Yeol? — wyższy dostał w twarz. Moja szczęka zamknęła się, a moje oczy przyćmił mrok. — Huh? I jak moje zachowanie? — powtórzyłem. Nagła chęć uderzenia go wyprzedziła mnie.
— Odpierdol się od mojej twarzy, Oh — splunął, trzymając ręce na moich ramionach. Popchnął mnie do tyłu. — Albo będziesz tego żałował.
— Nie dotykaj mnie — warknąłem, uwalniając się z jego uścisku i spoglądając na niego. — Przypierdolę ci w szczękę tyle razy, ile będę chciał — parsknąłem z niesmakiem. — Obydwoje wiemy, że powalę cię na kolana w ciągu sekund.
— Coś się stało tej nocy, prawda? — zapytał.
— O czym ty kurwa mówisz? — zagrzmiałem, gniewnie pocierając szyję. Napięcie rosło, a jedyne, co chciałem zrobić w tym momencie to rozsadzić wszystko, zaczynając od głowy Taejina.
— Jesteś na krawędzi, twój czas również i wyglądasz, jakbyś chciał kogoś zabić.
— Sherlock, cholera. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale wcześniej i później wspomniałem imię Taejina — parsknąłem z irytacją.
— Próbujesz zacząć ze mną tę kłótnię, tylko po to, by dać ujście złości, a pytanie jest takie, dlaczego na Boga, chcesz iść dziś po Taejina. Ze wszystkich pieprzonych nocy wybrałeś właśnie tą. — Wyprostował się, wkładając ręce do swoich jeansów. — Nie jesteśmy na to kurwa gotowi, zrozum.
— Co masz na myśli, mówiąc, że nie jesteśmy kurwa gotowi? — warknąłem, wypowiadając każde słowo powoli i dokładnie.
— Nie możesz po prostu wziąć się z powietrza i oczekiwać, że rzucimy wszystko, tylko dlatego, że chcesz nas na kogoś nasłać. Musisz to najpierw zaplanować...
— Właśnie to zrobiliśmy — syknąłem.
— Ale sprawa Lee nadal jest nierozwiązana i nie ustaliliśmy jeszcze innej daty — odpowiedział Chanyeol.
— To są kurwa jakieś bzdury — splunąłem wyraźnie podirytowany wszystkim i jedynej osoby, która mogłaby mnie teraz uspokoić, nie mogę zobaczyć. Wszystko się zjebało. Chan patrzył na mnie, mrużąc oczy.
— Skąd taka nagła zmiana nastroju, Oh? Cały dzień wydawałeś się naprawdę w porządku, a teraz jesteś całkowicie rozpieprzony.
Uniosłem brwi. Yeol wyraźnie testuje moją cierpliwość, a w tym momencie nie jest dobrym pomysłem igranie z moją złą stroną, bo część mojego umysłu chciała rozwalić mu szczękę.
— Kurwa, co masz na myśli, mówiąc, że mam zmiany nastroju? Zawsze nienawidziłem tego drania. Poza tym... — Wyrzuciłem ręce w górę, w geście nietolerancji. — To już dwa tygodnie! Jak długo jeszcze będziemy musieli czekać, aby zabić tę sukę?!
— Nie. — Chan potrząsnął głową, spoglądając ponad moją głowę. — To zaskakująco nie ma nic wspólnego z tym, co stało się tamtej nocy. To część tego, ale to nie jest to, co teraz doprowadza cię do szaleństwa. Nigdy nie nasłałabyś na kogoś... W tym miejscu...
— Ty nie wiesz, o czym kurwa mówisz — syknąłem. — Przestań zachowywać się, tak jakbyś mnie kurwa znał i wiedział co dzieje się w mojej głowie. Gówno wiesz.
— Poważnie masz zamiar stać i oskarżać mnie o to, że cię nie znam? Jesteś naćpany, czy co? Praktycznie wychowałem cię na osobę, którą jesteś dzisiaj. Kiedy wszystko się sypało, byłem jedyny, który się tobą zajął. Zapomniałeś, kto nauczył cię rzeczy, które dzisiaj wiesz.
Mruknąłem coś, nie chcąc słyszeć jego dyskusji. To była tylko kwestia czasu, zanim Taejin ucieknie policji, a ja muszę się go pozbyć przed tym.
— Skończyłeś już być totalną cipą w tej dziewczyńskiej pogadance, czy dalej nie możemy zabrać się do pracy?
— Co się tutaj dzieje? — odwróciłem się i ujrzałem Laya, a za nim chłopaków, ciągnących za sobą masę przekleństw. Odrzuciłem głowę do tyłu i wziąłem głęboki oddech. Ostatnią rzeczą, jakiej w tej chwili potrzebowałem to, żeby truli mi dupę tak, jak Chan.
— Sehun chcę iść dzisiaj po Taejina — powiedział wyższy, cały czas patrząc mi w oczy. Przesunąłem wściekle ręką po twarzy w górę i w dół.
— Czy możemy to już kurwa skończyć? Czas nam się kończy! — odwróciłem się w jego stronę, a moja szczęka drżała z frustracji.
— On ma powody, żeby chcieć śmierci Taejina, Chan. — Lay wszedł pomiędzy nas. — Dzieciak poszedł po osoby, na których mu zależało. Tym razem jestem po stronie Huna. On musi za to zapłacić. Widziałem co zrobił Luhanowi, i to nie było w porządku.
Dziękuję! Przynajmniej ktoś ma tutaj mózg.
— Nie. — Park pokręcił głową. — Nic nie rozumiesz. Wiem, że jeszcze coś się z nim dzieje. Spójrz na niego! — zwrócił się do mnie. — On jest na krawędzi, ledwo się trzyma, a nie więcej niż godzinę temu był z Lu.
Zacisnąłem ręce w pięści, gdy usłyszałem, że wspomniał o Luhanie. Żołądek boleśnie obrócił mi się do góry nogami, gdy pomyślałem o wczorajszej nocy.
— Zostaw go w spokoju Chan.
— To ma coś wspólnego z nim, prawda? Co się stało podczas tej kolacji, Sehun?
— Zapomnij o tym.
— Do cholery, dzieciaku! Co się tam kurwa stało? — ryknął, a jego głos rozniósł się po wszystkich czterech ścianach pokoju, odbijając się, pobrzmiewał w moich uszach. Nie mogłem już dłużej tego trzymać w sobie.
— Taejin się stał, tyle ci powiem! — krzyczałem, a moja frustracja narastała. Moja klatka piersiowa unosiła się w górę i w dół, w rytm szybkiego, nerwowego oddechu. — On kurwa przyszedł na kolację, chwilę po nas. — Potrząsnąłem głową.
Twarz Chana zamarła, a przejęcie przejmowało stery. Nie spodziewał się tego usłyszeć.
— Powinienem był wtedy od razu... Gdy tylko ten skurwiel tam wszedł — warknąłem i poczułem, jak zalewa mnie fala rozczarowania.
— Przestań się obwiniać i po prostu powiedz nam, co się stało.
— Luhan wyszedł do łazienki. Miałem złe przeczucie, ale co mogłem zrobić przed rodzicami? — pokręciłem głową, przeczesując nerwowo włosy. — Minęło dziesięć minut i nie wytrzymałem, więc przeprosiłem i poszedłem sprawdzić, co się dzieje, kiedy ujrzałem Taejina, brutalnie dociśniętego do jego ciała. — Zacisnąłem zęby, a tamte wydarzenia zaczęły chaotycznie przelatywać przez głowę.
— Miał czelność iść za nim? — patrzył na mnie zdumiony, nie mogąc uwierzyć w moje słowa.
— Ale to nie wszystko. — Roześmiałem się smutno. Chan otworzył szeroko oczy z niedowierzaniem.
— Jeszcze więcej?
— Dużo więcej — mruknąłem. — Oderwałem go od niego, zanim zrobiłbym coś, czego potem bym żałował. On odciągnął go ode mnie, zaciskając ręce na jego szyi i przykładając pistolet do głowy.
— Miał go na muszce? — spytał zdziwiony Kai, czekając na to, co odpowiem. Moje milczenie odpowiedziało mu na pytanie.
Tylko idiota mógł zgrywać gangstera w miejscu publicznym. Nikt przy zdrowych zmysłach nie ciągnąłby takiej afery, ponieważ wiedzieliby jakie to ryzyko.
— On kurwa groził, że go zabiję, jeśli ja lub ktoś inny się poruszy. — Przeczesałem placami włosy. Po prostu, gdy myślałem o wydarzeniach ostatniej nocy, ciśnienie niebezpiecznie szło mi w górę.
— Czy on...
Pokręciłem głową, rozumiejąc, do czego zmierza.
— Luhan zrobił jakiś manewr nogami i puścił go, zanim zdążył mu coś zrobić.
Kiedy uczucie ulgi uderzyło mi do głowy, zacząłem cały drżeć. To, że jego pistolet nie znajdował się z boku jego głowy, nie oznaczało, że Lu jest bezpieczny, a jazda łatwiejsza.
— Żeby było jeszcze lepiej. — Podkreśliłem z sarkazmem. — Właściciel tego cholernego baru zawiadomił gliny. — Wypuściłem głośno powietrze.
— Proszę, nie mówi mi, że Oficer Ray...
— Pojawił się? — dokończyłem za niego, a Chan skinął głową. Ja również skinąłem, potwierdzając. — Yep, nie mogę oskarżać go o to, że nie był zaskoczony, gdy mnie zobaczył. Tak czy inaczej, wszyscy byli pogrążeni w wątpliwościach, ale na szczęście dla mnie, nie spytał mnie, co się stało. Taejin zdążył jednak uciec, zanim przyjechała policja, dlatego to my musimy go teraz zabić.
— To ogromne ryzyko Sehun. — Lay mruknął współczująco. — Zbyt dużo ryzykujesz przez to.
— Nie obchodzi mnie to. Musi zapłacić za to, co dzisiaj zrobił. Nikt nie naraża na ryzyko ludzi, których kocham, nie znając konsekwencji swoich działań. Mam zamiar mieć go, błagającego o litość do czasu aż z nim skończę. O mało by go dzisiaj nie zabił!
Lay oblizał wargi, rozumiejąc, że nie odpuszczę. Wiedział, że Taejin musiał odejść.
— Jezu Chryste — mruknął Park, drapiąc się po karku. Wszystkie informacje, które usłyszał, zdawały się pomału zagnieżdżać w jego głowie. — To bardzo dużo. Więc, co jeszcze się stało? — spytał z ciekawością, ale wyczułem wątpliwości w jego głosie. Zmarszczyłem brwi.
— Co?
— Musi być dalsza część historii. Jak ja ci mogę powiedzieć, na czym stoisz, wiedząc tylko tyle. — Potrząsnął głową. — Grasujesz na linii legalnego zabójstwa.
— Czy nie chciałbyś zniszczyć człowieka, który miał czelność dotykać twojego chłopaka?! — zawrzałem. Milcząc, chłopak skinął głową.
— Dokładnie.
— Jest coś jeszcze, Oh. Wiem, że brzmi to banalnie, ale jesteś inny. — Zmierzył mnie wzrokiem z góry na dół, starając się sprecyzować dokładnie, co jest jego zdaniem ze mną nie tak.
— Nic więcej się nie stało, tyle, co ci powiedziałem — wymamrotałem, ledwo się trzymając.
— Bzdura. Powiedz mi od razu całą prawdę. — Chan usiłował podważyć moje zdanie, udowadniając mi, że nic mnie już nie obchodzi. Co jeszcze muszę stracić tej nocy?
— Jego rodzice się po prostu odwrócili, to się stało — zadrwiłem. Wspomnienia były tak jasne w moim umyśle, tak wyraźne. Złość na twarzy jego ojca, rozczarowanie na twarzy jego matki, strach w oczach jego siostry i smutek Luhana. — Oni nie chcą, żebym miał cokolwiek wspólnego z Lu i szczerze mówiąc, nie winię ich. Dzisiaj prawie zginął tylko dlatego, że mój wróg chciał zemścić się na mnie.
— Proszę, nie mów mi, że zrobiłeś to, co myślę, że zrobiłeś — westchnął Lay, zamykając oczy na krótką chwilę.
Skinąłem głową, odwracając się.
— Zakończyłem to.
— Pierdolone gówno — warknął z niedowierzaniem. — Jak mogłeś to zrobić, wiedząc, przez co przeszliście?
— Nie mogę mieć go zawsze jako cel, Lay! — warknąłem. — Nie dość, że był porwany i pobity, to dzisiaj był kurwa blisko śmierci! Nie mógłbym żyć ze sobą, jeśli coś jeszcze by mu się stało...
— Nie sądzisz, że on to wie? On dobrze wie, że to ryzyko! Przechodził z tobą przez wszystko, a ty zamierzasz go zostawić, kiedy sprawy się komplikują? — potrząsnął głową. — To nie tak Sehun. Od samego początku znałeś ryzyko, czyniąc go swoim chłopakiem, ale zrobiłbyś to tak czy inaczej, bo kochasz go na tyle, żeby zapewnić mu bezpieczeństwo...
— To jest dokładnie to, czego nie zrobiłem.
— Czego jeszcze możesz chcieć od siebie?! — krzyknął Lay. — Próbujesz! A to cholernie dużo więcej niż mogę powiedzieć o jakimkolwiek innym facecie, jakiego znam, który żyje życiem, którym my żyjemy.
— Próbowanie to za mało...
— To jest dla niego oczywiste, skoro jest po twojej stronie, przez cały ten czas.
— Pomożecie mi z Taejinem czy nie, bo zrobię to sam, jeśli będę musiał. — Gapiłem się na nich przez dłuższą chwilę, zanim obróciłem się i poszedłem za dom. Kiedy usłyszałem kroki, które za mną podążały, wiedziałem, że zgodzili się, aby mi pomóc. Gdy mijaliśmy otwarte drzwi prowadzące w dół do naszego miejsca pracy, poczułem, jak ktoś ścisnął mnie za ramiona.
— On jest dla ciebie wszystkim, człowieku. Nie pozwól mu odejść, tylko dlatego, że jakieś szumowiny postanowiły zagrać nie fair jednej nocy. — Lay szepnął mi do ucha, zanim mnie wyprzedził.
Pozwoliłem jego słowom swobodnie przebijać się przez moje myśli. Potrząsnąłem głową i poszedłem naprzód.
— Gdzie są te nowe pistolety? — spytał Chen, rozglądając się.
— Na prawo w tamtej szufladzie, nie są jeszcze rozpakowane. — Chanyeol przeszedł obok mnie, pokazując Jongdae miejsce, o którym mówił. Uśmiechnąłem się, widząc, jak chłopcy zabierają się do roboty.
Taejin był ostatecznie skończony. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz